Rozdział 13.

112 5 0
                                    

O godzinie 7:00 Olka obudziło poranne krzątanie po kuchni Ireny. Przygotowywała śniadanie, tym razem dla 5 osób, dlatego dokładała wszystkich starań, aby było naprawdę idealnie.


- Dzień dobry, śpiochu - zwróciła się do syna, gdy ten zaspany i w wymiętym swetrze stanął w drzwiach kuchni

- Dzień dobry.... - odpowiedział, ziewając

- Jak tam noc?

- Bardzo dobrze.

- Mam nadzieję, że Iga się wyśpi.

- Dlaczego?

- Myślę, że jej nie obudziłeś swoim chrapaniem - zaśmiała się, stojąc nad patelnią

- Mamo, ile razy mam ci mówić, że ja nie chrapię! - oburzył się

- Mów , synku, co chcesz. Ja tam swoje wiem!


Olek poszedł do siebie na górę i wziął szybki prysznic, po czym przebrał się w czarną koszulkę i jeansy. Gdy zszedł na dół, przy stole siedział już ojciec, a Irena nakrywała do stołu. Iga nadal spała przykryta kołdrą pod samą szyję.


- A Łukasz gdzie? - zapytał Olek

- Nie wrócił na noc - odparł ojciec

- Jak to nie wrócił?

- Irenko, nie powiedziałaś mu?

- Nie był okazji... - westchnęła kobieta - Ale powiedział, że na śniadanie wróci, więc czekam.


W tym momencie Iga poruszyła się na kanapie i mocno przeciągnęła się. Nawet kanapa była wygodniejsza od akademickiego łóżka. Wstała z kanapy i od razu złożyła kołdrę w kostkę, odkładając ją na bok. Przetarła oczy i przeczesała włosy ręką, po czym poczuła, jak do jej nozdrzy dociera zapach jajecznicy. Odwróciła się w jej kierunku, gdzie przy wielkim stole siedział Olek wraz ze swoimi rodzicami.

- Dzień dobry - powiedział speszona.

- Dzień dobry - odpowiedział pierwszy Władysław

- Ja przepraszam bardzo, ale nie chcę nadużywać pańskiego gościnności i najlepiej będzie, jak wrócę już do siebie, do akademika

- Ale nie ma takiej opcji! - zaprzeczyła Irena - Siadaj z nami, zjesz śniadanie...


Iga niechętnie podeszła do stołu.


- Władysław Zarzycki - niski mężczyzna z lekkim brzuszkiem wyciągnął do niej rękę

- Iga Zielińska. - odpowiedziała, podając swoją dłoń

- Miło mi

- Mi również

- A ja jestem Irena Zarzycka - odezwała się kobieta, podając jej dłoń

- Iga Zielińska.


Po krótkim przywitaniu Iga miała już zasiąść przy stole, gdy nagle zorientowała się, że na pewno nie wygląda zbyt zachęcająco na tle Władysława w koszuli i Ireny ubranej w elegancką szarą sukienkę.


- Przepraszam bardzo, czy mogłabym skorzystać z łazienki? - zapytała nieśmiało

- Ależ oczywiście! - powiedziała Irena - Oluś, zaprowadź Igę do łazienki

Mecz życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz