Rozdział 5

164 2 0
                                    

Naomi
Ostrożnie się przeciągłam, żeby nie uderzyć Evana. Otworzyłam oczy i zorientowałam się że go nie ma. Przynajmniej w łóżku siedział na parapecie. Wgapiał się w las otaczający dom.
- Dzieńdobry Evanie - przeniósł na mnie zmartwiony wzrok.
- Co sobie zrobiłaś ? - przymkłam na chwile oczy.
- Rozwaliłam sobie dłonie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. No chyba że rozchodzi się o drugą prawdę.
- Nożem ? - dopytał. Cholera czyli ta druga prawda. Ale czy to oznacza że grzebał mi w rzeczach.
- Nie o pień drzewa - wymusiłam lekki uśmiech. Wstał z parapetu i usiadł okrakiem na moich kolanach. Już wiadomo co chce zrobić.
- Kretyna ze mnie robisz ? - omało nie krzyknął. Dawniej poczułabym strach, a w oczach byłyby łzy. - odpowiedz do cholery ! - krzyknął.
- Nie Evanie. Nawet nie wiem o co ci chodzi - widziałam jak zacisnął pięści. Droga wolna. Złapał moją szczękę w mocny uścik i zmusił do patrzenia w oczy.
- Dobrze wiesz - wysyczał. Nie mogę odpowiedzieć przez jego uścisk. Pokręciłam głowę. Jego pięść wylądowała na moim policzku a w nosie poczułam metaliczny zapach. - znowu się samookaleczasz. Kurwa naprawdę nie umiesz rozmawiać o swoich problemach. Co takiego niby się stało ? - zlizałam krew z wargi.
- Naskoczyłeś na mnie w kuchni - odpowiedziałam. Znowu mi przywalił. Tym razem ból był silniejszy a na brwi poczułam krew.
- Wielki mi kurwa powód ! - krzyknął wstając i wychodząc. Czemu on przecież obiecał. Wstawałam a w głowie mi się zakręciło. Co jest ?. On mi tak mocno przywalił, owszem pulsowała mi skroń ale jednak. Trzymałam się komody jakby miało mi to pomóc. Ruszyłam po chwili do łazienki. Zamkłam drzwi na klucz. Przemyłam twarz zimną wodą ale nie pomogło. Jedynie zmyło krew.

Evan
Jak ostatni debil w tym domu siedziałem w pokoju i płakałem. Kurwa jak mogłem, przecież obiecałem do pokoju wlazł Alan.
- Evan coś ty odwalił do cholery ? - zapytał, delikatnie gładząc moje plecy.
- Obiecałem i nie dotrzymałem - wymamrotałem, i oparłem głowę o jego ramie.
- Idz do niej i szczerze pogadaj - zerwałem się, tak samo jak Alan kiedy huk rozbijanego szkła wydobył się z pokoju Naomi. Ethan najpierw wpadł do mnie. Ale ja wybiegłem do niej mijając go. W jej pokoju było wszystko na miejscu ale smuga światła. Zacząłem się dobijać do łazienki.
- Naomi otwórz te pieprzone drzwi ! - krzyknąłem. Alan mnie odsunął a Ethan wywarzył drzwi. Leżała na ziemi z głową w brodziku którą wybiła szybę.
- Ja idę zadzwonić - rzucił Ethan i wybiegł a ja usiadłem na piętach obok niej.
- Naomi ej przepraszam - delikatnie potrząsnąłem jej ramieniem.
- Evan ? - wymruczała i próbowała się podnieść.
- Spokojnie co się stało - pomogłem jej usiąść. Ciężko oparła głowę o moje ramie. Czułem jej nierówny i urywany oddech na szyji.
- N-nie wiem - z nosa zaczeła się jej lać krew. Alan podał mi ręcznik przyłożyłem jej do nosa.
- Powiedz mi prosze co pamiętasz - przymkła oczy i oddychała ustami - ej ej ej otwieraj oczy. - dodałem.
- Przywaliłeś mi ... pulsowało mi ... w głowie ... i i - znowu przymkła oczy.
- Ej Naomi do jasnej. Kurwa wiem że to moja wina do cholery ale weż mi tego nie rób - wyżaliłem się jej. Ale ona już nie reagowała. Do pokoju weszli ratownicy. Bez słowa wstałem i ostrożnie wypychając Alana za drzwi, stanąłem w nich. Wpatrywałem się w to działo się. Coś mówili ale ja nie przyswajałem. Alan mnie odsunął a ja wylazłem z pokoju do ogrodu. Prawie ją zabiłem, o ile wogóle z tego wyjdzie. Japierdole co zrobiłem usiadłem na molo i spuściłem nogi do jeziora. Wbiłem wzrok w tafle jeziora. Obok mnie pojawił się Ethan. Trącnął mnie ramieniem.
- Żyjesz ? - zapytał podając mi butelkę piwa.
- Zabiłem ją prawda - bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Upiłem dwa łyki.
- Nie spokojnie. Ratownik stwierdził wstrząśnienie mózgu. Reszte dowiemy się po badaniach ze szpitala. Evan wszystko będzie dobrze - dodał. Wypiłem połowę butelki. Po drugiej mojej stronie usiadł Alan i objął.
- Nie chce - wymamrotałem zabrał rękę.
- Zawieść ? - kiwnąłem głową i wstałem. Odłożyłem butelkę na komodzie w salonie.
- Evan wszystko - uciszyłem go ręką.
- Nie jestem dzieckiem i wiem że to moja wina - dokończyłem i wylazłem z domu a za mną Alan. Wsiadłem do jego samochodu.

***
Siedziałem w jej sali i nie wiedziałem już sam co mam robić. Lekarz stwierdził że na pewno ma lekkie wtrząśneinie mózgu ale nie będzie powikłań po nim. Czy coś koło tego. Gorzej że nie wiadomo kiedy się obudzi. A ja mam ją umyć o co mnie prosił. Omijając główny powód powiedziałem mu co się stało. Stwierdził że w takim razie musiała się mocno uderzyć i na to wskazuje siniak na skroni, a potem zemdlała. Najgorsze jest to że ja do tego doprowadziłem. Nie wiem co mnie niby opętało. Alan przyszedł do pokoju z pielęgniarką i lekarzem. Usiadł obok mnie.
- Wszystko ci wyjaśnie. - dodał kiedy oni zabierali malucha. - Wiemy oboje co przechodziła. - dodał.
- No tak i wiemy że przez to nie kiedy ma problem z równowagą - spojrzałem na niego, przygryzł wargę.
- Ma coś tam, do tego też dochodzą zaniki pamięci. Rano zanim na nią naskoczyłeś musiała się chwilę zastanowić o co się jej pytasz. - w sumie ma racje. Przymkła oczy jakby się zastanawiała.
- Ale to też oznacza że wielokrotnie dostawała w łeb albo notorycznie ktoś nią rzucał. - dodałem z cichym westchnięciem. Dlatego upierała się o te dłonie.
- Chciałbym zapytać o plan - wtrącił się.
- Zakochałem się i jest to pewne. Ale nic nie mówi o burdelu. Wiem jedynie że jestem dziesiąty czy tam jedenasty. Ona omija ten temat, jak teraz mnie zacznie. Jestem beznadziejny - odpowiedziałem i oparłem się.
- Nie jesteś pomyśl gdybyś jej nie walnął ten jeden raz byłoby tylko gorzej. A ciebie nie będzie unikać z powodu nawyków. Pomyśl czy jakikolwiek inny człowiek jak ją zlał, to czy pozwalał jej się unikać ? - spojrzałem na Alana szklanymi oczami.
- Raczej nie ... znaczy na pewno nie. - odpowiedziałem. Miał racje on zawsze ma racje. Ostrożnie mnie objął jakby czekał na odmowe. Ale ja oparłem głowę o jego ramie. Objął mnie mocniej.
- Spokojnie wszystko będzie dobrze. - zapewnił jak zwykle. Dla niego zawsze jest dobrze.
- Jak będę umierał też tak powiesz - spojrzał na mnie tym swoim zmartwionym wzrokiem.
- jeszcze nie wiem ale skoro chcesz - odpowiedział z uśmiechem. Pacłem go w czoło.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz