Rozdział 19

81 6 3
                                    

W mgnieniu oka znaleźliśmy się za wyspą dzielącą kuchnię i jadalnię. Michał przyłożył palec do swoich ust, w niemym geście nakazując milczenie. Kiwnęłam głową. Zza paska dresów wyciągnął broń i przeładował delikatnie, próbując wydawać jak najmniej dźwięków.

- Szefie już czysto! – odległy głos brzmiał dość niewyraźnie. – Był jeden zamachowiec. Zdjęty!

Michał ani drgnął. A ja nie ważyłam się wziąć głębszego oddechu.

Kroki się przybliżały.

- Szefie? – rozległo się stanowczo za blisko nas.

Prędkość, z jaką Michał zerwał się z miejsca, wprawiła mnie w drżenie. Serce nadludzko pompowało mi krew w ciało, a adrenalina uderzyła mi do głowy. Spięłam mięśnie i byłam gotowa na każde skinienie mojego obrońcy.

- Kto? – lodowaty ton kompletnie nie brzmiał jak Michał. – Masz jedną szansę na odpowiedź. Zajebię cię.

Cisza.

- Zapomniałeś dla kogo pracujesz? – rozległ się huk strzału i krzyk bólu obcego mężczyzny. Zaczęłam się trząść i zakryłam sobie usta, żeby nie krzyknąć. – Naprawisz sobie to kolano, kurwa, nie jęcz. Kto?!

Ciężkie ciało gruchnęło wydając bolesne spazmy tuż za wyspą kuchenną. Zaczęłam kląć w duchu.

- Musiałeś go tak kaleczyć? Kurwa, jakbym wiedział, to od razu bym się pokazał!

Obcy głos ze strony wejścia mało nie przyprawił mnie o paniczny chichot. Jak w jakimś kurewsko kiepskim kabarecie.

- Jeszcze ciebie tu, kurwa, brakowało – Michał ciągle w trybie robocopa nie okazywał żadnych emocji.

- Ale chłopaku! Ty do mnie nie mierz!

- A tak, jasne. Zapomniałem przeładować – szczęk pistoletu rozdarł ciszę. – Lepiej?

- Słyszałem na mieście, że pukasz kogoś fajnego, ale widzę więcej frustracji, niż satysfakcji. Nie daje ci?

- Jebie mnie to, jaki masz aktualnie humor, Stefan. Wpierdoliłeś się do mnie bez zaproszenia i podkupiłeś mojego człowieka. Powinieneś już leżeć obok niego. Czego tu, do kurwy, szukasz?

- Nikt mnie nie nazywa ,,Stefan", jestem od lat Skarabeusz, o czym doskonale wiesz.

Zmarszczyłam brwi, głupia ksywka jak dla mafioza.

- Oczywiście, że wiem, ale to tak debilne, że dla mnie zawsze będziesz Stefan. Kurwa, nie mam czasu. Czego chcesz?

- Odłożysz tego glocka? Ty jebańcu masz wzrok mordercy, a ja przychodzę w pokojowych zamiarach.

Huk strzału i tąpnięcie tynku z sufitu.

- Kurwa! Pojebało cię?! Będę cały biały!

- Jak myślisz, Stefan, ile jest kul w magazynku? Nie wiem, czy pamiętasz, ale mam całkiem dobrą skuteczność – szczęk metalu, po którym domyśliłam się, że pistolet znowu jest gotowy. – Czego chcesz?

- Micah szuka jakiejś dziewczyny. Laska zniknęła z radarów z dnia na dzień i nikt nie wie gdzie jest.

- I jakimś cudem ci się z tym skojarzyłem? Od bezimiennej laski do mnie jest długa droga. Ostatni raz pytam: czego chcesz i co tu robisz? Jak się, kurwa, zaraz nie zdecydujesz mi wyjaśnić, ta kula, która aktualnie jest w magazynku trafi albo między Twoje oczy albo w bebechy.

- Kurwa! – teraz już wdarła się Stefanowi lekko spanikowana nuta. – Michu, ja tu przyjechałem, bo na mieście mówili, że spiknąłeś się z jakąś panną niedawno i nagle znowu się zaszyłeś. Za dużo zbiegów okoliczności! Ta, co jest poszukiwana, to niezła dupa podobno: blondyneczka, zgrabna, niegłupia, więc twój typ! Podkupiłem tego tu i mi doniósł, że przywiozłeś jakąś ranną. No i jestem! Nie chcę, żeby mi Micah wjechał na chatę! Z nim nie ma żartów! Ty tego nie zrozumiesz, bo zawsze byłeś niezależny, ale ja muszę mieć mocne plecy!!!

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz