Rozdział 11

88 4 0
                                    

- Jak to, kurwa, ma broń?! – aż zachłysnęłam się w przerażeniu. – Skąd ty wiesz takie rzeczy? A co jeśli ma pozwolenie?!

Niczego nieświadomy przyjaciel zaczął rozstawiać nasze zamówienie.

- No słuchajcie. Była promocja i pani Basia dała nam jeszcze po małym eklerku do spróbowania! Chyba testuje nowy smak, bo wypełnienie jest zielono-czerwone.

Postawił przede mną dwa talerzyki ze słodyczami i ogromną filiżankę czarnej kawy.

- Siedzicie razem? Zająłeś mi miejsce, stary – i z udawanym oburzeniem spoczął na zielonym fotelu tyłem do potencjalnego niebezpieczeństwa.

Michał wyciągnął telefon i ze zmarszczonym czołem zaczął czegoś szukać.

- Michał – szepnęłam. - Musimy zawiadomić policję! Przecież on może być niebezpieczny. To nie jest pieprzony Teksas! Tu nikt nie chodzi po mieście z rewolwerem, do jasnej cholery!

- Poczekaj chwilę. Ja to załatwię.

Z frustracji przeczesałam włosy.

- Jak?! W jaki sposób?!

- Po prostu mi zaufaj, ok?

Odetchnęłam głośno próbując przywrócić równowagę swoim myślom. Jakie zaufaj?! Znam kolesia krócej, niż mgnienie oka i nagle mam mu powierzać życie? Obserwuje mnie szaleniec, a ja mam być spokojna?! Wszystkie komórki w moim ciele krzyczały, żeby zerwać się z miejsca i uciec do domu. Zamknąć się w mieszkaniu, wziąć długą kąpiel i popracować przez tydzień w czterech ścianach.

Tymczasem drżącą dłonią sięgnęłam po kawę i usilnie starałam się nie krzyczeć w panice.

Michał wstał i przeszedł jak gdyby nigdy nic obok podejrzanego.

- Matylda. Co jest? Widzę przecież.

Pokręciłam głową nie mogąc chwilowo wydobyć z siebie głosu. Powinnam być odważna i pełna brawury. A jedyne o czym mogłam myśleć, to scena z filmu akcji, w której to terrorysta wyciąga broń i zabija wszystkich w kawiarni. Bohater nie zdążył uratować ukochanej i dostała kulkę w głowę.

Odstawiłam filiżankę i złapałam za eklerka.

- To jaki masz plan na teraz? – zwróciłam się do bliźniaka. – Wróciłeś ze Stanów z konkretnym doświadczeniem. Szukasz pracy? Będziesz zakładał coś swojego?

- W sumie rodzice zadają mi to samo pytanie od momentu, w którym zjawiłem się u nich w progu... I nie wiem. W Polsce miałem tylko do wyboru finanse, ale będąc przez jakiś czas w Kalifornii zaufałem instynktowi i rozkręciłem się z perfumami.

- Może teraz też warto? Jestem pewna, że znajdzie się zbyt na niszowe zapachy.

Zaśmiał się gorzko.

- Ale to wszystko wymaga potężnych nakładów finansowych, badania rynku, odbiorców. Same laboratoria często są wybredne jeśli chodzi o nową markę: jeśli nie złożysz zamówienia na konkretne minimum ilościowe, nie masz nawet o czym rozmawiać. Linia zapachów powstaje miesiącami. Dodatkowo cała machina reklamowa – zaczepianie i proszenie o współpracę influencerek to jakiś koszmar.

- Oj tak. Nie zapomniałam tej traumy.

Popiliśmy kawy i przyszedł mi do głowy fantastyczny pomysł.

- Ile czasu zajmuje stworzenie dwóch zapachów? I ich produkcja?

Potarł brodę.

- Masz na myśli konkretne profile zapachowe? Znałbym myśl przewodnią i efekt jaki by ktoś chciał uzyskać?

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz