Rozdział 16

76 6 0
                                    

- Jak? Co? Skąd..? – wydukałam niewyraźnie i poczułam, jak ziemia niekontrolowanie osuwa mi się spod stóp.

- Nie ma czasu, wszystko wyjaśnię, ale musimy się zbierać.

Odsunął się kilka kroków i wyciągnął zza paska broń. Zaschło mi w ustach.

- Marcin przygotowuje auto, mamy go złapać za 15 min. Lekarz zaraz przyniesie leki i rozpisze co dalej. Wszystko, co zostanie, zabiorą moi ludzie.

- Skąd masz pistolet?!

Pokręcił głową.

- W aucie, wszystko opowiem w drodze. Pakuj się! Bardzo niebezpieczni ludzie są już w drodze, rozumiesz?!

Powoli kiwnęłam głową walcząc z narastającą paniką.

- Dobrze, oczywiście.

Złapałam torbę i metodycznie zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Po jakichś 10 minutach byłam gotowa.

Michał odwrócił się jak na zawołanie i na sekundę oderwał się od pilnowania drzwi. Był śmiertelnie spokojny i ewidentnie stanowił mój kontrast: wszystko trzęsło się we mnie z nerwów.

- Usiądź, odpocznij – złapał telefon i ewidentnie napisał jakąś wiadomość, bo po kilku chwilach usłyszałam dyskretne stukanie w drzwi.

Lekarz z zatroskaną miną wszedł do sali.

- Czy to konieczne?

Michał prychnął zniecierpliwiony.

- Siergiej dostał zlecenie na jej głowę. Sam sobie, kurwa, odpowiedz.

Tomasz Kowalski zbladł.

- Przecież on ma prawie stuprocentową skuteczność. Kurwa. Jak to się stało?!

Pozostało mi wzruszyć ramionami, bo zaraz się okaże, że niepotrzebnie uratowali mnie przy mojej poprzedniej przygodzie ze śmiercią.

- To nie jest teraz ważne, zapłaciłem mu za godzinę zwłoki. Był w nastroju do zabawy. To z kolei oznacza, że musimy uciekać zanim rozpocznie polowanie.

Doktor kiwnął głową i podał Michałowi siatkę.

- Tu macie wszystko: wypis, opis co brać i kiedy, kilka awaryjnych rzeczy. Niedługo będą potrzebne badania, ale to się odezwę. Zdejmiesz jej szwy.

Poklepali się po plecach i zostaliśmy sami.

- Czuję się jak dekoracja pokoju. Czemu mi nie przekazał zaleceń?!

Michał tylko zignorował moje pytanie i lekko wyjrzał zza drzwi. Złapał mój bagaż i rzucił mi wielką, czarną bluzę z kapturem.

- Zakładaj. Kaptur też. Schowaj włosy. Auto już czeka tuż przy wyjściu.

Niezadowolona pokręciłam głową i wykonałam polecenia.

- Dlaczego ewakuacji nie nadzoruje pan Marcin? – złapał mnie za rękę i ruszył do windy.

- Kurwa. Czemu one tak wolno działają?! – kopnął sfrustrowany w ścianę, za co zebrał syknięcie i oburzone spojrzenie od niskiej pielęgniarki.

Wsiedliśmy do niewielkiej kabiny, a Michał od razu sprawdził czy aby na pewno ma nabitą broń. Wzdrygnęłam się.

- Marcin czeka w aucie. Jest teraz pod moimi rozkazami.

Nieobecny wzrokiem szybko poprawił mi kaptur i znowu złapał za rękę. Jakimś cudem winda nie zatrzymała się na żadnym piętrze.

- Dlaczego? – zdążyłam rzucić gdy pociągnął mnie za sobą do wyjścia. Ewidentnie nie przeszkadzał mu ciężar mojej torby – poruszał się czujnie jak kot na polowaniu.

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz