Rozdział 27

98 3 3
                                    

Przez dwie krótkie chwile niemalże widziałam, jak obracają się w głowie ojca trybiki. On naprawdę rozważał opuszczenie tego budynku, żeby nie rozmawiać o mafii. Trochę nawet mi zaimponował. A potem otworzył usta i wróciliśmy do normy.

- Zrobię Cię uprzejmość i poświęcę chwilę czasu. Jednakże musisz mieć świadomość, że większość spraw jest tajna.

Powstrzymałam przewrócenie oczami. Do końca będzie udawał, że ma nad wszystkim kontrolę.

Tymczasem on usiadł na niewygodnej kanapie i z przyjemnością zauważyłam, że niekoniecznie dobrze wyszło mu powtórne nałożenie maski nonszalancji. Nerwowo unoszący się kącik ust burzył postawę opanowania. Idealnie.

- Czego dziadek od Ciebie oczekiwał w związku z tym całym mafijnym półświatkiem?

Znowu go zaskoczyłam: drgnął lekko i uniósł brwi.

- Prosto do sedna, prawda? Od kiedy Ty jesteś taka bystra? – zadał mi to pytanie z pełną powagą i autentycznie pierwszy raz zaczął mi się wpatrywać, jakby dopiero teraz znalazł we mnie godną dyskusji osobę.

Nie podjęłam rękawicy. Od dawna nie mam potrzeby udowadniać czegokolwiek w tej rodzinie. Już wystarczająco błaźniłam się przed Teodorem, który przez większość czasu traktował mnie jako swoją ozdobę.

- No cóż. Sugestywne spojrzenia nie sprawią, że będę bardziej rozmowny – wymamrotał, co generalnie nieco zaprzeczało temu, co mówił.

- Mój tata był wspaniałym człowiekiem – podjął widząc, że nie zamierzam mu niczego ułatwiać. – Kiedy czasy były ciężkie, my zawsze mieliśmy co postawić na stole i zjeść. Mama pracowała w maglu: to ciężkie, fizyczne zajęcie. Problemy zaczęły się, kiedy ją zwolnili.

Usłyszałam zniecierpliwione sapnięcie za plecami: Kamil nie musiał specjalnie ukrywać tego, co sądzi o takim omijaniu tematu. Uśmiechnęłam się do niego i mrugnął mi rozbawiony. Każdy z nas doskonale wie, że ojciec gra na czas. To powód, dla którego odstawia tę szopkę, nieco mi jeszcze umyka.

- Dlaczego mnie nie słuchasz? – ojciec fuknął obrażony i założył ręce na pierś.

- Bo nie mówisz tego, o co poprosiłam. Ja nie mam ochoty słuchać żadnych wyjaśnień: po co, dlaczego, kto i kiedy. To niewiele mi pomaga. Mam czerwoną tarczę na plecach i chcę wiedzieć jak się jej pozbyć.

- Bez historii będziesz ignorantką!

Kolejna stara śpiewka. Miłośnik historii, ale tej wybiórczej, żeby nie męczyć głowy i móc w razie czego powiedzieć, że ten okres nie jest jego ulubionym.

Pokręciłam głową.

- Ty jesteś, a znasz historię. Do rzeczy, ojcze. Co miałeś robić dla dziadka? Albo co robił, że mógł mi narobić długu?

- Myślę, że blefowałaś z tym Siergiejem, wiesz? Chciałaś mnie tylko teraz nastraszyć, bo skoro Ty przeżyłaś, to znaczy, że to nie był Siergiej – palnął po krótkim namyśle, jakby właśnie doszedł do wniosku, że nie będzie kontynuował opowieści.

- Kochanie! Czyj to samochód na podjeździe i nie chce wjechać do nas? – głos matki przerwał ciszę w salonie. Wszystko jasne, czekał aż ktoś odwróci naszą uwagę.

- Wspaniale, macie czas do końca następnego tygodnia, żeby opuścić mój budynek. W razie opóźnień, ktoś ode mnie Was odwiedzi i pomoże się spakować.

Wstałam kończąc rozmowę.

- Matylda? Dziecko! Może zechcesz się wytłumaczyć co to wszystko ma znaczyć?!

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz