CH16. How you think I look
To nie było tak, że Harry był obrażony, ponieważ nie był ani odrobinę. To nie było również tak, że dramatyzował i przesadzał, ponieważ tego też nie robił. Louis mimo swojego przyćmionego narkotykami umysłem wiedział i rozumiał, dlaczego zaraz po tym, jak spotkali się w szkole, brunet nie chciał z nim rozmawiać i ciągle niczym w amoku powtarzał, że już nie jest przez niego kochany. Zapewniał go, że tak nie było, ale problem polegał na tym, że Harry miał tak wyprany mózg przez swoich rodziców, którzy nauczyli go, że miłość polega na posłuszeństwie i można było sobie wybrać dni, w których się nią kogoś darzyło. Przerażała go ta wizja i bał się, że był zbyt słaby, żeby pokazać Harry'emu, iż było inaczej. Prawdą jednak było to, że Louis sam był za bardzo zniszczony, żeby móc pomóc mu i to bolało. Świadomość, że nie jest się wystarczającym, żeby pomóc osobie, którą się kocha.
Usiadł obok niego w ławce i położył dłoń na jego, by zwrócić na siebie uwagę, ale jedynym, co się stało, to było szybkie odsunięcie przez Harry'ego ręki. Louis spojrzał na niego, chcąc odczytać jego emocje, ponieważ chłopak był niczym otwarta księga, jeśli chodziło o uczucia, ale tym razem brunet miał bardzo neutralny wyraz twarzy. Nawet nie wyglądał na złego, ani smutnego — powietrze wokół niego pachniało obojętnością, która uderzyła prosto w serce Louisa.
— Wiem, że wszystko zepsułem, ale...
— Nie odpisywałeś mi na żadne wiadomości przez kilka dni, Louis. Musiałem zadzwonić do twojej mamy, żeby upewnić się, że jesteś bezpieczny i wiesz co? Ona sama nie wiedziała, gdzie w ogóle jesteś. Dlatego napisałem do Nialla i... — Przerwał, by zaczerpnąć oddech. — Wysłał mi twoje zdjęcie w wymiocinach. Louis, tak nie może być. Proszę, pójdź na leczenie, nie dla mnie, bo mnie już nawet nie kochasz, ale dla siebie i swojej mamy.
Louis zmarszczył brwi, wpatrując się w niego zaskoczony.
— Dlaczego uważasz, że cię nie kocham? Nigdy nikomu nawet nie powiedziałem tych dwóch słów, bo tego nie czułem, ale teraz jestem. Kocham cię bardzo mocno, Loczku.
— Nie wierzę ci. Nie chcę tobą manipulować, ale nie umiem ubrać tego w odpowiednie słowa. Gdybyś mnie kochał, to nie ignorowałbyś mnie przez kilka dni i nie uciekł do narkotykowego towarzystwa. Lou, ty się nawet nie starasz ograniczyć. Cały czas palisz to całe zioło i ciągle jesteś pod wpływem. Nie znam cię — powiedział zciszonym głosem. — Nie wiem, jaki jesteś, kiedy nie przemawiają przez ciebie narkotyki. Nie wiem, czy kocham prawdziwego ciebie.
— Przy tobie jestem najprawdziwszą wersją siebie — oznajmił twardo. Jego serce biło niemal z prędkością światła w klatce piersiowej, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. — Pamiętam prawie wszystko, co ci powiedziałem i każdy mój gest, każde przytulenie i pocałunek są jak najbardziej szczere, Harry.
Nie otrzymał odpowiedzi. Brunet jedynie westchnął cicho i poprawił się na swoim krześle i dopiero teraz Louis zauważył, że był bardzo zmęczony i przygnębiony. Tego dnia jego twarz sprawiała wrażenie zapadłej, bez kolorów i ani cienia uśmiechu.
Miał wyrzuty sumienia, które będą mu o sobie przypominać do końca życia. Nie mógł uwierzyć, że to on doprowadził tego chłopaka do smutku i zmęczenia, i przez niego pewnie nie zmrużył oka, ponieważ Niall nie pomyślał i wysłał mu zdjęcie z najgorszego momentu imprezy.
— Lou, nie chciałbym, żebyś umarł — odezwał się nagle Harry.
Te słowa uderzyły w niego tak mocno, że na moment zapomniał, jak się oddychało. Sapnął głośno i poruszył się niespokojnie na krześle, a następnie objął ramieniem chłopaka, a drugą rękę ułożył na jego kolanie. Pospiesznie odgarnął palcami kilka loków z jego twarzy, by złożyć mocny pocałunek na jego czole.
CZYTASZ
Don't judge a book by its cover | larry
FanfictionLouis Tomlinson był typowym bad boyem - w każdy weekend widziany był na alkoholowo - narkotykowych imprezach palącego papierosa. Przeklinał, obrażał innych, miał najgorsze oceny i ścigał się na motorach. Podczas szkolnej nocy filmowej poznaje Harry'...