Rozdział 28

54 4 0
                                    

Zatrzymaliśmy się przed moją kamienicą, a ciążąca w aucie cisza nieco się przedłużała.

Szymon zdawał się skanować okolicę w zatrważającym skupieniu. Ku mojemu zaskoczeniu zatrzymywał spojrzenie na dachach i ostatnich piętrach.

- Zbieram się. Zabezpieczę słabe punkty – i tak po prostu wysiadł bez dalszych wyjaśnień.

Odchrząknęłam.

Michał wyglądał na równie zmęczonego, jak ja się czułam: oczy przekrwione, dość mocno podkrążone, barki zwieszone w ponurym zamyśleniu. Dłońmi masował swoje skronie i pocierał brodę w jakimś przeklętym rytmie.

- Powiedz mi proszę – przerwałam jego rozmyślania i skupił na mnie całą uwagę. – Jakim cudem mówimy o jednym bossie? Wspominałeś, że zostawiłeś to całe zamieszanie w rękach rodzeństwa. Czy cos się zmieniło?

Westchnął ciężko i wrócił do poprzedniej rutyny.

- Właśnie od tego rozbolała mnie głowa. Nie wiem, a nienawidzę nie wiedzieć. Próbowałem się skontaktować z nimi zaraz po tym, jak się dowiedziałem, że mama ich zaprosiła na wczorajszą imprezę. Martwa cisza.

Wstrzymałam oddech, a on się zaśmiał.

- Tak się tylko mówi, raczej żyją. Karaluchy są dość wytrzymałe, prawda?

- Więc myślisz, że twoje rodzeństwo nie jest już u sterów? Jak to ciebie klasyfikuje w hierarchii? Jako Micaha?

Wzruszył ramionami.

- Myślę, że coś spieprzyli. I pomimo mojej cichej nadziei, że rozwalą wszystko od środka, mogłem się domyślić, że te stare pryki nie pozwolą, żeby ich kochana mafijka zginęła... Muszę się zdrzemnąć i coś zdecyduję. Ciężko mi się myśli: dopada mnie kac i schodzi ze mnie adrenalina.

Złapałam go za rękę i uścisnęłam.

- Spotkam się z tym całym szefem i czegoś się dowiem.

Uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Zdaje się, że nie przestaniesz mnie zaskakiwać. SPOTKAMY się. Razem. Ty chyba nie sądziłaś, że zostawię cię na pastwę jakiegoś starego pryka, który zjadł zęby na zastraszaniu takich kobiet, jak ty?

Poruszyłam się niespokojnie na siedzeniu.

- I uważasz, że to bezpieczne?

Wywrócił oczami.

- Czy cokolwiek ostatnio takie było? Za długo odpoczywałem od tego zamieszania, ale nie zapomniałem jak to jest, kiedy ktoś niebezpieczny patrzy mi w oczy. Plus wiem też, co to za uczucie być najgorszym skurwysynem w pomieszczeniu. Ty chyba nigdy nie musiałaś się z tym sama mierzyć i niech lepiej tak zostanie.

- Dziękuję – kiwnęłam głową i wdzięczna uścisnęłam mu jeszcze raz dłoń.

- Chodź. Dopilnuję, żebyś dotarła bezpiecznie do domu i widzimy się jutro w pracy – mrugnął mi figlarnie zielonym okiem.

Wysiadł, podszedł z mojej strony, otworzył moje drzwi i podał mi rękę.

- Poczekaj na mnie – mruknął do kierowcy, kiedy stanęłam u jego boku.

- Żeby uniknąć problemu z hotelu, wszędzie wchodzę pierwszy.

Prychnęłam pod nosem. Doskonale wiedział, że nie to miałam mu za złe. Podświadomie czekałam, czy poruszy dalej ten temat, ale nic nie powiedział, kiedy splótł palce z moimi i wszedł do budynku, a potem do windy.

Uniósł kącik ust, kiedy zauważył, że zabrałam rękę i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość. Żadnego obściskiwania się, dopóki mi nie przejdzie wkurzenie.

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz