CH12.Child in every way
Początkowo Louis chciał całkowicie zrezygnować z narkotyków z uwagi na wypełniające go wyrzuty sumienia po tym, jak zobaczył płaczącego Harry'ego. Udało mu się to przez dwa dni, które dla niego były prawdziwym piekłem — nie mógł skupić się na niczym innym, niż na blantach, które miał schowane w swoim pokoju, jego ręce trzęsły się dwa razy mocniej i przestawały na kilka minut po tym, jak zapalił zwykłego papierosa, a jego skóra była bledsza niż zazwyczaj. Harry pytał go z troską, czy wszystko było w porządku, ale Louis go zbywał, mówiąc, że niedługo zacznie się sezon przeziębień. Brunet odpowiadał mu kiwnięciem głową i miłym dotykiem na spiętym ramieniu.
Dlatego czterdzieści osiem godzin po pierwszej wizycie Harry'ego w jego domu, zapalił jednego blanta. W jednym momencie poczuł, że odżył. Jego płuca wypełniły się dymem, a skołatane serce zaczęło bić wolnym, spokojnym rytmem. Spokojnym w porównaniu do jego tętna sprzed ostatnich dwóch dni, kiedy na opasce widział zawsze powyżej stu dwudziestu uderzeń na minutę.
— Trochę mi lepiej — mruknął Niall, dosiadając się do Louisa, Zayna i Liama na stołówce. Chłopak wyglądał bardzo zdrowo i radośnie. — Odstawiam twarde narkotyki. Definitywnie i ostatecznie.
Zayn odpowiedział mu głośnym prychnięciem.
— Uhm, zobaczymy za kilka dni lub na kolejnej imprezie.
— Hej, wcale nie jestem uzależniony. Wszystko mam pod kontrolą — zaprzeczył gwałtownie, jednocześnie rozlewając odrobinę kawy, którą trzymał w dłoni. — Jeden skręt nie sprawi, że znowu będę zachowywał się jak dzikus przez następny tydzień. Co najwyżej się rozluźnię pijąc zimne piwko i popalając co jakiś czas.
— Mike ma jakieś zjebane skręty, więc poszukaj sobie nowego dilera — mruknął Liam neutralnym głosem. Louis spojrzał na niego, by upewnić się, że wszystko było w porządku i jak się spodziewał, osiemnastolatek był zmęczony po dwóch dniach ostrej imprezy. — Chociaż Louis nie narzeka.
— Nie narzekam, mam się całkiem dobrze — zgodził się, po czym czując na sobie spojrzenie Zayna, zaśmiał się głośno.
— W takim razie koniecznie musimy się spotkać po szkole u Mikey'ego. Nie ma co marnować tak dobrego towaru.
Louis przeniósł spojrzenie na Harry'ego, który siedział przy stole z rudowłosą dziewczyną, która tłumaczyła mu ostatni temat z matematyki. Poprzedniego dnia umówili się, że pojadą razem na łąkę, gdyż obydwoje zgodnie stwierdzili, że spędzali ze sobą zbyt mało czasu. Nie mógł go tak po prostu wystawić dla chłopaków — jeśli nie chodziłoby o narkotyki, to prawdopodobnie sam by mu zaproponował wspólne wyjście, ale z tyłu głowy wciąż miał prośbę bruneta o to, by przestał niszczyć swoje ciało. Dlatego aktualnie stał przed wyborem kłamstwa, a spędzeniem czasu z przyjaciółmi.
Westchnął cicho i ponownie spojrzał na Zayna.
— Ja odpadam. Umówiłem się z Harrym i zresztą też chciałbym trochę ograniczyć. — Zrobił przerwę, a kiedy zauważył zaskoczenie na twarzach przyjaciół, przewrócił oczami. — Kurwa, nie pytałem. To moja decyzja, więc nie musicie się martwić.
— Nie musisz być taki niemiły — powiedział z niesmakiem Niall.
— Uważaj, bo się popłaczesz. — Przejechał palcami po swoich włosach, jednocześnie nerwowo podrygując nogą. Miał już dość rozmowy z chłopakami, chciał jedynie zamknąć się w swoim pokoju z Harrym i już nigdy więcej nie musieć z niego wychodzić. Przy brunecie czuł się najbezpieczniej. — Eh, przepraszam — mruknął, gdy zauważył, że zapadła niezręczna cisza. — Po prostu Harry mnie poprosił, żebym ograniczył i trochę mi siadło na banię z niedoborów.
![](https://img.wattpad.com/cover/302028189-288-k205749.jpg)
CZYTASZ
Don't judge a book by its cover | larry
FanfictionLouis Tomlinson był typowym bad boyem - w każdy weekend widziany był na alkoholowo - narkotykowych imprezach palącego papierosa. Przeklinał, obrażał innych, miał najgorsze oceny i ścigał się na motorach. Podczas szkolnej nocy filmowej poznaje Harry'...