Rozdział 20

21 0 0
                                    

Evan
Zniosłem ją na dół. Przysypiała na każdą możliwą sposobność. Odłożyłem ją ostrożnie na kanapę. Owineła mi ręcę na szyji.
- Co wyście narobili ? - zauważyłem że Naomi podniosła jedną rękę. Odwróciłem się do niej.
- Ana nawet nie pytaj prosze - dodała patrząc na nią. Alan zabrał pilota i znalazł jakąś koszulkę.
- Okej - podała nam po kubku. Michael ułożył się pod ręką Naomi. Ona za to zasnęła z głową opartą o jego ramie.
- A kiedy się stąd zabieramy ? - zapytałem niby od niechcenia.
- Jak moim ludzie przyjadą po Sashe - odpowiedział niewzruszony Alan. Widziałam minę Any.
- Idę spać - dodała po chwili dziewczyna. Powiodłem za nią wzrokiem.
- O co jej chodzi ? - wróciłem wzrokiem na Alana.
- Zakochała się debilu. Boi się że jak wyjedziesz to ją zostawisz - wytłumaczyłem mu i mam nadzieje że dosadnie.
- Ja też. I nigdy bym jej nie zostawił. Nie z tym psychopatą Sashą. - wstał z kanapy i zapewne polazł do niej a ja spojrzałem na moje strwożonka. Uroczo wyglądają. Złapałem telefon i zrobiłam im zdjęcia, ustawiłem na tapete.

Alan
Ana leżała na boku, przykryta kołdrą po czubek głowy. Ostrożnie i z cichymi jękami bólu położyłem się za nią. Objąłem ją ramieniem i wtuliłem jej plecy w swój tors.
- Hej nie zostawie cię. - szepnąłem i delikatnie zabrałem jej kołdrę z głowy. Pocałowałem jej szyję. - Ana hej - poczułem jej dłoń na policzku. Ostrożnie mi go masowała opuszkami palców.
- Obiecujesz - przewróciła się na plecy i patrzyła mi w oczy. Pocałowałem jej nos.
- Yhm - odmruknąłem w odpowiedzi. Ostrożnie i z wielką delikatnością pocałowała mi wargi - nie potrzebuje takiej delikatności. - uśmiechnąłem się. Ta kobitka sporo przeżyła ale idealnie to ukrywa. Składała mi pocałunki na ustach a po chwili ja jej zacząłem oddawać. Bała się cokolwiek zrobić, więc położyła dłoń na moim policzku. Delikatnie się odsuneła i oparła czoło o moje.
- Kocham cię - szepnąła. Położyłem się na plecach obok niej i ostrożnie podniosłem. Ułożyłem na swoim boku i przykryłem drugą kołdrą.
- Ja ciebie też Ana - dodałem i objąłem ją.

Naomi
Obudziłam się przez wiercącego Michaela. Spojrzałam w jego błękitne oczka.
- Dzień dobry - szepnełam z uśmiechem. Odwzajemnił mi tym samym. Wstałam ostrożnie z nim i uważając na Evana. Zasnął przy kanapie bo zapewne mnie pilnował. Włączyłam wodę i Usiadłam na blacie, a Michaela usadowiłam obok. Wyjełam z torby mleko i butelkę. Nasypałam trochę. Michael jest zbyt zaspany aby coś zrobić. Otworzyłam lodówkę i wyjełam ogórki i szynke. Odłożyłam na blat.
- Mama - spojrzałam na malucha. Uroczo wyciągał rączki. Zalałam mleko i sprawdziłam jego temperaturę. Podała butelkę.
- Spokojnie minionku - pocałowałam jego czoło. Wróciłam na pierwszy blat i wyjełam talerz i chleb. Znalazłam nóż. Sięgnełam po chleb i posmarował jedną kromke masłem. Odłożyłam nóż i odkręciłam słoik, kiedy ktoś mnie podniósł.
- Ledwo stoisz myszko - Evan usadowił mnie obok Michaela. Skroił mu ogórka na ćwiartki, i dał szynke na chleb. Postawił przed młodym w zamian za butelkę.
- Nie chciałam cię budzić. - nalał cherbaty do kubków i jeden wylądował przedemną dodatkowo tabletka i kanapki z szynką. A przed młodym sam kubek.
- Alice zawsze możesz mnie obudzić kiedy chodzi o potworka - zabrałam jak się okazało już sam chleb z masłem.
- Smacznego Mi - rzuciłam do malucha. Uśmiechnął się niewinnie.
- Chcesz ? - zapytał Evan
- Nie może być - dodałam zabierając się za jedzenie. Usłyszeliśmy kroki na schodach.
- Cały Alan otworzy się lodówkę i od razu jest z boku - rzucił Evan. Alan mu pokazał środkowego palca.
- Smacznego maluchy - rzucił do nas.
- Alan - rzucił młody. Próbowałam się nie śmiać i nie wyjść z tekstem a nie mówiłam.
- Co Mick ? - rzucił z wnętrza lodówki. Pokręciłam głową a Evan oparł się o blat obok mnie.
- Nie za dobrze wam ? - połknełam lek i spojrzałam na Ane która stała na schodach.
- Skądźe - odpowiedziałam. Przewróciłam oczami a Alan dostał talerz z nakazem dokładki.
- Ja tam swoje wiem - weszła do kuchni i pocałowała Michaela.
- Bleee - wywalił język do tego i próbował zetrzeć pocałunek.
- Twój sukces rodzicielski - rzuciła Ana do mnie. Przewróciłam oczami.
- A ty złotko jutro mi znikasz stąd - rzucił Evan.
- A co to twój dom ? - odpyskowałam opierając brodę o jego ramie.
- Nie ale ja też ci każe spadać - miałam coś powiedzieć ale jednak się zamkłam. Zeskoczyłam z blatu i polazłam do swojego pokoju. Wygrzebałam z torby podkoszulek Evana i czarne jeansy. Nowa bielizna do tego. Odłożyłam wszystko na blat i zamkłam drzwi.

***
Wyszłam a Evan siedział na skraju łóżka. Zamkłam drzwi i podeszłam do szafki.
- Ładnie ci w mojej bluzce - coś go gryzie. Nie wie czy mnie uraził czy nie.
- Nie jestem zła że mnie wyrzucacie - zastrzegłam żeby nie było. Spojrzałam na niego, wzrok miał wbity w podłogę a policzki ukryte w dłoniach. Ręcę miał oparte o kolana.
- Nie o to chodzi - wróciłam do grzebania w poszukiwaniu kombinezonu zimowego Michaela.
- Evan coś cię gryzie - zauważyłam spokojnie.
- Nie powiedziałaś mi prawdy co do Michaela - której niby. O fuck. Ana zatuke cię na śmierć. - milczysz bo wiesz o co mi chodzi ? - to pytanie mnie zabolało. Oparłam czoło o półke.
- Evan nie sądziłam że Sasha posunie się do takich czynów, żeby mnie odzyskać - Powiedziałam cicho.
- Był twoim najsurowszym właścicielem. To on wykrztałcił ciebie na służącą i złamał na posłuszną dziwkę. Tyle że raz z nim wpadłaś. Nie chodziło tylko o ciebie tylko o ciebie i Michaela - nie z nim tylko z blondynem. A to że przez niego omało nie straciłam Michaela to co innego.
- To nie jest jego dziecko Evan. - warknełam. O dziwo mój głos stał się lodowaty i bez emocjonalny. - Jest wściekły na Michaela bo po tym jak mnie dżgnął, dostał zakaz zbliżania się i kupna mnie. Uważa że to jego wina. Wina Michaela dziecka blondynka którego ty zabiłeś - oparłam się o ramę od łóżka i wpatrywałam w niego. Moje oczy to pieprzona pustka. Wpatrzył mi się w oczy z lękiem.
- Naomi wiesz jak nie nawidze siebie za to co zrobiłem. Sasha porwał Alana i go omało nie skatował. Dziwisz się że tak uważam ? - omało nie krzyknął na mnie. Czułam gdzieś tam lęk. Milczałam bo nie wiedziałam co mam niby powiedzieć. - no właśnie, nie mówiłaś nic o burdelu. Ty mi wogóle ufasz do cholery ?! - krzyknął.
- Ja i Michael jesteśmy dla ciebie ciężarem. - zdziwił się jak cholera. Zeszłam na dół.
- Naomi hej - rzucił Evan. Pokręciłam przecząco głową. Podeszłam do Any.
- Spakuj malucha - rzuciłam - i nic nie mów błagam. - dodałam. Wróciłam na górę i minełam Evana. Czułam jak odprowadzał mnie wzrokiem.
- Nie jesteście, ale to ty jesteś jego matką i rób co uważasz za słuszne - był smutny. Zamkłam drzwi od pokoju i wyjełam torby. Powoli się pakowałam żeby nie opacznie nie spakować jego rzeczy.
- Hej Naomi - Alan usiadł na łóżku za torbą.
- Hej Alan - odpowiedziałam tym samym. Chociaż wiem że przyszedł w sprawie brata.
- Załamał się. - westchnełam cicho.
- Alan jak będziemy mieli przerwę zrozumiemy że zapewne się naprawdę kochamy - odpowiedziałam i podniosłem dwie torby, zniosłam na dół, a on za mną kolejne dwie. Ana weszła do domu i spojrzała na mnie ze smutkiem odłożyłam torby przy drzwiach. Evan siedział na parapecie i był wpatrzony za okno.
- Naomi - podeszłam do Evana, nie zważając na ALana. Objęłam go ale nie zrobił nic.
- Evan jak zrobimy sobie przerwę wyjdzie nam na dobre - milczał, zrobiłam mu krzywdę - tak chcesz się rozstać na jakiś czas ? - westchnełam cicho, i pocałowałam jego policzek od razu starł. - czyli zrywasz - łamał mi się głos i nic na to nie poradze. Przytuliłam resztę na pożegnanie
- Naomi pogadam z nim albo sam ogarnie co zrobił. - dodał Alan
- To nie ma sensu - odpowiedziałam zamykając drzwi. Wsiadłam do samocjodu mały bawił się z tyłu.
- Eta ? - zapytał
- Przyjedzie do nas - kiwnął jedynie głową i miałam wrażenie że zrozumiał moje kłamstwo.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz