Rozdział 12

30 1 0
                                    

Ethan
Trzymałem potworka który po chwili wylądował w kojcu. Wróciłem na góre.
- Evan do cholery ogarnij się ! - krzyknąłem łapiąc jego ramiona i przyszpilając do ściany.
- Jak kurwa wczoraj Aan zniknął, twoi ludzie go szukali ale nie znależli i co ?! Policja znajdzie ? - wpatrywał się wściekły we mnie.
- Dlatego się uspokój. Spokojem mu pomożemy i nie krzycz bo maluch się wystraszy - dodałem. Zwiesił głowę i przetarł twarz.
- Przepraszam - wymruczał. Przytuliłem go. - napewno ci nic nie jest ? - dodał.
- Nie spokojnie - puściłem go i polazłem do łazienki.
- Ethan powiedz mi tylko kto niby ? - mruknął za mną w drzwiach.
- Nie wiem ale się dowiemy - odpowiedziałem. I wytarłem twarz. - Chodż do niego - dodałem. Rezydencje okupują moi ludzie.
- Michael hej - Evan wlazł do kojca z nim.
- Ja pojade - dodałem i przybiłem piątke z młodym. Wyszłem z budynku i wsiadłem do samochodu.

***
Wjechałem na teren rezydencji. Rezydencja w życiu takiego ruchu nie miała.
- E gnomy - krzyknąłem.
- Znaleźliśmy w jego samochodzie trochę krwi. - spojrzałem na młodego.
- Jego ? - zapytałem z automatu.
- Możliwe - odpowiedział. Podeszłem z nim do samochodu na szybie były małe plamki.
- Cholera jasna a drugi zespół ? - zawołałem Micka. Stanął przed nami.
- Zero jego śladów. Zapadł się pod ziemie - przewróciłem oczami i wlazłem do rezydencji.

Alan
Co jest do jasnej cholery. Czuje zmno kajdanków na nadgarstkach. Na nogach czuje taśme. Mrugam kilka razy ale mam pieprzoną opaskę. Próbowałem coś wymacać za sobą ale poczułem chłód metalu, mimo że wokół jest ciepło.
- Wreszcie się ocknął wielmożny Alan - usłyszałem męski i chrapliwy głos.
- Dwa pytania - kurwa nic nie piłem od parunastu godzin - czy mogę wodę i gdzie kurwa jestem ? - próbowałem tego nie wywrzeszczeć. Poczułem chłód na wardze i się odsunąłem.
- To jest szklanka - jeszcze jest tu kobieta. Dobrze wiedzieć. Przyłożyła mi z powrotem i pomogła napić.
- Spokojnie Alan wczoraj cię zabraliśmy z rezydencji z powodu Alice i jej bachora. Za nie długo powinniśmy wylądować - słyszałem teraz jakiś akcent w jego głosie.
- Gdzie ? Czy odepniesz mi ręcę bo nic ci nie zrobie - słyszałem krótki śmiech.
- Rosja coś koło sybira - zamarłem. Przecież mnie nigdy kurwa nie znajdą - zdejmij mu bo już chyba dostał za swoje - poczułem kobiece ręcę na nadgarstkach. Przeniosłem ręcę przed siebie i rozmasowywałem obolałe nadgarstki.
- Sasha mogę iść ? - kobieta po tym pytaniu trzasneła drzwiami czyli wyszła.
- Imie, czy nazwisko ? - zapytałem.
- Ksywka i nie radze ci nic kombinować - dodał i również wyszedł. Zdjąłem opaskę i zamkłem oczy. Powoli je otwierałem. No to się wiele dowiedziałem. Zajebista klitka z metalu. Czyli schowek na miotły w samolocie. Oparłem głowę o ściane. No błagam oni mnie nie znajdą. Gdzie Sybir a gdzie San Francisko. Usłyszałem chrobot zamkła. Dla świętego spokoju założyłem opaske.
- Możesz zdjąć - młoda blondynka w obcisłej spódniczce i topie. Tylko cycki mniejsze od Alice.
- Prosze - podała mi talerz z kanapkami. Wyszła z pokoju, a ja zabrałem się za jedzenie.

Evan
Mam już serdecznie dosyć. Chce moją Naomi z powrotem. Usłyszałem przekręcanie zamka.
- Co się dowiedziałeś ?! - krzyknąłem z dachu bo młody się musi nie kiedy przewietrzyć. Poczułem objęcie w tali i pocałunek na szyji.
- MAMA - wrzasnął Michel i zerwał się z podłogi. Zachwiał się a ja go złapałem, podszedł jak kaczka do niej. Odwróciłem się i objąłem dwójkę.
- Spokojnie kochanie - szepneła i pocałowała go w skroń.
- Ja się doweidziałem jednego. Zapadł się pod ziemie. Zero jakichkolwiek śladów - burknął. Kiwnąłem jedynie głową. Naomi pocałowała moje wargi.
- Jemu się coś stało ? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Nie. Pare siniaków czy zadrapań - odpowiedziałem patrząc w jej oczy.
- Rozgadał się i nauczył łazić jak kaczka - zaśmiał się Ethan. Delikatnie położyłem rękę na tali dziewczyny. Jej ręcę wylądowały na moim karku. Złączyła nasze usta.
- To ja ide zamówić żarcie - mruknął Ethan. Delikatnie oddawałem jej pocałunki.
- tęskniłem - uśmiechneliśmy się patrząc na potworka pomiędzy nami.
- Naprawdę nadajesz się na ojca - szepnęła.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - dopytałem.
- Nie chciałbyś się wprowadzić ? - wpatrywałem się w moją kochaną dwójkę.
- Jasne - odpowiedziałem wpatrzony. Podniosła Michaela i mnie przytuliła.
- Kocham cię Evan - szepneła. - a o Alana nie musisz się martwić poradzi sobie - dodała. Zrobiłem jej malinke na szyji.
- Boje się o niego bo o ciebie już nie - odszepnąłem. Podniosłem moją dwójkę i zaniosłem do kuchni.
- świetnie wyglądacie - mruknął. Wsadziłem moją dwójkę do kojca.
- No i sobie siedzcie - dodałem zadowolony.
- No ej - mrukneła Naomi.
- Widać jak się niby stęskniłeś - zaśmiał się Ethan. Sam wlazłem do tego trijo.
- Kurde mogłam większy zamówić. - mrukneła i oparła głowę o moje ramie. A Ethan też wlazł.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz