Rozdział 24

63 4 0
                                    

Wszelkie pozory eleganckiej imprezy dla wyższych sfer zniknęły wraz z pierwszym GORZKO GORZKO wykrzyczanym przez wujków i ciocie moich przyjaciół. A potem już posypały się kolejki wódki, teksty w stoliku obok ,,ze mną się nie napijesz, Marianku?!" i nieubłagane hity disco polo szturmem wchodzące mi pod skórę.

Jakiś nastolatek pojawił się przy moim krześle sekundy po tym, jak DJ puścił pierwsze ,,Jesteś szalona". Nieproporcjonalnie chudy i tyczkowaty wyglądał tak, jakby przez noc urósł na całą tę wysokość i jeszcze niekoniecznie zdążył przywyknąć. Twarz miał absolutnie przeciętną, co w przypadku nastolatka w burzy hormonów jest już ogromnym plusem.

- Pozwoli Pani, że się przedstawię – zaintonował basem, żeby na koniec leciutko zapiać. – Nazywam się Wojciech Balicki i chciałbym zaproponować Pani taniec.

Uśmiechnęłam się zauroczona jego bezczelną pewnością siebie. Sama chciałabym mieć tyle wiary we własne możliwości w jego wieku.

- A powiedz, Wojtuś, ile Ty dokładnie masz lat? – wypalił Kamil zanim zdążyłam odpowiedzieć.

Młody zaczerwienił się potężnie i wyprostował się jeszcze bardziej.

- O, cześć wujku – zagadnął jak gdyby nigdy nic. – Szmat czasu się nie widzieliśmy!

Bliźniak zastukał kłykciami w stół.

- No już, dzieciaku, uciekaj. Dokładnie wiem ile masz lat, ale nie chcę Cię zawstydzać przed damami, skoro sam nie masz odwagi się przyznać.

Chłopak puścił mi oczko i odszedł.

- Nie powiem, zaimponował mi – Mery kiwnęła głową. – Ja w jego wieku chowałam się za matką na weselach, żeby tylko żaden wuj do mnie nie zagadał o szkołę. Jakimś cudem mam samych takich dziadów w rodzinie.

Kamil machnął ręką.

- Tu to samo! Odstrzelili się w najlepsze garniaki, ale poczekaj aż wódeczka uderzy im do głowy! Podczas jakiejś poprzedniej okazji, wujek Tomek pobił się z kuzynem Marcinem, bo UWAGA jeden krzywo patrzył na drugiego przez całą imprezę, a to przecież szczyt bezczelności. Potem dopiero okazało się, że kuzyn Marcin miał zapalenie spojówki i te krzywe spojrzenia i mrugania, to był sposób na radzenie sobie z bolącym okiem.

Huknęłyśmy z Maryśką śmiechem i od razu poczułam się jeszcze bardziej swojsko.

- U mnie były i takie i takie imprezy. Póki ojciec w miarę dogadywał się z dziadkiem, to mieliśmy więcej klasycznych popijaw, a potem już tylko eleganckie bankiety. Moja matka od zawsze aspirowała jak najwyżej się da. Szkoda tylko, że zapominała, iż pieniążki pochodzą od dziadka, a nie z ich ciężkiej pracy.

- Znowu się pokłóciłyście – Mery wyłapała mój gorzki ton.

Dopiłam drinka.

- A gdzie tam! Żeby to zrobić, musiałybyśmy rozmawiać, a ja unikam tego odkąd wróciłam z delegacji.

- Może i słusznie? Z tego, co pamiętam, to chyba bardzo zależało jej na Twoich pieniądzach – Kamil dodał z przekąsem.

- I udziałach! Nie zapominaj o udziałach w firmie! – zakrzyknęła Mery.

A ja wdzięczna za przyjaciół wzruszyłam tylko ramionami. Nie lubię rozmawiać o nieprzyjemnych sprawach rodzinnych.

- Może lepiej szocik na poprawę humoru i idziemy w tany? – Kamil potarł ręce zachwycony własnymi słowami. – I nie myśl sobie, że odmówisz, Tilly. Takich Wojtusiów tu jest na pęczki, nie zostawimy Cię na pastwę losu.

- Nah! Pierwszy taniec jest Wasz – zakrzyknęła Maryśka polewając nam do kieliszków resztkę bimbru. – Ja pójdę do toalety i uzupełnię zapasy.

Mafijny DługOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz