05. He's not like us.

1K 113 103
                                    

Przeszłość.

W całym swoim życiu Louis był szczęśliwy tylko jeden raz przez jedną, krótką noc. Siedział na patio w domu Stana, podczas jednej z pijackich nocy pod koniec pierwszej klasy liceum. Palił papierosa, czując się jak gówno, ponieważ tamtego dnia miał ogromną kłótnię z mamą — kobieta wrzeszczała na niego za znalezione narkotyki, a on krzyczał, że to tylko nieszkodliwa marihuana. Oczywiście Jay o tym wiedziała, ale przecież nie była głupia. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że próbował zdecydowanie twardszych narkotyków i dodatkowo mieszał je z alkoholem oraz papierosami. Zagroziła mu, że wyrzuci go z domu, a Louis zarzucił jej, że była złą matką. Twierdził tak, ponieważ Jay zawsze o niego dbała, nie pozwalając mu w gimnazjum na wiele niebezpiecznych rzeczy, czego on zwyczajnie nie chciał widzieć, gdyż był zdania, że jest młody i musi się wyszaleć. Aktualnie bardzo tego żałował, ale nie zdecydował się skończyć z licznymi nałogami.

Lydia usiadła obok niego i objęła go mocno swoim silnym ramieniem. Była dla niego jak starsza siostra, która dbała o niego wtedy, kiedy on uważał, że rodzice odwrócili się do niego plecami. Zawsze była dla niego i zawsze dawała mu to, czego potrzebował.

— Twoja mama ma rację. Wiesz, że narkotyki to gówno, co nie? — zapytała, na co Louis jedynie wypuścił dym z płuc. — Czasami wystarczy jeden dopalacz i już możesz zapaść w śpiączkę. A na głodzie lub zbierając zapasy na całą godzinę możesz posunąć się do wielu okropnych rzeczy.

— Zamknij się, Lyds. Mówisz tak, jakbyś sama nie brała.

— Tak się składa, że z całej naszej szóstki ćpam najmniej, więc się mnie słuchaj — mruknęła, po czym wzięła ramię, żeby zapalić papierosa. – Nie złość się na nią. W końcu jej przejdzie, więc...

— Czyli mówisz, żebym przestał ćpać? — burknął niezadowolony, a Lydia się zaśmiała, odpalając papierosa.

— Nie, po prostu się nie wściekaj na matkę, która chce dobrze. I ogranicz ćpanie, bo robi się to niebezpieczne.

Louis ograniczył ćpanie jedynie do imprez — już więcej niczego nie zażył w samotności, tylko gromadził narkotyki, dopóki spotka się w opuszczonej kamienicy na kolejnej libacji alkoholowej, jak lubiła mówić jego mama. Było tak przez całą drugą klasę, kiedy zaprzyjaźnił się z Zaynem, Liamem i Niallem. To on pokazał im imprezowe życie i to on dał im pierwsze używki. Do niczego ich nie zmuszał, więc miał czyste sumienie.

Wszystko zmieniło się podczas tych wakacji, ponieważ zdecydował się pozwolić sobie na więcej. Coraz częściej spotykał się ze swoim dilerem, coraz częściej palił, coraz częściej uprawiał seks z przypadkowymi ludźmi i coraz częściej po skończeniu działania dawki miał ogromny spadek nastroju.

— O czym myślisz? — zapytał Harry, dźgając Louisa w dłoń, by zwrócić na siebie jego uwagę.

Mam ochotę zrobić powtórkę sprzed ostatnich dwóch dni i aż mnie trzęsie na myśl o kolejnej, ostrej dawce i wypełniającym go po niej szczęściu.

— O tobie, Loczku — odpowiedział, na co Harry się zaśmiał. — Dodałeś już to zdjęcie? Wysłałem ci na instagramie w prywatnej wiadomości.

— Och, już patrzę, bo przez tę całą matematykę wyleciało mi to z głowy.

Na policzkach bruneta pojawił się blady rumieniec. Louis nie rozumiał, jak chłopak mógł się aż tak przejmować zwykłą matematyką cztery godziny później. Według niego nauczycielka nie miała racji, więc nie warto było psuć sobie tym humoru. Rozumiał jednak, że dla Harry'ego, który spędził całe życie w izolacji było to coś nowego, przez co bardzo to przeżywał.

Don't judge a book by its cover | larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz