Rozdział 14

26 0 0
                                    

Naomi
Ethan mnie zabrał z dachu od mojej dwójki i ciągnął za drzwi.
- Problem z Alanem - oparłam się o ściane a on o drzwi. Wyjął kartkę z wydrukiem ze swojej poczty.
- Albo młody albo Alan - opadłam na kolana rycząc. Objął mnie ze spokojem. - Odda go, Alan jest ważniejszy - mruczałam jak opętana.
- Cii nie zrobi tego. Alan to tylko kolega a Michaela traktuje jak własne dziecko - odpowiedział i pomógł mi wstać. Poszłam na dach.
- Ej weżmiesz go ? - skinął głową. Po chwili on go zabrał a ja patrzyłam na Evana.
- Naomi ? - spytał wstając z ziemi.
- Jak bardzo lubisz Alana a jak bardzo Michaela - patrzył na mnie a ja przygryzłam wargę.
- Co ty masz za kartkę ? - schowałam ją za plecami.
- Odpowiedż - wymruczałam.
- Alana traktuje jak przyjaciela a może i brata. Ale Michaela jak własnego syna. - odpowiedział ale niezbyt się uspokoiłam.
- Oddałbyś go ? - zdziwił się ale nie moja wina. Podszedł do mnie.
- Naomi o co ci chodzi - wyciągłam kartkę, jak ją złapał to puściłam i próbowałam się uspokoić ale już zaczynałam powoli się trząść. Spojrzał na mnie - Naomi ja go naprawdę uwielbiam tak samo jak Alana, a może nawet bardziej i dlatego - nie słuchałam, puściłam się na dół. Wyrwałam Ethanowi Michaela i wtuliłam w siebie.
- Ej Naomi - chcąc nie chcąc zrobiłam krok w tył tak że byłam za nim.
- Nie dam - warknełam widząc jak Evan schodzi na dół.
- Naomi coś żle zrozumiałaś - zaoponował Ethan jak go zobaczył.
- I to dosłownie Nao - podszedł do nas ale ja zrobiłam krok w tył za plecami poczułam ściane.
- Wiedziałem - Ethan usiadł na kanapie. Przez to że patrzyłam na niego to Evan do nas podszedł i objął.
- Dlatego znajdziemy inny sposób. Skarbie jakbyś dała mi dokończyć to by tego nie było - delikatnie i ostrożnie złapał Michaela. Ale ja go nie puszczałam.
- Nas jest dwóch i to jeden uzbrojony a on jeden Naomi - dodał Ethan z kanapy. Nie chętnie puściłam malucha.
- Naomi - objął mnie drugą ręką. - nie płacz skarbie. Wszystko będzie dobrze a jego nigdy nie oddam. - pare łez spłyneło po moich policzkach.
- Ethan prosze cię - szepnął. Podszedł Ethan i przejął malucha.
- Będziemy na dachu - oświadczył. Evan objął mnie dwoma rękami.
- Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze - gładził moje plecy a ja płakałam. - nigdy bym nie oddał naszego syna Naomi - uroczo to zabrzmiało nie powiem.
- Kocham cię - szepnełam.
- A ja kocham was moje kruszynki - odszepnął.
- Przepraszam Evanie - dodałam i go objełam.
- Cichutko wszystko dobrze - ostrożnie mnie podniósł, byliśmy przy schodach kiedy zadzwonił dzwonek. Wróciiśmy i odebraliśmy żarcie. Evan spojrzał na mnie jak niósł pudełka w drugiej ręce.
- Młody dostanie -
- Paluchy z serkiem - dokończył Ethan zabierając pudełko z góry.
- Wy mi go rozpieszczacie - mruknełam patrząc na zadowolonego Michaela. Usiedliśmy na trawie przy Michaelu. - tęskniłam - szepnełam patrząc jak moje złotko je.
- Prosze - podali mi butelkę piwa spojrzałam na Evana pokazał mi etykietkę. Zero.
- Dzięki a ty masz szczęście - oparłam się o Evana.
- Tak ? To zobacz teraz - Ethan zwrócił na siebie uwagę Micka. - Co oglądamy ? - zapytał.
- Ble ble ble - odpowiedział z uśmiechem. A Evan włączył na laptopie hotel transywalnie.
- Zbałamuciliście mi syna - zażartowałam
- Pogadamy póżnej jak maluch zaśnie - dodał do nas.

Alan
Ocknąłem się obolały ale przykryty kołdrą. Przetarłem twarz dłońmi.
- A już myślałem że wykitujesz - mruknął Sasha. Przekręciłem głowę i wpatrzyłem się w niego. - Evan dostał propozycję ty albo dziecko - usiadłem na łóżku. To koniec.
- Nigdy się nie zgodzi - fuknąłem. Wzruszył ramionami.
- To zginiesz - odpowiedział.
- Zastrzelisz mnie ? - uśmiechnął się pod nosem. Złapał moje ramie i szarpnął z łóżka.
- Nadal pyskujesz ? - próbowałem się wyrwać i dostałem w żebra. Jęknąłem a on mnie wyprowadził, złapał kajdanki od Any. Spojrzałem na nią ale spuściła wzrok. Sasha mnie wyprowadził na zewnątrz zapiął jedną obręcz na moim nadgarstku. A drugą do balustrady na schodach.
- Oszalałeś ? - burknąłem. Uśmiechnął się i wszedł do budynku. Mi już jest zimno, wydycham pare a zęby mi szczękają.
Po dziesięciu minutach wyszedł. Stanął naprzeciwko mnie.
- Dziwne że jeszcze nie zamarłeś - mruknął lustrując mnie. Pojechał gdzieś a po chwili drzwi się otworzyły. Szczęk kajdanków a po chwili ciepłe dłonie na ramionach. Prowadziła mnie do salonu. Każdy ruch mnie bolał na potęge. Dla niej to krótki dystans a dla mnie maraton. Oparłem się obok drzwi.
- Chwila ... błagam - ledwo wypowiedziałem. Puściła mnie z nie chęcią. Chodze gorzej niż szklana figurka. Wyciągłem do niej zamarzniętą dłoń. Ostrożnie mnie złapała. Po chwili pomogła usiąść przy kominku. Z moich ust wyrwało się ciche jęknięcie. Opatuliła moje ramiona kocem.
- Nie nawidze tego skurwiela i obiecuje ci że cię stąd zabiore Alan. - usiadła obok mnie na piętach i podała mi parujący kubek. Upiłem i skrzywiłem się. - saszetka na przeziębienie - sięgneła ponad mnie i podała mi chusteczki.
- Dzięki Ana - wychrypiałem - nie będzie zły na ciebie ? - dopytałem z ciekawości.
- Dlatego to robie jak go nie ma - wypiłem już z połowę kubka. - a teraz pojechał na godzine. Głodny jesteś ? - przeniosłem na nią wzrok ale wbiła go w płomień. Ostrożnie objąłem ją ramieniem.
- Naprawdę ci dziękuje - dodałem, spojrzała mi w oczy. Ostrożnie się nachyliłem. Ale ona była trochę szybsza złączyła nasze wargi. Patrzyła mi w oczy zauroczona. Ostrożnie przygryzła mi wargę. Jej dłonie gładziły mój kark. Wplątałem język z nią. Zdziwiłem się bo bestia ma kolczyk w języku.
- Ana gdzie on jest ?! - wrzasnął Sasha. Oderwaliśmy się od siebie omało nie krzykneła. Zakryła mi oczy i delikatnie zabrała kubek.
-- Spokojnie - szepneła. - tutaj uspokój się. - odpowiedziała.
- A czemu !? - krzyczał cały czas, a ja zapewne wyglądałem jak zagupione kocie.
- Bo jesteś nienormalny ! - odkrzykneła - On jedynie zna Naomi i młodego. A ty masz coś do dzieciaka, który - usłyszałem trzask i milczenie Any.
- Nie zmuszaj mnie do dalszych czynów - warknął.
- I o tym mówie. - głos jej się łamał
- Ana - już nie krzyczał. - wracaj tutaj - dodał i westchnął.
- Jesteś nienormalny ile jeszcze ? - co jest kurna. Złapał mnie i szarpnął do góry. Po chwili byłem w pokoju. Oboje milczeliśmy.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz