Rozdział 22

19 0 0
                                    

Evan
Jwst noc kiedy zadzwonili do Any że znależli jej samochód. W środku matka z dzieckiem. Z czego to matka ma małe szanse. Wpadłam do szpitala i podeszłem do lekarza a Ana za mną.
- Witaj Ana - spojrzała na niego z niecierpliwością.
- Witaj i błagam zacznij gadać - westchnął cicho.
- Maluch jest na górze u psycholożki. Siedzi i płacze nie ma żadnego sposobu na jego uspokojenie. Naomi powoli wpadała już do odmrożenia drugiego stopnia ale na szczęście jest nadal w pierwszym. Jest nie przytomna, jej puls jest nader nie unormowany. Jednym słowem nie wiem kiedy się wybudzi, nie wiem co jej będzie po wybudzeniu - oparłem się o ścianę obok wspomnianej dwójki. Alan mnie przytulił.
- To moja wina Alan. Żle ją potraktowałem nie wybaczy mi tego - mruknąłem, a łzy same spływały po policzkach. Tulił mnie do siebie.
- Ej Evan chodźmy do Micka on teraz cię najbardziej potrzebuje - dodała Ana. Wytarłem policzki i zabrałem paczkę chusteczek od dziewczyny. Oddałem po chwili. Poszliśmy całą ekipą po dziecko. Ana zapukała Michael siedział na środku pokoju i płakał. Jego płacz rozdzierał moje serce. Usiadłem na przeciwko. Obok mnie po prawej Alan a po prawej Ana i Ethan. Ostrożnie dotknąłem jego ramienia.
- Michael potworku - szepnąłem szukając jego wzroku. Podniósł na mnie zapłakane oczy.
- Eta - mruknął zapłakany. Ostrożnie opatuliłem go i podniosłem. Usadowiłem bokiem na swoich kolanach. Jego wzrok lustrował wszystkich. Alan zajął jego miejsce.
- Jestem i nigdy cie nie zostawie - szeptałem żeby się uspokoił. Naomi poświęciła się dla niego. Jak prawdziwa mama. Ostrożnie wytarłem dłonią jego policzki. Objąłem dwoma rękami i wtuliłem w siebie. Jak najdelikatniej gładziłem jego plecy.
- Mama ? - spojrzałem po wszystkich. Przygryzłem wargę.
- Musiała wyjechać ale wróci - odpowiedział Alan. Michael zaczął się wiercić. Puściłem go a on poczłapał do Alana.
- Mi zostaniesz z nimi. Ja z tatą zaraz wracam - Ana wstała a ja za nią. Zabrała mnie do Naomi. Nie miała już sinej skóry tylko białą. Puls rzeczywiście ma dziwny. Patrzyłem na to wszystko i nie mogę uwierzyć. Jedna debilna kłótnia i tak namieszała.
- Co jeśli nie przeżyje - wyszeptałem cicho. Ana mnie objeła.
- Jest silna Evan - wiem ale na ile czasu ?. Tego nie wiadomo.

***
Wróciliśmy do domku, odłożyłem Michaela na blat w kuchni.
- Co na obiad maluchu ? - siliłem się na radosny ton głosu. Ale ile można kiedy twoja kochana osoba walczy o życie ?. I to przez ze mnie.
- Mam ziemniaczanke i pomidorową z ryżem. - Ana pojawiła się obok. Ostrożnie pogilgotała go. Uroczy śmiech rozniósł się po kuchni.
- Pomi - podeszłem do lodówki i wyjąłem mniejsze pudełko.
- Evan idź się przespać - rzuciła do mnie Ana. Kiwnąłem głową i posmęciłem się na górę. Jebłem się na jej połowę łóżka. Jej zapach mnie otulił.

Alan
Wreszcie się rozebrałem z tych wałów i przelazłem do kuchni z salonem. Ana karmiła Micka, a śladu po Evanie nie było. Ethan wpadł na mnie na wejściu.
- Gdzie jest nasze strwożonko numer jeden ? - zapytał za mną. Posłała nam smutne spojrzenie. Podeszliśmy do nich.
- Alan - uśmiechnął się i klasnął przez co nie opacznie uderzył w miske. Zamilkł i wpatrzył w Ane. Delikatnie pacneła go w nos.
- Nic się nie stało. Dojesz sobie ? - kiwnął głową i złapał łyżke. Odciągneła mnie na bok.
- Ana - zapytałem ostrożnie.
- Kompletnie się załamał - szepneła - wysłałam go żeby polazł spać bo jak widziałam jego ruchy to aż mi się słabo robiło - westchnąłem cicho i pocałowałem jej czoło. Podreptałem na górę.
- Braciszku puk puk - rzuciłem wślizgując się do środka. - śpisz ? - dopytałem.
- Nie mogę. Kolejny raz walczy przezemnie o życie - usiadłem obok niego na skraju łóżka.
- Evan no weż, halo - dodałem i próbowałem odchylić kołdrę ale skubany ją mocno trzyma.
- Zostaw - mruknął
- Narkotyzujesz się jej zapachem ? Evan no - położyłem się obok i go objąłem.
- Weż te rękę - fuknął, przewróciłem oczami ale i tak zabrałem.
- Haalo - martwie się kurde do cholery. - Evanek - dodałem do niego. Milczałem bo już nie wiem co mogę wymyślić.
- Pamiętasz co robiliśmy jak byliśmy młodsi ? - a czego nie robiliśmy. Ale wiem o co chodzi. To będzie kurwa debilne. Ułożyłem się na plecach. Evan usiadł mi na udach
- Okropnie wyglądasz - mruknąłem z uśmiechem.
- Bo cię zeżre - zagroził i przykrył mnie kołdrą kładąc się na mnie. Wtulił głowę w moją szyje. Objąłem go.
- Kocham cię Evan, i zawsze ci pomogę - szepnąłem do niego.
- Banda dzieciaków - mrukneła Ana.
- Spierdalaj - mrukneliśmy jednocześnie. Nie podziałało. Trzecie wryło się pod kołdrę.
- Też chce się wtulić - dodała objąłem dwójkę ręką.
- Jeszcze mi bra kurwaa -
- Ethana - mruknełem. Wyjąłem rękę spod kołdry i złapałem jego kark. Pisnął z zaskoczenia, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Zerwał z nas kołdrę.
- Piszczysz ... jak ... baba - wydusiła Ana. Rzucił się na nas a Evan krzyknął. Chce mi się płakać bo jeszcze chwile temu on prawie ryczał.
- Ej ! - krzyknął i zerwał się tak że aż zrzucił Ethana - z kim ty Micka zostawiłeś ! - krzyknął zbiegając po schodach. Rzuciłem się za nim. Upadł na kolana przed kanapą na której spał Michael. WIdziałem jak odetchnął z ulgą. Ostrożnie położył dłoń na jego plecach.
- Evan nigdy bym go nie śpiącego zostawił - Ethan ostrożnie wychylał się zza rogu, a ja zauważyłem u brata łzy i jak trzęsącą się ręką gładził jego plecy.
- Hej - objąłem go i odwróciłem do siebie.
- Jedyne co mam - wiem o co mu chodzi. I to mnie najbardziej boli.
- Naomi z tego wyjdzie - dodała Ana siadając obok mnie i posyłając swoje zmartwione spojrzenie.
- Hej a my ? - zapytał Ethan i usiadł na fotelu.
- Oj no nie wiesz o co mi się rozchodzi - mruknął. Przyżekam że nigdy nie było aż tak żle i nie mówię o wypadkach Naomi, tylko o wypadkach rodziców. On dużo przeszedł.
- Ale ja wiem Evan - wyszeptałem. W cholerę mi go żal. Wgapiłem się w malucha, uroczo spał i nie zdawał sobie sprawy w jakim świecie żyje.
- Przepraszam - mruknął.
- Nie masz za co. To my jesteśmy jego rodziną i każdemu z nas zależy na tym stworku - bronie go bo to mój brat. Jedyna i najważniejsza osoba w życiu.

***
Uroczo zasnął na krawędzi łóżka, pilnując Micka żeby nie spadł. Ostrożnie go podniosłem.
- Otworzy mi któreś drzwi - zapytałem. Ana mnie ostrożnie wyprzedziła na schodach. Odłożyłem go do łóżka i przykryłem kołdrą. Odwróciłem się a Ethan lazł z śpiącym dzieckiem. Odłożył go ostrożnie do łóżeczka i przykryłem.
- Żebyś tyle nie chodził - dodał. Po cichu wyszliśmy z pomieszczenia. Polazłem od razu do siebie

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz