Rozdział 15

21 0 0
                                    

Evan
Ethan wpadł do sypialni jak po ogień. Michael zerwał się jak i ja. Naomi się przewróciła na drugą stronę. Boże co za matka.
- Zdziczałeś ? A ty wstawaj - dżgnąłem Naomi, mrukneła coś pod nosem.
- Masz - podał mi telefon Alana. - zobacz - spojrzałem na niego wściekły a Michael się położył na boku Naomi. Czyli oboje są udani.
- Co telefon Alana - mruknąłem. Przewrócił oczami.
- Czytaj - kliknąłem w link.
- Co masz z tą syberią ? - mruknąłem. Oddając mu telefon.
- On tam jest - zerwałem się a Naomi jako tako wstała.
- Mógłbyś pomóc - Ethan ostrożnie zabrał śpiącego malucha. - dziękuje - a ja zdążyłem wybiec z łóżka.
- Debilu rzeczy masz w rezedyncji, weż z nim jedz a potem po mnie i malucha - przewróciłem oczami.

Naomi
Pojechali a ja malucha włożyłam do łóżeczka.
- Daj mi pare minut. - dodałam i wlazłam do łazienki. Szybki prysznic, jeansy z podkoszulkiem. Wyszłam do malucha. Wypuściłam go na wolno i tak mnie nie opuszczał na krok. Wyjełam torbę i spakowałam siebie i Michaela.
Po godzinie wpadli chłopcy. Ethan od razu zabrał torby.
- Ej ! - krzyknełam i pokazałam mu fucka na odchodne. Zabrałam Michaela na ręcę i wsadziłam w fotelik. Dałam mu jedzenie i wyjełam kolejną torbę z szafy.
- Nie dopakowałaś się ? -
- Nie i idz pilnować dziecka - warknełam. Zrobił to bez wachania - Ethan przepraszam - dodałam uśmiechnął się.
- Nie masz za co - dopakowałam zabawki Michaela do samochodu. Do kolejnej wpakowałam higieniczne rzeczy. A do trzeciej moje i jego.
- NAOMIII - wrzasnął Evan a po chwili Michael zaczął płakać. Czara goryczy się przelała. Zbiegłam na dół i wpierw uderzyłam z liścia Evana.
- Ogarnij dupe albo jedź sam - warknełam, i zabrałam malucha na ręcę, a do drugiej talerz. Wróciłam na górę. - spokojnie maluchu - szepnełam i posadziłam go na ziemi a obok talerz. Wytarłam mu łzy i pomogłam wysmarkać nos. - wyjdż stąd - rzuciłam ostro jak usłyszałam kroki za mną. Przesunełam do siebie torby i zlustrowałam zawartość.
- Nie chciałem go wystraszyć - szepnął za mną. Maluch wstał i chwiejnie do niego podszedł. Wstałam z ziemi. Podałam Evanowi nowe ubrania malucha. Wyszłam na taras i zapaliłam.
- Boi się o tą podróż - Ethan stanął obok i zapalił.
- Podejrzewam kto. - wymruczałam ze łzami - Ma ksywke Sasha - dodałam. Zaciągłam się dymem i przydusiłam.
- Możesz powiedzieć czemu ? - wypuściłam dym, i rozejrzałam się za stoliczkiem z popielniczką. Przysunełam do siebie.
- Byłam jego dziwką ale kiedy byłam w póżniejszej ciąży zabrali mnie i dali za opiekuna ... właśnie blondyna. Sam się o to starał bo chciał wychowywać swoje dziecko. On był najgorszy.Mówie o Sashy - zaciągłam się dymem i przydusiłam. Chciał coś powiedzieć ale go uciszyłam ręką. - Ana jest jego siostrą zapewne dba o Alana. Ale za tą obronę Sasha potrafi jej nadgarstek złamać. - poczułam jak ktoś obejmuje mnie z drugiej strony - zabierz Michaela stąd - rozkazałam.
- Jest w kojcu - odpowiedział. - czemu mi nie powiedziałaś ? - spojrzałam na niego wściekła i zgasiłam papierosa.
- I mówi to pewien skurwysyn za przeproszeniem. - założyłam torby i wziełam Michaela na ręcę.
- Naomi czekaj prosze - złapał mnie i wpatrzył mi się w oczy. Po policzkach poleciały mi niechciane łzy. Objął mnie a po chwili Ethan. - jesteśmy wielką rodziną. Nie mogę powiedzieć że jest dobrze bo nie jest i wiemy o tym obydwoje. - dodał.
- Chodźmy prosze. Zamkneliście taras ? - Ethan zaczął obchód.
- Mama - szepnął Michael. Odeszłam trochę od chłopaków. Oparłam się o ściane.
- Tak ? - zapytałam, oczy mu się szkliły.
- Jade cy jede ? - uśmiechnełam się.
- Jedziemy obydwoje szkrabie. Razem z wujkiem i twoim tatą - odpowiedziałam. Evan patrzył się na naszą dwójkę. - nie zostawie cię już nigdy - Evan podszedł i zabrał ode mnie torby.
- Nie powinnaś tyle drzwigać - dodał i odszedł. Ethan wyszedł a Michael się wtulił.
- oro - pogładziłam jego plecy.
- Nie masz za co - podeszłam do chłopaków. Ethana coś ewidentnie gryzło. - jedziemy ? - mruknełam a oni skineli głowami.

Alan
Martwie się o Ane. Ktoś wpadł do pokoju.
- Śpisz ? - zapytał damski głos.
- Nie - poczułem jej oddech na szyji i się odsunąłem.
- Oj chodź tutaj - przyciągła mnie a ja poczułrm jakiś opatrunek. Ostrożnie złapałem jej nadgarstek. - złamany ale to norma przy nim. Wysłałam twoim kolegom lokalizacje - zsuneła mi opaske.
- Naprawdę czy sobie żarty robisz ? - spojrzała na mnie jakby z fochem. Zauważyłem że ma siniaka przy ustach.
- Nie raz dostawałam. Tu masz jedzenie - podała mi talerz z nakaslika, gdzie obok był jeszcze kubek.
- Dzięki i przepraszam bo w sumie to za mnie dostałaś - machneła ręką. - Ty to sobie opatrzyłaś ? -
- opatrunek syntetyczny. Coś jak gips ale znacznie lepszy. Nie twoja wina tylko moja - znowu naleśniki ale ona bosko gotuje.
- Ana ! -
- Pierdol się - mrukneła - Już idę ! - dokrzyknęła. Spojrzała jeszcze na mnie.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz