Rozdział 4

147 2 0
                                    

Evan
Nie ma jej już trzecią godzinę, i szczerze zaczynam się martwić.
- Żadna nie uciekała z domu - zauważył Alan. Ja bawiłem sie kluczykami od auta. Ethan siedział na hokerze i patrzył na naszą dwójkę.
- Żadna nie była tak zniszczona oraz trzy lata w burdelu. Rok maks dwa. - odpowiedziałem zerkając na zegarek.
- Szczerze dlaczego ona ? - Ethan patrzył na naszą dwójkę.
- Chce żeby się ze mną ... -
- Przespała - wtrynił się Alan.
- No kiedyś ci jebne - zagroziłem - zaufała i powiedziała wszystko o systemie jaki tam jest. Rozpierdolimy to z twoim ludzmi Ethan w drobny mak - odpowiedziałem. Alan wstał zszokowany.
- Acha czyli ją w sobie rozkochasz udając że ją kochasz, a potem nara bo już nic innego nie potrzebuje chodziło tylko o informacje o burdelu ? - omało nie krzyknął i teraz to on patrzył na dwójkę osób przy wyspie. - Jeśli tak to wole jej od razu kupić mieszkanie daleko od was, i pomóc znaleźć pracę. - dodał rozgniewany. No ewidentnie to tak wyglądało.
- Nie porzuce bo się zakocham - odpowiedziałem stanowczo. Dyskusja zakończyła się bo trzasneły drzwi wejściowe.
- Wróciłam Evan -
- Co ci sie stało ? - patrzyłem zdezorientowany na brata.
- Nic spokojnie - wbiegała po schodach. Miała całe dłonie w krwi.
- Naomi co ci się stało ? - tym razem ja zapytałem.
- Nic naprawdę Evan. -westchnąłem cicho i wstałem - Wiem że moja prawda nie liczy się dla ciebie Evanie - dodała i zaczeła iść na górę.
- Stój - wykorzystałem jej zjebaną psychike i strach. Wiem że to było nie w porządku ale trudno. Wbiła wzrok w schody jak złapałem ostrożnie jej dłonie.
- Evan - zagroził mi brat.
- Wiem wiem - odpowiedziałem, spojrzałem na niego. Był wściekły. - idz na góre pomoge ci to ogarnąć. - chciałem podejść do Alana.
- Jeśli nie chcesz dostać w pysk to stój w miejscu - mruknął.
- Podpisuje się po tym. Evan chcesz żeby ci zaufała a ty wykorzystujesz jej strach, czy ciebie do reszty pojebało ? - przeszedł do sprawy Ethan. Czułem się jak zbity pies.
- Wiem ale ... -
- Sama by ci powiedziała jakby chciała. Ja ją zapytałem. Odpowiedziała że nic takiego. No to dziękuje i do widzenia. Nie drąże tematu do cholery. - dodał Alan.
- Obiecuje że ... -
- Przeprosiny będzie miała w dupie. Owszem powie że niby przyjmuje ale myślisz że ile ona razy to niby słyszała - oboje mają racje. Polazłem w milczeniu na górę. Siedziała na skraju łóżka i wgapywała się pod nogi. Przebrała się i zmyła krew. Skóre na zewnętrznej stronie dłoni miała prawie całą zdartą. Zabrałem apteczkę z łazienki ale coś zauważyłem między ręcznikami. Nie chce jej grzebać w rzeczach, ale mnie to nie zapokoiło. Nie widziała mnie. Ostrożnie sprawdziłam. Nóż z kuchni. Tylko po co jej to niby.
- Naomi przepraszam. Nie chcesz mówić to nie, powinienem to zakceptować. - mówiąc to usiadłem obok niej i nasączyłem wacik spirytusem.
- Nie masz za co przepraszać. To ja nie powinnam przed tobą mieć tajemnic - głos miała cichy i chrapliwy.
- nie prawda. Każdy człowiek ma jakieś tajemnice i powinno się to uszanować. - odpowiedziałem. Przemywałem jej rany a ona nawet się nie wzdrygneła czy sykneła. Mógłbym je nawet zlać spirytusem a ona nie mrugnie.
- Ale ja nie jestem człowiekiem. - pytanie ciśnie się samo na usta.
- To kim ? -
- Szmatą którą możesz pomiatać bo jest bardziej płochliwa niż mysz przed kotem. - zabolały te słowa. Naprawdę się zakochuje. Delikatnie podniosłem jej podróbek i spojrzałem w oczy.
- Naomi to nie jest prawda. - delikatnie całowałem jej czoło i przytuliłem do siebie. Gładziłem jej plecy a ona się wtuliła. Inna już by płakała ale nie ta kruszyna.
- Naprawdę tak uważasz ? - wymruczała w moje ramie.
- Tak Naomi jesteś przepiękną dziewczyną którą dosiegnął niesprawiedliwy los. Żeby potem mógł pojawić się ja. -
- Wielmożny księciu i łaskawca - odwróciłem się i spojrzałem na Alana.
- I wrednego jego brata - odpowiedziałem z uśmiechem. Naomi wtuliłem w bok.
- Dobra to jak się przelecicie to chodźcie na film - dodał .
- Alan debilu ! - krzyknąłem za nim. Spojrzałem na Naomi. Wzrok miała wbity w drzwi ale nie widziałem strachu raczej smutek.
- Powiesz mi co się dzieje ? - westchneła cicho.
- Kiedyś ćpałam, a rodzice mnie sprzedali tylko po to żeby się mnie wyzbyć. - aż taki wielki to nie jest powód. - Raz mój brat spróbował byliśmy sobie naprawdę bliscy. Nie wiem po prostu kurwa nie wiem, dlaczego w tamtym momencie się przechylił i spadł z dachu. Wiem że to moja wina a burdel to odkupienie winy - teraz to marze żeby się rozryczała.
- Nie twoja to poprostu nieszczęśliwy wypadek. - odpowiedziałem. Pocałowałem ją w skroń.
- Kłamiesz - mrukneła. Czyli bez winka też się da, ale na dole raczej nie.
- Nie kłamie Naomi. Kocham cię i nie chce żebyś się czuła winna z czymś co nie było i nie będzie twoją winą. - odpowiedziałem przez co zamilkła. Ale plan powoli działa.
- Sama nie wierze ale czuje się bezpiecznie - odszepneła. Chciałem z nią spać i wiem że mogę i wiem że jej to zwisa.
- Bardzo się cieszę. Chodz na dół chociaż zapewne oglądają na skraju jutra albo piratów z karaibów. - odpowiedziałem. Delikatnie jeszcze złapałem jej dłoń. Coś ty sobie zrobiła i po co ci kochanie nóż w ręcznikach ? zapytałem w myślach.
- Musiałam się wyrzyć a nie umiem płakać i w drzewo napieprzałam - widziałem te rumieńce wstydu. Pocałowałem jej czoło.
- Jeszcze cię naucze - szepnąłem. I wstałem jej pomagając.
- Może lepiej nie - dopowiedziała na schodach.
- Naomi w skali od jednego do dziesięciu - rzucił Alan, a Ethan zaczął się śmiać.
- Jebnij się w ten pusty łeb starszaku - odpowiedziałem z politowaniem. Usiadłem na kanapie a Naomi obok. Jej podałek kieliszek wina.
- Evan - mrukneła, ale i tak wzieła. Siedziała w rogu ale skoro tak woli proszę bardzo.
- Oglądamy piratów czy coś innego ? - zapytał Alan. Spojrzałem na niego.
- Cassadela miasto duchów - wyparowała Naomi.
- Łap i wpisz - Ethan rzucił jej pilota.
- Ale to nie horror ? - oparła stopy na boku moich ud. Spojrzałem na nią, chciała cofnąc ale złapałem jej kostki.
- Nie skąd zwykły śmieszny film. - odpowiedziała ze spokojem. Jedynie zgieła palce u stóp. Coś jest na rzeczy. Włączyła film i dyskretnia oddała mi pilota z małym uśmiechem.
- Kurwa miał nie być horror ! - krzyknął Alan owijając się w kocyk. Naomi oparła się o moje ramie, wtulając w bok. Mogę śmiało stwierdzić że to ze strachu. Bawiłem się końcówkami jej włosów.
- Brawo krótko z nim - Ethan uśmiechnął się i wstał z kanapy po pizze. Alan siedział pod czarnym kocem.
- Chłopie ale to jest naprawdę horrorek ciesz się że zakonnicy nie puściła - odpowiedziałem z uśmiechem. Alan posłał nam mordercze spojrzenie.
- Dobra dzieci żarcie jest - Ethan położył na stole otwarte pudełko.

***
Ogarnąłem się do spania ale zgarnąłem kołdrę z łóżka. Polazłem do Naomi. Spała w najlepsze albo udawała. Ostrożnie położyłem się obok i objąłem ją w tali.
- Ktoś tu się boi spać sam - wymamrotała. Przekręcając się na drugi bok i kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Zastanawia mnie czy to kwestia jej zasad czy indywidualności.
- Nie prawda. Czy ja ci wyglądam na Alana ? - dopytałem. Chociaż na odpowiedz nie liczyłem. Oparłem policzek o czubek jej głowy.
- W połowie - wymruczała. No tak w sumie rodzeństwo. Zasnąłem po niej.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz