Rozdział 24.

57 3 2
                                    


Przez ostatnie trzy tygodnie czuła się jak w bajce. Nigdy w życiu nie spodziewałaby się, że jej życie może tak diametralnie się zmienić. Olek pragnął widzieć ją każdego dnia, dlatego codziennie rano przyjeżdżał pod akademik, zabierał ją do pracy - czy do restauracji, czy do opieki nad dziećmi, sam jechał na trening, a wieczorem zapraszał na spacery, do kawiarni, restauracji czy kina, za każdym razem przynosząc bukiet kwiatów. Tutaj również starał się być różnorodny, mimo iż wiedział, że najbardziej lubiła goździki i gerbery, co sama mu zdradziła podczas jednej z wielu rozmów w parku.

Dla Igi cała ta sytuacja była czymś zupełnie nowym i za każdym razem starała się myśleć racjonalnie, a mimo to i tak wracała do akademika z nabrzmiałymi ustami i wymieniając SMSy z Zarzyckim do późnych godzin wieczornych. Była zakochana na zabój i widziała to także w oczach Aleksandra, który postanowił codziennie zaskakiwać ją czymś nowym.

Ostatniego wieczoru, kiedy nie mogli rozstać się pod akademikiem, oznajmił Idze, że chciałby nauczyć się gotować, pod jej czujnym okiem i dlatego zaprosił ją do siebie następnego dnia. Jej zadaniem domowym miało być jedynie wymyślenie potrawy i wysłania do Olka listy zakupów, którą miał zrealizować następnego poranka. Zapowiadała się fantastyczna sobota, której finału Zielińska nie spodziewała się w żadnych snach.

***

Postawiła na prostotę i wybrała spaghetti. Wiedziała, że nie może wymagać od Olka wykwintnych i skomplikowanych potraw, mimo że znała jego silną wolę walki i upór. Wysłała więc do swojego chłopaka listę potrzebnych produktów, a gdy ten odpisał jej z zapytaniem "Czy coś jeszcze?", odpowiedziała "Mnóstwo chęci i dobrej zabawy!"

Następnego dnia założyła zwiewną sukienkę w jasne kwiaty i sandałki. Włosy splotła w warkocza i pojechała autobusem do Olka. Zastała chłopaka w samej piżamie, musiała go dopiero obudzić dźwiękiem dzwonka

- Jest już 9:00 - zauważyła słusznie, wchodząc do domu i powitała ukochanego pocałunkiem w policzek - A tak poza tym, to dzień dobry

- Dzień dobry.. - odpowiedział z uśmiechem - Takie powitania mógłbym mieć codziennie

- Masz prawie codziennie - odparła, odkładając torebkę na kanapę w salonie - Mam nadzieję, że jesteś gotowy na dzisiejsze gotowanie, co? - zapytała

- Dasz mi chwilę, ubiorę się tylko - powiedział po czym pobiegł na górę.

Po kilku minutach pojawił się przed nią w szortach i białej koszulce.

- Myślę, że jeśli chcesz gotować sam, to biała koszulka nie jest idealnym pomysłem - stwierdziła, zmierzając do kuchni

- Uważasz, że jestem taką niezdarą? - zapytał z kokieteryjną miną

- Ja nie uważam, ja tylko stwierdzam fakty - puściła w jego kierunku oczko i podeszła do lodówki - Kupiłeś wszystko?


Olek przytaknął ruchem głowy i zaczął wyjmować z lodówki i szafek potrzebne produkty. Chętny do nauki był bardzo, Iga mogła nawet stwierdzić, że za bardzo. Słuchał się jej jak najpilniejszy uczeń. Wykonywał polecenia skrupulatnie, ale i tak za każdym razem pytał, czy na pewno wszystko wykonał dobrze. I mimo zapewnień Igi, że zrobił idealnie, nadal miał wątpliwości, czy przypadkiem dziewczyna zbytnio go nie pochwala.

Zielińska przystąpiła od razu do działania. Założyła fartuch pani Ireny, by wyglądać w nim nie tyle co dostojniej, ale i poważniej - jak na nauczycielkę gotowania przystało. Podobny, lecz trochę za krótki założył Olek, co spotkało się z gromkim śmiechem Igi.

Mecz życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz