Rozdział 3

150 6 5
                                    

Sobotni poranek obudził mnie delikatnym, mroźnym jeszcze słońcem. Kilka sekund po otwarciu oczu pomyślałam, że nie ma jak w domu i Teodor zaraz zrobi mi mocną kawę. Chwilę później przypomniałam sobie jednak, iż już nie jesteśmy razem. Nostalgia zalała mnie przytłaczającą falą. Co jeśli podjęłam decyzję o rozstaniu zbyt pochopnie?

Sięgnęłam telefon z szafki nocnej: 10:20 i trzy smsy od Teodora.

02:10 Matylda. Wróć do domu. Proszę.

03:30 Nie zostawiaj mnie. Zmienię się – nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Kocham Cię.

05:03 Może chociaż kawa? Błagam. Daj mi szansę Cię zobaczyć...

Nie spodziewałam się, że ten widok mnie tak zaboli. Przecież człowiek nie odkocha się w jeden moment. Jednak od dłuższego czasu między nami nie było tak, jak powinno. Ile razy pracowałam do późna, a on zamiast przyjechać po mnie, spędzić resztę wieczoru razem, szedł na imprezę i flirtował do oporu. Tu rzekomo niewinny całus, tam szminka na kołnierzu, a jeszcze innym razem zdjęcia na rozkładówce magazynu z kolejną modelką. A potem kwiaty na przeprosiny, biżuteria, wspólny wyjazd i od nowa. Z każdą taką akcją coś we mnie pękało, a na dźwięk słów: ,,idę z kumplami na piwko" nerwowo drżały mi ręce. Jak on wyobrażał sobie naszą wspólną przyszłość? Wczorajsze zdjęcia tylko przelały szalę goryczy.

W paskudnym nastroju wstałam z łóżka myśląc, czy przypadkiem nie zgodzić się na tę kawę.
I tak będę musiała się z nim spotkać i zabrać rzeczy z domu. W gardle stanęła mi łzawa gula. To będzie szalenie trudne.

Złapałam jedwabny szlafrok z wieszaka i podreptałam do kuchni włączyć ekspres. Przeczesałam palcami moje nieco długie już i splątane włosy. Skierowałam się do łazienki wziąć szybki prysznic. Natychmiast się rozbudziłam, a delikatny aromat americano wprawił mnie w nieco lepszy humor. Zrobiłam sobie lekki makijaż i owinięta ręcznikiem, weszłam do garderoby.

Pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy moja znajoma projektantka wnętrz nalegała na wygospodarowanie osobnego pokoju na garderobę. Z zawadiackim uśmiechem powtarzała, że jeszcze będę jej dziękować za miejsce na torebki, buty, bieliznę i wszystko inne. Już po tygodniu dzwoniłam wychwalając ją pod niebiosa. Jasne było, że kilka swoich wieszaków musiał mieć też Teodor. Czego oczywiście teraz pożałowałam wąchając jego koszulę.

Pod wpływem chwili pobiegłam po telefon i napisałam do niego sms:

12:00 Spotkajmy się jutro o 15 w Klaudynce.

Pożałowałam już w momencie wysłania wiadomości – serce zaczęło mi tłuc w piersiach. Nie powinnam przeglądać nawet jego zdjęć, a co dopiero widzieć się gdziekolwiek i kiedykolwiek.

Odpisał natychmiast.

12:00 Dziękuję Ci. Już nie mogę się doczekać! :*

Matko. I jeszcze buziaczek na końcu. Powinnam się leczyć.

W sumie no gorzej już i tak nie może być, więc wypiłam duszkiem filiżankę gęstej kawy
i ubrałam się w oversizowy dres w kolorze herbacianej róży. Zaplotłam włosy w warkocz starając się nie myśleć o jutrze.

Moje myśli błądziły bezwiednie kiedy zaczęłam robić tosty francuskie. Gdybym mogła, to wzięłabym ze dwa tygodnie wolnego i poleciała na urlop. Włochy, Francja, a może Malta. Odciąć się od wszystkiego, wyłączyć wszelkie serwisy informacyjne: nie obchodziłoby mnie nic, poza relaksem. Westchnęłam głęboko. Niewykonalne. Aktualnie cała firma ma bardzo dużo zadań na głowie. Od najnowszej kolekcji, przez Greków aż po rozmowy ze Stanami. Chyba zapiszę się na jakiś masaż zamiast marudzić.

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz