19. Don't judge a book by its cover

656 89 54
                                    

CH19. Don't judge a book by its cover

Poczuł, jak materac jego łóżka się ugiął. Wstrzymał oddech, kiedy szczupłe ramię otuliło jego talię, a klatka piersiowa przysunęła się do jego pleców. Po chwili mokra od łez twarz wtuliła się w jego kark, który został przez niego łagodnie pocałowany.

— Wiem, że nie śpisz — powiedział Harry, po czym wypuścił drżący oddech. Louis zadrżał. — Proszę, nie unikaj mnie. Porozmawiajmy.

Przez dłuższą chwilę szatyn nie ruszył się ani o milimetr, zbyt przytłoczony wyrzutami sumienia. Nie mógł znieść tego, że doprowadził Harry'ego do tak silnego płaczu i nawet nie wiedział, co mu zrobił. Miał jedynie nadzieję, że nie było to coś, czego się nie dało naprawić.

Zsunął dłoń chłopaka ze swojej talii, a następnie odwrócił się w jego stronę. Niepewnie spojrzał mu prosto w oczy ze wstrzymanym oddechem, a jego oczy wypełniły się łzami, kiedy zobaczył, w jak fatalnym stanie był Harry. Brunet miał zaczerwienione i opuchnięte oczy oraz policzki, jego lekko przydługie włosy były w nieładzie, a usta miał całe pogryzione i zakrwawione. Louis pospiesznie spojrzał w dół i zauważył, że miał na sobie jego krótkie spodenki, dzięki czemu ujrzał owinięte bandażem kolano.

— Co ci się stało? — zapytał cicho, nie dowierzając temu, co widział. Zacisnął mocno dłonie w pięści w oczekiwaniu na odpowiedź.

— Byłeś naćpany i nie chciałeś wrócić, a ja sam nie byłem trzeźwy, więc kiedy próbowałem cię pociągnąć, przewróciłem się na chodniku. Nic się nie stało, po prostu je sobie trochę otarłem — wytłumaczył zduszonym głosem, a następnie wrócił spojrzeniem do oczu Louisa. — Wiem, co się dzieje w twojej głowie. Nie martw się, wybaczam ci to, co się stało. Ja też trochę dramatyzowałem i przez to strucie nie byłem sobą.

— O czym mówisz? Pamiętam tylko, że nalałem ci te dwa drinki i... Ty wiesz, dlaczego tak w ciebie wmuszałem. — Przerwał, ponieważ Harry nie zareagował na jego słowa, co potwierdzało jego słowa. Zacisnął usta w wąską linię. — Przepraszam. Nie chciałem, ale na pewno nie pozwoliłbyś mi...

— Nie kończ, proszę. Dobrze wiem, jaki proces myślowy zaszedł w twojej głowie, Louis. Wiem, w jakim celu i dlaczego to zrobiłeś.

— Więc dlaczego na mnie nie nakrzyczysz? Byłem dla ciebie okrutny.

Chciał, żeby Harry na niego nakrzyczał i chciał, żeby Harry wyładował na nim swoją złość, żal i każdą inną emocję. Louis go wykorzystał do swoich celów i skrzywdził go, dlatego ostatnim, czego pragnął, to takiego łatwego wybaczenia. Powinien się postarać wynagrodzić mu każdą chwilę z poprzedniej nocy.

— Nie chcę na ciebie krzyczeć. Chciałbym, żebyś nie był uzależniony i pozwalał mi się kochać. Tylko tyle, Louis.

Potarł twarz wierzchem swojej dłoni. Jego powieki kleiły się do siebie, a zmęczone ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Zapadał się w materacu, wysyłając ciepło do klatki piersiowej Louisa i usilnie próbując nie zasnąć. Prawdopodobnie nie zmrużył oka od momentu, w którym przyprowadził go do domu.

— Kocham cię, Harry. Wiem, że zawaliłem, ale naprawdę bardzo mocno cię kocham. Obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę — powiedział szybko, w międzyczasie zaciskając dłoń na zimnej dłoni Harry'ego. — Nigdy więcej cię nie zawiodę, przysięgam. Będziemy chodzić na randki, będę cię przytulał, całował i pokazywał, jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Już nigdy nie będziesz przeze mnie płakał.

Pochylił się i złożył pocałunek na jego klatce piersiowej tuż w okolicy serca. Nie mógł powstrzymać się przed tym, by później nie zacząć całować całej jego opuchniętej twarzy. Chciał zabrać go do łazienki, umyć jego ciało i włosy, dać najwygodniejsze i najcieplejsze ubrania, jakie miał, po czym położyć się z nim w łóżku, przykryć swoją kołdrą i utulić do snu. Zasługiwał na odpoczynek.

Don't judge a book by its cover | larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz