Rozdział 11.

112 5 0
                                    


- Halo? - usłyszała po drugiej stronie męski, kojący głos, na dźwięk którego rozpłakała się jeszcze bardziej - Halo, Iga? - Olek zapytał wystraszony - Coś się dzieje? Iga

- Potrzebuję ciebie... - wyszeptała do telefonu - Olek... - jego imię zabrzmiało jak wołanie o pomoc

- Iga, gdzie jesteś?! - jego strach wzrastał z każdą sekundą. Bał się o nią, nie wiedział gdzie jest i co się stało. - Iga?

- W ośrodku pomocy społecznej w Dłutowie...

- A co się dzieje?

- On... on... - zalała się gorzkimi łzami - On mnie chciał.... - wydusiła na jednym wydechu, lecz nie była w stanie dokończyć.


A Olek niczego więcej nie musiał słyszeć. Już wszystko zrozumiał.

- On teraz mnie szuka... Po policję już zadzwoniono.. - dodała półgłosem, by nikt jej nie usłyszał - Błagam, przyjedź... Potrzebuję ciebie, Olek...


W tym momencie sygnał się urwał.

- Kurwa! - wrzasnął do telefonu Zarzycki i bez słowa wybiegł z domu.


Czy w tej chwili było coś ważniejszego od niej? NIE

Nie zważając na to, że dopiero co był operowany, wsiadł w samochód i wpisał w nawigację nazwę ośrodka w Dłutowie. Czuł, że pojechała tam pewnie ze względu na rodzinę, może chciała coś załatwić? Nie był do końca pewien, ale jej załamany głos, płacz i to urwane połączenie nie dawało mu spokoju. W dodatku jej słowa "Potrzebuję ciebie". Niczego więcej nie potrzebował, prócz sporej gotówki na te wszystkie zdjęcia z fotoradarów....

***

Po kilku minutach usłyszała dźwięk syreny policyjnej. Odetchnęła z ulgą. Przetarła dłonią zapłakane oczy, gdy nagle ktoś szarpnął za klamkę

- Proszę otworzyć, policja - usłyszała gruby , męski głos


Wstała nerwowo z podłogi i przekręciła klucz w zamku. Przed sobą miała teraz dwóch mężczyzn w policyjnych mundurach..

- Złapaliście go?! - zapytała roztrzęsiona

- Tak, już został odesłany na komendę. Proszę się nie bać.

- Czy... czy ja mogę wyjść na zewnątrz się przewietrzyć?

- Proszę bardzo - odpowiedział wyższy z policjantów - Ale musimy zebrać od pani zeznania


Kiwnęła im jedynie ruchem głowy, po czym wyminęła ich w futrynie drzwi. Wyszła na zewnątrz.

Nawet nie zorientowała się, kiedy na zewnątrz było już ciemno, a jedynym światłem były uliczne lampy. Wycieńczona i roztrzęsiona usiadła na chodniku i schowała twarz w dłoniach. Czuła się podle. Nie mogła uwierzyć, jak łatwo dała się mu zwieść i jak była przy tym bezsilna... Gdyby nie szybka reakcja zakończona kopniakiem, zostałaby zgwałcona przez psychopatę, w dodatku tracąc z nim dziewictwo.

Zastanawiała się, dlaczego to właśnie ją los obdarzył takim nieszczęściem. Dlaczego to ona musi zawsze cierpieć? Życie wydawało się dla niej w tym momencie niesprawiedliwe, gdy nagle usłyszała swoje imię. Podniosła niechętnie głowę i na jej twarzy pojawiła się ulga.

Przed Igą stał Olek. Ubrany w czarne jeansy, jasny sweter i czarną skórzaną kurtkę w obliczu nocy nie wyglądał jak typowy wybawiciel. Gdy tylko ją zobaczył, siedzącą na brzegu krawężnika, wypuścił powietrze z ust. Nie wyglądała najlepiej. Zapłakana i zwita w kłębek powtarzała coś nerwowo pod nosem.

Mecz życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz