Rozdział 3

160 1 0
                                    

Naomi
Zasnełam zapłakana a teraz się obudziłam o dziwo sama. Myślałam że Evan będzie spał obok. Ale się pomyliłam. Może mówi prawdę że chce mnie naprawić. Przetarłam oczy z zaspania.
- Widzę że jednak nie muszę cię budzić - otworzyłam oczy i zobaczyłam Evana.
- Dzieńdobry Evan - przewrócił oczami i oparł się o ramę łóżka.
- Nie potrzeba mi aż takiej kultury - zaśmiał się cicho. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w niego. Westchnął zrezygnowany. - ogarnij się i chodz na śniadanie - wyszedł z pokoju. Czemu czuje się żle z tym że to on mnie niezbyt rozumie. Wstałam zrezygnowana z łóżka i podeszłam do szafy. Czarne jeansy i czarny podkoszulek. Weszłam do łazienki i zamkłam się na zamek. Umyłam zęby i wziełam szybki prysznic. Ubrałam ubrania i zeszłam na dół. O dziwo chłopaków nie było.
- Chodż - posłusznie podeszłam do Evana. Stanełam obok niego.
- Tak Evanie ? - zauważyłam jak zacisnął ręcę w pięści. Dawniej może bym jeszcze uciekała ale nie teraz.
- Alice do jasnej cholery możesz się zachowywać tak jak miałaś czternaście lat ?! - zaczął krzyczeć a ja jedynie spuściłam głowę - Odkopać kurwa uczucia i to czym jest płacz ?! - dokrzyknął. Zabrał talerze z blatu i zaniósł do jadalni, po chwili wrócił po dwa następne. - o tym mówie stoisz jak na skazanie. - jest mi teraz potwornie smutno. Ręką wskazał na miejsce przy stole. Teraz rezta też się znalazła.
- Przepraszam że się wtrącam ale nie powinieneś tak naskakiwać na Naomi - zaczął niepewnie Alan. Wlepiłam wzrok w talerz i zaczełam jeść. Reszta też zaczeła. Wmuszałam w siebie. Miałam blokadę, bo gdzieś tam czułam że nie zasługuje. Ostrożnie odsunęłam talerz od siebie. Wiem że Evan jest wściekły a teraz ryzykuje. Spotkałam jego wściekłe spojrzenie które idealnie mówiło ,,jedz albo ci pomogę,,. Oparłam jak Alan łokieć o blat.

***
Wstałam od stołu i wyniosłam talerz do kuchni. Po cichu zabrałam mały nożyk który ukryłam w kieszeni spodni. Oczywiście tak żebym nie miała gorszych ran. Kiedy umyłam talerz, wróciłam na górę. Mam ochotę zwymiotować śniadanie. Nie zasługuje na nie. Nie po tym jak wkurzyłam sobą Evana. Za dużo miejsca mu tam zajmowałam. Zamkłam się w łazience i odłożyłam nożyk. Zdjełam podkoszulek i położyłam obok. Uklękłam przed toaletą i zwróciłam śniadanie. Ma racje że jestem skazana. Spuściłam wodę i stanełam przed lustrem. Zdjełam stanik i odłożyłam na podkoszulek. Przykładałam ostrze noża do skóry. I jeszcze jedna i jeszcze jedna. A co się będę niby oszczędzała.
- Naomi chce na spokojnie pogadać - kurwa w takim momencie Evan wlazł.
- Mogę prosić o dziesięć minut Evanie ? - zapytałam puszczając wodę w kranie i chowając nóż między ręczniki. Przepłukałam usta wodą.
- Jasne ile tylko potrzebujesz - odpowiedział. Westchnełam cicho. Zabrałam mały ręcznik i wytarłam rany. Obmyłam skórę z krwi. Ręcznik wrzuciłam do kosza na pranie i zakopałam go pod przedwoczorajszymi ubraniami. Ubrałam się i wyszłam z łazienki siedział na łóżku a obok oczywiście dwa kieliszki winka. Byłam nader spanikowana.
- O czym chciałeś rozmawiać Evan ? - poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam posłusznie i wbiłam wzrok w swoje palce. Które splotłam na udach. Oddech mi drżał.
- Po pierwsze przeprosić Alan ma racje. Poczułaś że nie zasługujesz na śniadanie i dlatego wmusiłaś go w siebie ... a potem i tak zwymiotowałaś - milczałam ze strachu. Chociaż dobrze że o tym wie, i że to zauważył. Podał mi kieliszek który przyjełam tylko dlatego żeby nie miał innych pretensji - Wychowywałaś się na innych zasadach. Przynajmniej od trzech lat, a ja na innych. Powinienem zrozumieć że takie naskoczenie, mogło ci się zrównać z karą nie jedzenie. - przypomniałam sobie jego spojrzenie. Zimne i wściekłe - Naomi proszę - podniósł mój podbródek. Przymkłam oczy i jedynie czekałam na piekący ból na policzku. - nie bój się rozmawiać. Nigdy nie podniose na ciebie ręki - ile razy ja już to słyszałam. - Naomiś otwórz te śliczne oczka, prosze - zabrał mi kieliszek z ręki.
- Przepraszam - szepnełam, a raczej wydusiłam z siebie. Puścił mnie i delikatnie przytulił.
- Nie masz za co. - odpowiedział. Pomału otworzyłam oczy - To ja mam za co - odsunął się i wyjął skądś laptopa i włączył Netflixa - Co wybierasz ? - dodał. Spojrzałam na niego już z własnej woli.
- Szczerze po co to robisz ? - popatrzył się w moje oczy z tego stresu upiłam trochę wina. Złapał moje policzki.
- Bo się zakochałem - szepnął - i to w tobie. - dodał. Delikatnie zaczął mnie całować oddawałam jak zawsze. Ale i tak się odsunął. - ale weż tak po swojemu - mruknął. Zrobiłam to. Moja dłoń powędrowała na jego policzek. Jego dłonie były na mojej tali. Przygryzł mi wargę a ja trochę odskoczyłam z bólu i poczułam metaliczny posmak. Cholera dziurki po kolczykach. Evan wpatrywał się we mnie z dziwną miną, no tak dwie strużki krwi miałam na brodzie. Wstałam z zakłopotania. Kurwa chce mi się wyć, ryczeć kurwa zrobić coś. Zmyłam krew na szybko. A Evan wszedł do pomieszczenia.
- Mogę wyjść na spacer Evanie ? - zapytałam, nie patrząc na niego.
- Jasne tylko wróć - odpowiedział. Było lato a zatem i ciepło. Wyszłam za bramę. Asfaltowa droga pod nogami. Nie chce tego. Spojrzałam na dom a raczej mini rezydencję. Ruszyłam biegiem przed siebie. Skręciłam w leśną niedostępną dla samochodów dróżke. Musze zniknąć.

***
Po godzinie szaleńczego biegu oparłam się zrezygnowana drzewo. Zaczełam w nie uderzać z całej siły, jaka mi została. Byłam na jakiejś polanie ale prowadziła tutaj tylko ta jedna ścieżka. Krzyki mieszały się z uderzeniami. Nowe ogniska bólu rozkwitały na moich pięściach. Oparłam się o zakrwiawiony pień i zjechałam po nim. Zapewne raniąc sobie plecy. Wgapiałam się w gwiaździste niebo.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz