Rozdział 20.

59 4 0
                                    


- Dzień dobry, Iga! - powitała ją Irena w drzwiach domu

- Dzień dobry... - odpowiedziała niepewnie, patrząc na Irenę, która stała w drzwiach, ubrana w czarną sukienkę przed kolano i do tego szpilki w tym samym kolorze


Iga tymczasem stała przed nią ubrana w błękitną spódnicę midi w białe kwiatki, białą koszulkę z dekoltem V i białymi trampkami. Przy Irenie wyglądała jak mała dziewczynka

- Olek już pojechał z kolegami, czekała ich jeszcze odprawa, kilka wywiadów, my wyjeżdżamy za chwilę. Władek już się szykuje.

- A Łukasz? Nie jedzie z nami? - zapytała dla podtrzymania rozmowy

- Łukasz? - zaśmiała się - Żebym ja wiedziała, gdzie on jest - machnęła teatralnie dłonią


Mówiła prawdę. Nikt nie wiedział, gdzie był Łukasz i co takiego robił przez cały dzień. Nawet Irena, najbardziej ciekawska kobieta, jaką znał świat, nie wiedziała, że jest już podwójną babcią dwóch chłopczyków ze związku syna z dwoma różnymi kobietami, a przed kilkoma minutami była kolejna, realna szansa, że jej syn wpadnie po raz trzeci. Na szczęście opóźniona miesiączka Pauliny nie była spowodowana ciążą.

Kto także mógł wiedzieć, że słuchając głośnych pojękiwań swojej obecnej kochanki, Łukasz wyobrażał sobie, jak leży pod nim właśnie Iga i to w nią wpycha całą swoją męskość. Tak. Podobała mu się, pod względem fizycznym - była idealna. Niska, o jasnobrązowych włosach, małych piersiach i kształtnym tyłku. Nie chciał się nawet przyznawać, ile razy w nocy o niej myślał, gdy leży obok niego naga, a on dotyka jej małych piersi i ściska je w rytm wydawanych przez nią jęków, albo jak krzyczy jego imię, wbijając paznokcie w jego plecy. Za każdym razem musiał zmieniać bieliznę. Pewnej nocy, gdy Iga spała w ich domu na kanapie, wyszedł z pokoju i podszedł do śpiącej dziewczyny. Dotknął jej policzka - była taka ciepła, a z wyglądu niewinna, że miał ochotę, zrzucić z niej koc i rozpiąć guzik we własnych spodniach. Nie zrobił tego... A był już blisko, lecz usłyszał kroki Władysława po schodach - zmierzał do kuchni. Schował się więc za kominkiem i potem szybko poszedł do swojego pokoju. Jeszcze nigdy nie miał tak realistycznego snu w swoim życiu. Iga stała przed nim w czarnej, koronkowej bieliźnie i usiadła na nim okrakiem. Szeptała mu do ucha jego imię z prośbą o zrobienia tego, o czym skrycie marzył. Kochał się z nią tak namiętnie, że w jej oczach widział pożądanie, które krzyczało "Pieprz mnie!". Z łóżka przenieśli się na biurko, gdzie wpychając penisa w jej tyłek, słyszał , jak krzyczała: "mocniej, mocniej!" Obudził się ze wzwodem i bez bielizny, przez co musiał o 3:00 zapierać mokre prześcieradło. Zazdrościł bratu, że to on spotkał taką kobietę, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego tylko się z nią nie przyjaźnił i nie wykorzystał ani jednej okazji, by się do niej zbliżyć.

Potem już coraz rzadziej się do tego przyznawał, od momentu, gdy podczas przelotnego seksu nazwał Paulinę "Igą" i dostał przez to po mordzie. Od tej chwili nie prowadził już życia z jedną kobietą, lecz mając "stałą" partnerkę szukał nowych, jednorazowych wrażeń z innymi osobami - dwukrotnie brał udział w męskim trójkącie... Za każdym razem pluł sobie w brodę za to, co robił, lecz następnego dnia wracał do nowo poznanego Mateusza, Igora czy Adama, idąc później do Pauliny. Nie chciał, by Iga uważała go za dziwoląga, lecz nie mógł żyć bez tych wrażeń, a okazji do spotkania Igi było coraz mniej z każdym dniem. Teraz mogło być lepiej - Olek wyjeżdżał na Igrzyska, ale czy Iga zechce go z dwójką dzieci na koncie?

***

- Zaraz powinni być - usłyszała za sobą głos Władysława, który obejmując Irenę czekał, aż w końcu pojawi się ich syn i będą mogli go pożegnać przed odlotem do Japonii na igrzyska.

Mecz życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz