Rozdział 6

106 3 0
                                    

Evan
Poczułem na sobie koc. Przetarłem oczy z zaspania.
- Nie chciałem cię budzić - szepnął Alan, uśmiechnąłem się i spoglądłem na łóżko.
- Kiedy ? - zapytałem chrapliwie przez co podał mi szklankę wody. Podkuliłem nogi dzięki czemu usiadł.
- godzine temu ale nie chciałem cię budzić - odpowiedział. Westchnąłem cicho.
- Martwie się - mruknąłem.
- Wróć do spania ja zaryje nocke - odpowiedział z małym uśmiechem w oczach zapiekły mnie łzy. Delikatnie gładził plecy.
- Obiecaj że się wybudzi - mruknąłem.
- Obiecuje Evan tylko już idz spać - odpowiedział i go posłuchałem. W moment znowu zasnąłem.

***
Usiadłem na kanapie. Alan siedział na fotelu, i pił kawę, drugi kubek podał mi. Mineło pięć minut kiedy Naomi zaczeła zginać palce.
- Alan proszę cię ja ... ja nie potrafie. - cofałem się aż plecami poczułem ściane. Alan patrzył na mnie a po chwili usiadł na skraju materaca.
- Hej Naomi - ja poczułem łzy.
- E-evan - wymruczała cicho.
- Alan - poprawił ją.
- Gdzie on jest - pomógł jej usiąść i się napić.
- Tutaj jestem - odpowiedziałem, kiedy Alan odkładał pustą szklankę - dobrze się czujesz ? - dopytałem. Spojrzała na mnie przez ułamek sekundy. Póżniej miała tylko strach.
- T-tak Evanie - odpowiedziała spuszczając wzrok i wbijając go w swoje nogi pod kołdrą.
- Spokojnie Naomi przepraszam - dodałem widząc jej strach. Nie nawidze siebie.
- Nie to ja przepraszam okłamywałam ciebie Evanie. Zasłużyłam na to Evanie - stara Naomi wróciła. Wiem że nie powinna teraz się denerwować.
- Uspokój się nie powinnaś się denerwować - dodał Alan. Po moim policzku spłyneła łza. Podeszłem do Naomi i delikatnie na jej szyji zapiąłem mój nieśmiertelnik.
- Przepraszan cię bardzo, wiem że te słowa nic dla ciebie nie znaczą ale czuje się naprawdę winny - wyszeptałem do niej i opuściłem pokój. Wylazłem na parking i oparłem o samochód po czym zapaliłem.

Alan
Siedziałem na krawędzi łóżka, a Naomi leżała i przyciskała poduszke do swojej twarzy.
- Naomi nawet dobrze zrobił. - wiedziała o co mi chodzi - Martwił się cały czas i obwiniał a nawet płakał, teraz stwierdza że się go boisz i denerwujesz jak go widzisz. Nie chce dla ciebie żle bo również wie że nie możesz sie denerwować. - wytłumaczyłem.
- Po co miałby się martwić o taką szmatę ? - wymruczała i znowu przycisła poduszkę. Rzuciły mi się w oczy czerwone plamy.
- Ej co ci Naomi ? - zapytałem, łapiąc jej nadgarstki i próbując zabrać poduszkę.
- Nic odwal się - wymruczała. Czemu do mnie ma taki dystans a nie do Evana. Chociaż może chodzi o to że to on ją kupił.
- Widziałem te plamy na poduszce - ostrzegłem, usłyszałem w odpowiedzi krzyk.
- Też mnie zlejesz jak nie odpowiem ? - wymruczała po chwili.
- Czekaj ty ... płaczesz krwią ? - zapytałem lekko zdezorientowany. - dlatego tamte ręczniki przez które się pokłóciliście były od niej brudne ? - dopytałem. Oddała mi poduszkę i z trudem usiadła. Oparła się plecami o ściane. Po jej policzkach spływały czerwone łzy.
- Nie, naskoczył na mnie w kuchni powiedziałam mu to. Od razu zrozumiał że się pociełam i za to dostałam ten ostatni raz. - płakała ona naprawdę płakała. Wtuliłem ją w siebie mimo jej oporów.
- Spokojnie pogadacie ze sobą w domu - delikatnie gładziłem jej plecy.
- Nie chciałam was wystraszyć dlatego udawałam że nie potrafię - dodała po chwili ciszy.
- Spokojnie. Chcesz wypis na żądanie ? - zapytałem, wiedząc że w domu będzie trochę żle. Ale ona też to zapewne wiedziała.
- Wiesz że będzie ciężko ? - kiwnąłem głową - to chce - dopowiedziała. Wstałem z łóżka, ona za mną ale kiedy puściła materac, poleciała do przodu. Złapałem jej dłonie.
- Gdzie księżniczko ? - zpaytałem. Głową wskazała drzwi od łazienki. Byliśmy w pewnej odległości. Stawiała powolne kroki. Męczyła się.
- Nie dam rady dłużej - jękneła ostrożnie ją podniosłem i zaniosłem. Po czym przyniosłem jej torbe i położyłem na blacie.
- Dasz radę ? - kiwneła głową i spojrzała w lustro na medalik który dostała od Evana. Widziałem wielki smutek. Wylazłem po dokumenty.

***
Wróciliśmy do domu. Evana nie było ale mam wrażenie że widzi nas na monitoringu.
- Gdzie Evan ? - zapytała i rozglądała się. Mimo że miała trudniej bo miałem ją na rękach. Spuściła po chwili wzrok.
- Spokojnie znajdę go - zapewniłem i wiedziałem gdzie jest. Popatrzyłem się z mordem w górny kąt pokoju. Zaniosłem ją na górę i położyłem na łóżku. Wyszedłem do gabinetu. Wpadłem jak po ogień.
- Ona po twoim wyjściu płakała jak dziecko do cholery. Troche mnie wystraszyła bo okazało się że płacze krwią. - zacząłem. Spojrzał na mnie, mam wrażenie że jest rozwalony.
- Denerwuje się na mój widok - odpowiedział i wskazał mi drzwi.

Pamiętnik K*urwyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz