Rozdział 7

98 1 0
                                    

Naomi
Leżałam w łóżku od wczoraj. Do pokoju znowu wlazł Alan.
- Nie jadłaś nic od wczoraj ani nie ćwiczyłaś - zaczął ale ja jak zwykle nie słuchałam.
- Wypierdalaj - warknełam. Nie patrzyłam na niego. Wyszedł bez słowa. Słyszałam jak trzasnął jeszcze innymi drzwiami. Strach wraca i miesza się z totalną bezinteresownością co będzie. W oczach znowu poczułam łzy. Jak mogłam zakochać się w swoim panie. Osobie której jestem tylko po to żeby służyć. Przekręciłam się na bok. I szczelnie owinełam kołdrą. Naprawdę chce już zniknąć. Nie boje się go. Owszem może trochę boje ale rzadko kiedy. A teraz mnie unika, pokazał mi te pare dni temu że mnie kocha i że się martwi. Dla nas obojga to nie jest łatwe. Ja mam zasady które były mi wpajane do łba od piętnastego roku życia pod karą głodówki, zimnej i ciemnej piwnicy, ostrego seksu, zbicia do nieprzytomności, dlatego nie potrafię robić niektórych rzeczy. A Evan ? Miał beztroskie życie nastolatka który chodził do szkoły ze znajomymi i bogatą rodzine. Wychowywał się bez strachu, w szczęściu i dostatku. Nic nie musiał zapewne robić. Nikt na niego ręki nie podniósł.

Evan
Alan wpadł do gabinetu. I oparł dłonie o blat patrząc na mnie.
- Tak ? - zapytałem podnosząc wzrok znad dokumentów.
- Wypierdalaj do niej - warknął. Odchyliłem się na fotelu i oparłem. Sięgnąłem po paczke malboro.
- Po co ? - zapytałem zapaląc i podsuwając trochę bliżej popielniczke.
- Po pierwsze masz cholerny plan - strąciłem popiół.
- I bez planu można, owszem trochę ryzykowne ale może się udać - odpowiedziałem patrząc na jego wściekłą minę.
- Po drugie nic nie je od wczorajsze poranka. Nie ćwiczy. Leży w pokoju i ryczy co chwila. A ja musze prać wszystko bo po jej łzach jest brudne od krwi. - czekaj że co.
- Jaka krew i łzy ? Ona nie potrafi płakać - odpowiedziałem. Złapał moją koszulę w pięść. Nasze twarze dzieliły milimetry.
- Powiedziałeś że nauczysz ją płakać proszę bardzo. Płacze krwawymi łzami. Powiedziałeś że ją odbudujesz a ona się rozwala głodząc drugi dzień i drugi dzień się odwadniając. Zaniedbuje siebie a po operacji musi ćwiczyć chodzenie a teraz nie ma ani grama energi do tego. - jego ton był zimny i wściekły. Strąciłem popiół i się wyszarpnąłem.
- To ją zmuś - odpowiedziałem gasząc i chowając ręce w kieszeni spodni. Wpatrzyłem się na ogród.
- Zaraz ci kurwa przypierdole ! - wrzasnął. - Dobra tego chcesz okej. - odwróciłem się w stronę biurka. Wyciągał z szuflady broń.
- Po co ci ? - zapytałem jak stał w otwartych drzwiach.
- Mi po nic. Naomi ma dość, więc jej się przyda. - odpowiedział nie patrząc na mnie.
- Czekaj co ? - dopytałem.
- Naomi ma dość życia. Nie wyrabia już. Dałeś jej nadzieje na normalne życie a kiedy potrzebuje wsparcia to ją unikasz. Pomogę jej - odpowiedział i wyszedł zamykając drzwi. Kurwa co ja narobiłem puściłem się biegiem do pokoju Naomi. Wpadłem po drodze na Alana jak wychodził od niej.
- Alan błagam nie - zagroziłem.
- Oddałem teraz zrobi co uważa za słuszne. A co przypomniałeś sobie o niej ? - zapytał ironicznie. Usłyszałem trzask przeładowywanej broni.
- Naomi ! - krzyknąłem wpadając do jej pokoju. Siedziała na łóżku z pistoletem w dłoni i celowała sobie w skroń. Alan igrał z ogniem ale wiedział że to zadziała.
- Evan - wyszeptała cicho. Była blada jak ściana, na policzkach miała zaschnięte krwawe łzy.
- Naomi prosze cię zostaw broń. Przepraszam cię bardzo nie sądziłem że jeśli cię zostawię to do tego dojdzie. - zrobiłem ostrożnie dwa kroki. Przeniosła palec na spust.
- Za póżno Evan - odszepneła - dałeś mi nadzieje i teraz kiedy cię potrzebuje to się odwróciłeś - dodała. Poczułem łzy w oczach.
- Naomi proszę cię kocham cię i nie chce żeby ci się coś stało - zaczynałem powoli panikować.
- Spokojnie to nie boli - szepneła.
- Tylko ciebie ... kurwa zostaw tą broń ... Naomi do cholery jasnej ! - krzyknąłem bo panikowałem.
- Nie kłam Evanie - przymkła oczy i westchneła. Wykorzystałem to rzuciłem się na nią, wytrącając broń z ręki i przyszpilając do materaca. - Nieee !! - wydarła się.
- Ciii spokojnie maluchu ... - byłem okrakiem na nią ale nie moja wina - już wszystko dobrze ciii - szeptałem gorączkowo. Siadając z boku i wtulając w siebie. Gładziłem jej plecy a ona cała się trzęsła z płaczu.
- Obiecaj - wymruczała.
- Obiecuje już nigdy cię nie zostawie, nigdy się nie odwróce - czułem jej żebra przez koszulkę. Spojrzałem na drzwi stał w nich zadowolony Alan.
- No więc pozwólcie że ja wyjadę i wrócę pojutrze. A Ethan też wyjechał i też wróci pojutrze. Do miłego kretyni - rzucił i wyszedł. Ja uspokajałem moją kruszynę. Kiedy trzasneły drzwi. Wstałem z nią. Wtuliła sie we mnie i zaplotła nogi na biodrach.
- Co chcesz zrobić ? - wymruczała.
- Idziemy coś zjeść - oświadczyłem ale spojrzała w moje oczy.
- Nie chce. A moglibyśmy ... pogadać ? - teraz to ja na nią spojrzałem. Wróciłem na łóżko, ostrożnie się przesuneła w tył.
- Dobra o czym ? - westchneła cicho. Widać że boi się. Delikatnie złapałem jej podbródek przez co się wzdrygneła. Cofłem więc rękę.
- Przepraszam że cię okłamywałam Evanie. Ale po prostu bałam się jak zareagujesz. I ... i dobrze że miałam te obawy. - mówiła cicho a warga jej przy tym drżała.
- Moja wina nie powiniem cię bić. Wiem co przeżywałaś i wiem że nie powiniem. - odpowiedziałem delikatnie kładąc dłonie na jej kolana.
- Tak naprawdę gdzie jest Ethan i po co mnie zabrałeś ? - zapytała podnosząc głowę.
- Do tego burdelu. Jesteś tam najdłużej. Najwięcej wiesz chcieliśmy przy twojej pomocy go rozwalić ale stwierdziłem że skoro się mnie boisz nic mi nie powiesz i Ethan tam jest. Może weźmiemy paru chłopaków do siebie - strąciła moje ręcę i się odsuneła a z oczu popłynęły łzy. Co jest kurna ?.
- Nie kurwa nie - wyszeptała.
- Spokojnie póżniej bym ciebie nie wyrzucił - odpowiedziałem.
- Gdzie ich zabiera ! - wrzasneła z całych sił jakie miała.
- Do starych magazynów, dostałem esemesy że są tam jakieś noworodki ale odda je do sierocinca - zakryła twarz dłońmi - i zapewne to już zrobił - dodałem.
- Wypierdalaj mi sprzed oczu !! - wywrzeszczała i uderzyła z liścia.
- Naomi prosze powiedz o co chodzi - wytarła policzki.
- Albo nie zawozisz mnie do magazynu - zażądała, łapiąc broń i celując we mnie.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz