Rozdział 33.

28 4 0
                                    

Irena chciała odpocząć od rodzinnego zgiełku i chaosu, który piętrzył się w jej głowie, lecz nie potrafiła się tego w pełni wyzbyć. Usiadła zmęczona przy stole, patrząc jak posępne twarze męża i synów zajmują miejsca obok niej.

Była bezsilna wobec tego, co ją spotkało. Poczuła, że zawiodła jako matka. Bo jaki ona mogła dawać przykład o rodzicielstwie, skoro Łukasz zostawił swoje dzieci na pastwę losu? Była zła szczególnie na siebie, lecz winą obarczała także młodszego syna, który nie wziął odpowiedzialności za swoje czyny i uciekł jak szczeniak od problemów, które sam sobie stworzył...

Nie mogła nawet spojrzeć mu w oczy. Zataił, że od 6 lat była babcią, a jej drugi wnuk jest poważnie chory... Chociaż Łukasz był jej synem i kochała go, nie mogła mu tego wybaczyć. Zdystansowała się także od Aleksandra, który przez tyle lat zataił przed nią i mężem prawdę o ich rodzinie, w końcu i dzieci Łukasza były jej częścią.

- Dlaczego nam nie powiedzieliście? - mówiła, ledwo powstrzymując łzy. - Ani jeden, ani drugi - rzuciła synom wymowne spojrzenie, jakby chciała wzbudzić w nich skruchę.


Odpowiedziała jej jednak cisza. Nikt ze zgromadzonych nie postanowił się odezwać do momentu, aż usłyszeli dźwięk, jak ktoś schodzi ze schodów. Po chwili w kuchni zjawiła się zaspana Iga w za dużej koszulce Olka. Przecierała dłonią zmęczone oczy, przy czym głośno ziewnęła.

W chwili gdy przejrzała na oczy, uświadomiła sobie, że nie wygląda odpowiednio, a w kuchni panoszyła się nerwowa atmosfera.

- Dzień dobry - powiedziała wyraźnie speszona - I przepraszam za to, jak wyglądam, ja...

- Wiemy - przerwała jej wymownie Irena - Usiądź z nami, Igo w końcu jesteście z Olkiem razem... Pewnie niedługo będziesz naszą rodziną - mówiła z niewysłowionym żalem, jakby chciała wyrzucić z siebie wszystko to, co siedziało jej w sercu od dawna.


Zielińska zajęła miejsce obok Olka, a gdy zauważyła, że jego pięść jest zakrwawiona, złapała ją w dłonie i z przerażeniem spytała, co się stało.

- Olek, co ty zrobiłeś? Może trzeba to opatrzyć? Nie boli cię? Przecież to lewa ręka, nie pamiętasz, w jakim była stanie? Mogło ci się pogorszyć i stać co poważnego... - mówiła zbyt chaotycznie, by mógł próbować ją uspokoić.

- Spokojnie, słońce... - wychrypiał.


Słońce... bo tym dla niego była w tych trudnych chwilach - jedynym promieniem nadziei. I nawet teraz, kiedy rodzina sypała się na jego oczach, Iga usiadła obok niego i trzymając jego ciepłej dłoni dodawała mu otuchy na lepsze jutro.

W milczeniu przyglądała się jego zatroskanej twarzy oraz plamom krwi na nosie i ustach Łukasza, które zdążyły już zaschnąć. Nie chciała nic mówić, by jeszcze nie pogorszyć sytuacji, ale trwająca martwa cisza sprawiła, że musiała zrobić cokolwiek. Podnosząc się zatem z krzesła, zaczęła:

- Przepraszam, ale moja obecność nie jest chyba tutaj na miejscu - mówiła ściszonym głosem. - Pewnie przerwałam w jakiś sprawach rodzinnych. Nie powinnam się do tego mieszać.

- Słusznie - odezwał się Łukasz, próbując dojść do siebie i nie grymasząc z bólu.

- Nie - przerwał mu Olek, chwytając Igę za nadgarstek, jednocześnie zmuszając ją do ponownego zajęcia miejsca przy stole - Iga nigdzie stąd nie pójdzie, bo Iga jest moją narzeczoną.



Słowa te wstrząsnęły wszystkimi, a szczególnie rodzicami, którzy zaczęli spoglądać między sobą, a następnie skupili się na skąpo ubranej Idze. Dziewczyna, ze zwieszoną głową, nie była w stanie nic powiedzieć, tylko kurczowo trzymała Olka za rękę, szukając wsparcia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 26, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mecz życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz