Rozdział 17

23 0 0
                                    

Alan (dwa dni póżniej)
Nie dam rady leżć dłużej. Chociaż od początku to bardziej Ana mnie ciągnie. Wyplątałem się z jej uścisku i upadłem w śnieg.
- Alan ! - krzykneła na mnie próbując złapać i podnieść ale ja ją odpychałem.
- Idż sama ja cię tylko spowalniam - odpowiedziałem ze spokojem.
- Nie prawda Alan - złapała mnie ale ją odepchnąłem z całej siły jaką jeszcze miałem.
- Prawda Ana idz. - rozkazałem. Siedziała naprzeciwko mnie i płakała. Kręciła przecząco głową.
- Alan prosze, nie spowalniasz mnie - wyszeptała, patrząc w śnieg.
- Ana zamarzniesz - wzruszyła ramionami. Podczołgałem się do niej i złapałem ramiona.
- Puszczaj - mrukneła.
- Musisz walczyć kobieto - wyszarpneła się.
- I kto mi to mówi. - wstała i się otrzepała a potem siłą mnie podniosła i zaczeła ciągnąć do wioski.
- Ana tylko się zmęczysz - ostrzegłem.
- Morda w kubeł - odwróciła się patrząc mi w oczy. - kocham cię Alan i nie zamierzam oddawać na skazanie - zatkało mnie więc zaczeła ciągnąć.

Evan (trzy dni póżniej)
Nie zmiernie się ciesze że wreszcie jakaś wioska.
- Kurna wreszcie coś innego niż tylko śnieg i jodełki czy tam sosny - Naomi mówiąc to przeciągła się. Zatrzymali nas strażnicy - no i plan o dupe rozbić. - dodała. Jak dobrze że Michael spał.
- Dzieńdobry imie poprosze - rozkazał strażnik.
- Ethan, Evan, Naomi i Michael - odpowiedział Ethan i upił trochę kawy. Strażnik odszedł a Naomi zrezygnowana oparła czoło o przedni fotel.
- Zapraszan za tamtym samochodem - dodał strażnik. Ja i Ethan westchneliśmy.
- KURWAAA - wrzasneła Naomi. Popatrzyłem się na nią - i co się gapisz całe trzy dni jedziemy i widzimy tylko jakieś zasrane drzewka albo wszędobylski śnieg. I dziwicie się że człowiek już kurwicy w tej puszce dostaje - dodała z wściekłością. Gładziłem jej ramie.
- Przynajmniej będzie cela - zaśmiał się Ethan za co dostał kopniaka w fotel.
- Dobrze że maluch się nie obudził - dodałem.
- Jasne niech nikt mnie nie słucha. -
- Zacznij siebie wyzywać a będziesz iść na piechote - ostrzegłem. Zamkła się a my staneliśmy przed domkiem z budynku wyszła drobna i młoda kobieta. Naomi od razu wysiadła a my za nią. Bójki nam tu nie trzeba. Przytuliły się od razu.
- Domyślam się że jesteś Ana - zaczął Ethan.
- Tak hejka - odpowiedział odciągłem Naomi.
- Gdzie jest ALan ? - warknąłem. Spojrzała przez moje ramie na Naomi. Która chwilę później zasłoniła mi widok Any.
- A mówisz że to ja dostaje kurwicy - mrukneła. Ethan mnie odsunął a strażnicy pojechali.
- Puszczaj mnie do kurwy - wyszarpnąłem się Naomi poszła gdzieś na chwile.
- Jeju jak dobrze że żyje - Ana mnie wymineła i podeszła do mojej dwójki.
- Powiedz co z nim - nie spuszczała ze mnie wzroku. Cicho westchnąła i schowała się za Naomi.
- Jest nieprzytomny od przedwczoraj. Uciekliśmy od Sashy bo raz albo prawie zamarzł albo zemdlał z bólu. Siłą go niosła po dwóch dniach marszu. A po chwili mi zemdlał i ... - spuściła wzrok i wbiła w śpiącego malucha.
- I ? - warknąłem i podeszłem do dziewczyn.
- No co co - odwarkneła - jest nieprzytomny. Daje mu kroplówki i inne bzdetu - dokończyła, patrzyła na mnie ze strachem.
- Nie musisz się go bać Any - Naomi od tyłu objeła ją. Westchnąłem zrezygnowany i odeszłem do Ethana. A przynajmniej chciałem ale Naomi złapała moją dłoń. - Nie uciekaj Ethan -
- I to się nazywa nowy pan - mrukneła Ana która trzymała Michaela.
- Ana - popchneła ją ostrożnie - Evan - pociągła mnie bliżej. - czy ja wam na psychologa wyglądam ? - dopytała z nutką ironi.
- Przepraszam Ana ale martwie się o niego - zacząłem
- Nie ma za co - odpowiedziała ze spokojem. Naomi przewróciła oczami i odeszła w stronę budynku.
- Sasha ci to zrobił ? - spojrzała na opatrunek.
- Nie skąd - zaprzeczyła.
- Naomi mówiła że jest do tego zdolny -
- On ? Nie w życiu - wymineła mnie ale widziałem to zakłopotanie. Polazłem na samym końcu do domku. Kiedy się rozebraliśmy, Naomi zaprowadziła wszystkich do kuchni a Ana mnie na górę.
- Ana skoro Nao uwierzyła w lepsze życie to ty może też ? - zapytałem, weszliśmy na piętro i podeszliśmy do jednych z drzwi.
- Ja to nie Naomi - odpowiedziała i otworzyła drzwi. Wielkie sine plany na żebrach, liczne zadrapania i rozwalona warga. - spokojnie żeber mu nie połamał. - dodała zapewne widząc moją mine.
- Zatłuke go - mruknąłem.
- Sashe ? - kienąłem głową i czekałem aż coś odpowie. Zapewne odmowe.
- Nawet ci pomoge - odmrukneła w odpowiedzi.
- Czyli nadgarstek to jego sprawka ? - wbiła wzrok w Alana. Objąłem ją i przytuliłem. - zakochałaś się - dodałem z lekkim rozbawieniem.
- On też - burkneła.
- Zmienny masz charakterek -
- I trudne życie - dodała i wyplątała się. Kiedy miała otworzyć drzwi dodała. - zabierzecie go teraz prawda ? - milczałem bo nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wyszła w takim układzie a ja spojrzałem na Alana. Zeszłem za nią na dół. Siedziała przy kominku z maluchem. Na plecy wskoczyła mi Naomi.
- Co się dzieje ? - zapytała od razu.
- Mam nieomylne wrażenie że ktoś tu się zakochał w Alanie i na odwrót. - odpowiedziałem zgodnie z moją prawdą.
- Nie zdziwiłoby mnie to jakoś specjalnie - odmrukneła.
- E zakochani - spojrzeliśmy na nich.
- Co - spuściłem wzrok na to co uporczywie ciągnie mi nogawke. Podniosłem strwożonko. Wtuliło się w nas.
- Naomi a co z blondynem ? - zeszła ze mnie i ubrała kurtke.
- Przepraszam na chwile - wynamrotała. Spuściłem razem z Ethanem wzrok.

Naomi
Zapaliłam patrząc na wszędobylski śnieg. Usłyszałam cichy trzask drzwi.
- Naomi - Ana oparła się obok mnie i zapaliła jednego.
- Nie żyje. Ethan i Evan chcieli zniszczyć burdel. Z moją pomocą chcieli go rozwalić od środka. Ale przez naszą sprzeczke plan poszedł się walić - w oczach poczułam łzy. - Zawiózł mnie do magazynu. Ethan go właśnie dżgał a malucha zabierali do sierocińca. Michael umierał na moich oczach z naszym synem na kolanach. - dokończyłam i zaciągłam się.
- To czemu się z nimi zadajesz - westchnełam cicho.
- Ethan stwierdził że w ramach rekompensaty będzie mi oddawał połowe tego co zarobił. Widze że też cierpi i widze jak patrzy się na malucha. - zaciągłam się
- Z poczuciem winy - zgasiła swojego.
- Evan przypałętał się za mną aż do nowego mieszkania, nie dawał za wygraną chce wychować go jak własnego syna tylko - zawiesiłam głos słysząc cichy trzask drzwi.
- Tylko co ? - Evan. No jego mi tylko brakowało.
- Nie ważne - zlazł z ganku i stał naprzeciwko mnie. Zapaliłam jeszcze jednego, zaciągnełam się i zaczełam kaszleć spojrzałam na paczki.
- Oddaj - Ana mi go zabrała a ja zapaliłam swojego.
- Ty na serio masz coś nie tak w głowie - rzuciłam do niej.
- Naomi - spojrzałam na Evana.
- Idz do niego - rzuciłam z maleńką nadzieją.
- Ethan z nim jest - przewróciłam oczami i wpatrzyłam się w niebo.
- A co ci mam powiedzieć ? Że cię kurwa kocham ?! - krzyczałam z tego wszystkiego - Nie wiem kurwa, raz czuje do ciebie wielką miłość i porządanie a za chwile ... nienawiść i to że jesteś pierdolonym mordercom - zaciągłam się i spojrzałam przez ramie na niego. Stał i wzrok miał wbity we mnie. - nie wiem kurwa a ty tego nie ułatwiasz. Raz jesteś uroczy i miły a za chwile wyglądasz jak siedemdziesiąt nieszczęść i jakbyś miał ochote mu przypierdolić - zaciągłam i przydusiłam.
- A myślisz że mi jest łatwo ? Kazałem zabić jego ojca, a malucha oddać do sierocinca. Według planu -
- I twój zajebisty plan - przerwałam mu z ironią.
- Trzeba się było nie ciąć ! - krzyknął - ja naprawdę nie rozumiem jaką idiotką trzeba być żeby to zrobić ! - dodał. Uderzyło mnie to.
- A za pięć minut co ? Przepraszam skarbie, żałuje, wybacz mi - zgasiłam papierosa i odciągłam Ane na stronę.
- Naomi - szepneła.
- Mogę tu zostać ? - spojrzała na złamanego Evana.
- Nie udzielam odpowiedzi - puściłam ją i wyminełam Evana szturchając go.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz