Rozdział 11

28 1 0
                                    

Alan
Evan wogóle nie mógł zasnąć i wgapiał się w kruszyne. Polazł dopiero dwie godziny temu. Nastawiłem garnek z płatkami owsiankami żeby je trochę rozgotać. Oczywiście na wodzie. Bo mleko i tak dostanie. Nasypałem miarke do butelki. Przesunąłem do kuchni krzesełko do jedzenia. Mały zaczął szeleścić, dziwne że nie płakał. Podeszłem do niego.
- Dzień dobry Michael - wyszeptałem. Przewrócił się na brzuch i próbował wstać. Pomogłem mu i zabrałem na ręce.
- Mama - przetarł piąstkami oczka.
- Spokojnie wróci a teraz musimy być cichutko - położył palec na moich ustach a potem na swoich. Uśmiechnąłem się. Minąłem łóżko z Evanem. Polazłem do łazienki go przebrać. Wróciłem na dół i włączyłem wodę. Włożyłem go do krzesełka. Spojrzał na mnie i wyciągnął rączki. Zalałem mleko i przestudziłrm. Sprawdziłem na nadgarstku.
- Leko - spojrzałem na niego. Zaciskał rączki - leko - powtórzył. Podałem mu butelkę i się uśmiechnąłem. Odwróciłem się i na kartce na lodówce zapisałem ,,leko=mleko,,. Nalałem owsianke do miseczki a na talerzu pokroiłem banana i truskawke. A ja zrobiłem sobie kanapki. Wypił mleko.
- La - odwróciłem się do niego.
- Alan ? - podał mi butelkę. Ciekawe że się rozgadał. Chociaż to jest plus. Oznaka że nam ufa i się nas nie boi.
- Alan - powtórzył. Zabrałem butelkę i położyłem talerz i miseczke z łyżką. Wcześniej zapinając mu śliniak.
- Raska - w ręcę trzymał truskawke. Uśmiechnąłem się i podeszłem do lodówki - Alan - mruknął. Odwróciłem się wcisnął mi ją do ręki.
- Nie chcesz ? - kiwnął głową - to zjedz reszte - zachęciłem. Zabrał się za resztę a ja zjadłem to od niego. I zapisałem tłumaczenie na lodówce. Jaki on jest uroczy. Paćkał się w najlepsze kiedy usłyszałem szybkie kroki na schodach. Polazłem w ich kierunku - Sio mi spać. Ale już - wskazałem mu na górę.
- Ale Michael - zaczął.
- Kończy śniadanie a ty spadaj mi do łóżka albo cię do niego przykuje - zagroziłem. Próbował się przepchnąć do niego ale złapałem i przerzuciłem przez ramie.
- Puszczaj - uderxrył mnie z pięści. Przewróciłem oczami. Zabrałem jakiś paske z szafy. Rzuciłem go na łóżko i usiadłem na nim okrakiem.
- Ostrzegałem - warknąłem.
- Puszczaj mnie do jasnej - zaplotłem pasek na nadgarstku i bardzo mocno na ramie. Przykryłem go kołdrą.
- Śpij - mruknąłem.
- Ty kurwo jebana, nie jesteś moim bratem on by nigdy mi nic nie zrobił. Jesteś wrednym potworem. Wypierdalaj najlepiej z mojego życia - krzyknął za mną. Spojrzałem na niego w drzwiach. Wyjąłem broń i założyłem tłumik. Strzeliłem w pasek.
- Ja też ci dziękuje - mruknąłem. Zlazłem do kuchni pocałowałem Michaela w czoło.
- Alan - spojrzał na mnie - banana - wymruczał cicho. Uśmiechnąłem się i mu naszykowałem. Zabrałem truskawki i podmieniłem na talerz z bananem.
- Do zobaczenia maluchu - uśmiechnąłem się.
- Mame jeda ? - zapisałem na kartce.
- Obiecuje że wróci - dodałem i wyszłem z mieszkania.

Evan
Stałem na schodach i widziałem co dzieje się w kuchni. Alan wyszedł a ja podeszłem do malucha.
- Alan jeda po mame - odpowiedział uśmiechnięty. Czekaj co podeszłem do lodówki. Kartka z tłumaczeniami.
- Rozgadałeś się - dodałem z uśmiechem. Wbił wzrok w miski i zaczął coś robić ale widziałem że zgasiłem tą iskierkę. Zauważyłem truskawki na blacie, podsunąłem mu talerzyk.
- Nie - mówił cicho. Westchnąłem cicho. Zgasiłem kolejną iskierkę. Odpiołem mu śliniak i podniosłem.
- Hej Michael - wgapiał się za okno. Zaprowadziłem go do łazienki. Zaczął mi się wyrywać. - spokojnie potworku - ostrożnie go posadziłem w brodziku i rozebrałem.
- Mama nie wóci ? - spojrzałem na niego. Wgapił we mnie swoje duże i mokre oczy. Uklęknąłem przy brodziku i odłożyłem płyn obok moich kolan.
- Obiecuje wróci. Chodż - rozłożyłem ręcę ale on ani drgnął. Objąłem go i ostrożnie przesunąłem w swoją stronę. Alan go tak zajmował że nie zauważał braku Alice. Wyjąłem telefon, woda się napuszczała. Zadzwoniłem do Alana. Poczta głosowa. Cholera jasna zakręciłem pianę. Podałem mu zabawki i zrobiłem pianę. Jego śmiech jest uroczy. Dzwoniłem jak oszalały do Alana. A w końcu do Ethana.
- Jedyny co odbiera - zacząłem.
- Alan przecież mieszka - westchnąłem cicho. I zacząłem myć Michaela.
- Zabrałem go do Alice. - odpowiedziałem wymijająco.
- Michael jest obok - mruknąłem coś w odpowiedzi i usiadłem z powrotem, wycierając ręcę.
- Zgadłeś - przyłożyłem telefon do ucha.
- Kazałeś mu nie opaczanie spieprzać ? - zapytał.
- Tak a teraz nie mogę się dodzwonić a przede mną jest - zabrakło mi słów.
- Drugi dramat - domruknął - i co ? Alan go oddramatyzuje. ? - dopytał. Michael dostał gęsiej skórki.
- Tak i musze kończyć -
- Dobra nara - burknął i się rozłączył. Wziąłem Michaela i szczelnie owinąłem. Założyłem kaptur na głowe, młody ziewnął. Ktoś tu śpiocha wychował. Ubrałem go i zaniosłem do kojca a sam walnąłem się na kanapie.

Ethan
Ja ja ich wymorduje. Wpadłem do mieszkania i się uśmiechnąłem. Michael śpi w kojcu, a Evan na kanapie. A nie poprawka potworek nie śpi. Podeszłem do kojca.
- Hejka - popatrzył się na mnie szklanymi oczkami i wyciągnął rączki. Podniosłem go i przytuliłem.
- Mama - wymruczał. A po jego policzkach zaczeły lecieć łzy. Gładziłem jego plecy.
- Spokojnie przecież zawsze wraca - odpowiedziałem a Evan się przewrócił na drugi bok.
- Wiem - wymruczał. Podeszłem do wyspy i podałem mu chusteczke. Naczynia wrzuciłem do zlewu i wytarłem stolik. Młody się wychylił po truskawki. Usadowiłem go obok na stoliku. Dla czystego spokoju założyłem mu śliniak.
- Głodne ? - pokręcił przecząco głową.
- Alan ? - wymruczał Evan, przeciągając się.
- Ethan i drzwi się zamyka - spojrzał na mnie zza oparcia.
- Smacznego - mruknął i opadł na poduszki. Zabrałem Michaela z talerzem na fotel.
- Evan - mruknąłem i go szturchnąłem.
- Martwie się. - płakał a nie chciał żeby Mick to widział.
- Jutro zadzwonimy na policje jak coś. Teraz nic nie zrobimy bo nie odbiera. - przetarł twarz dłońmi. - e e e paczaj - zabrałem mu dłonie. Michael złaził z fotela i krzywym krokiem chodził, upadł na tyłek obok nas.
- Nieżle młody - podniosłem go i posadziłem u Evana.
- Cały jesteś brudny - skomentował.
- Truskawki jadł - odpowiedziałem.
- Alan też wuci ? - spojrzeliśmy po sobie.
- Tak spokojnie - sięgnąłem po mokre chusteczki. Evan mi je zabrał. Telefon mi zadzwonił, więc wyszedłem na taras.
- Tak ? - zapytałem trochę poirytowany.
- Auto Alana jest w rezydencji. Ale jego samego nie ma. - Luke chłopie złoty.
- Sprawdziłeś dokładnie ? - dopytałem opierając się o barierki.
- Przepraszam bardzo ale czy szef uważa mnie za idiotr ? - zapytał.
- Szukajcie go do cholery albo jutro sprawę przejmie policja - warknąłem.
- Ethan - odwróciłem się w stronę Evana. Z maluchem na rękach.
- Idz do środka bo Michael się zaziębi - mruknąłem.
- Jak to policja ? - przewróciłem oczami.
- Tak to, jutro Evan zgłasza zaginięcie na policje - mruknąłem.
- Szukamy go przecież - odpowiedział i w coś uderzył.
- Dobra narka. Jak coś to dzwońcie - rozłączyłem się i wróciłem do środka. Rozejrzałem się i polazłem na górę.
- Coś się jeszcze stało ? - zapytał. Spojrzałem na Michaela w górze zabawek.
- Nie nic - odpowiedziałem i usiadłem z boku.
- Coś z nim ? - zapytał i spojrzał na mnie.
- Nie skąd - odpowiedziałem a raczej skłamałem.
- Ethan ty coś wiesz - mruknął.
- Nic nie wiem - przewrócił oczami i wrócił do zabawy z potworkiem.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz