Rozdział 7.

113 5 0
                                    

Weekend dał jej mocno w kość. W niedzielę wieczorem, gdy wróciła do akademika, zdążyła jedynie wziąć szybki prysznic i położyła się spać. Mimo że w sobotę była najdłużej na nogach, to jednak dzieci mocno dały jej popalić następnego dnia.

Do południa zajmowała się 2-letnią Amelką, której mama jest dziennikarką w oddziale łódzkiej telewizji i wypadł jej niedzielny poranny program. Gdy Iga dotarła do mieszkania, dziewczynka jeszcze spała, ale gdy o 10:00 postanowiła wyjść w końcu z łóżeczka, nie mogła sobie z nią poradzić. Była bardzo ruchliwym dzieckiem i wszędzie było jej pełno. Biegała po całym mieszkaniu, a gdy nastąpiła chwila nieuwagi, znajdowała się, w niewyjaśnionych okolicznościach, na meblach, celując w najwyższe regały. O wyjściu do łazienki Iga mogła jedynie pomarzyć.

Później musiała przenieść się na drugi koniec miasta - na Owsianą, gdzie pod jej opieką została trójka dzieci - Kasia lat 4, Antek lat 6 i Milena 10 lat. Najstarsza pociecha nie potrzebowała jej opieki, ale za to rodzice potrzebowali świętego spokoju. Już od dawna zaplanowali sobie wspólny wypad za miasto w niedzielę, a Igę jako nianię "wynajęli" ponad tydzień wcześniej. Teraz gdy oni cieszyli się błogim spokojem, Iga z Kasią i Antkiem wyszła na podwórko. Pograła z nimi w piłkę, a później huśtali się we trójkę na huśtawce. Kasia wyglądała na bardzo zmęczoną , więc studentka była przekonana, że zaraz wrócą do domu i będą oglądać do wieczora bajki, ale Antek wpadł na pomysł spaceru, który ożywił dziewczynkę. Iga przystanęła na tę propozycję, w końcu słońce nadal świeciło i było dość ciepło, jednak nie była przygotowana na tak długą wycieczkę.

Doszli do końca Owsianej, po czym skręcili w Pszenną, po czym doszli do Żytniej. Iga chciała już wracać, ale Antek miał inne plany. Chciał pokazać swojej niani swój teren, na którym się bawi. Doszli więc do Borowej, następnie skręcili w Perłową, gdzie Antek pokazywał domy swoich kolegów z przedszkola, aż wreszcie wrócili do domu na Owsianą. Iga zrobiła dzieciom kolację, a te zmęczone nie dojadły kanapek i położyły się spać na kanapie w towarzystwie bajki na ekranie telewizora.

- Nie wiem, jak pani to zrobiła - odezwała się Milena, która schodziła ze schodów - Jak ja kiedyś z nimi siedziałam, była 23:00, a one nadal nie poszły spać.

- Zmęczyły się - odparła - Najpierw piłka, potem huśtawka, a na koniec Antek oprowadził nas po "swoich terenach", pokazując domy kolegów.

- Padli jak zabici

- A dopiero 20:00.

- Rodzice za godzinę powinni wrócić.

- Spokojnie, jak coś to możesz iść do siebie, ja ich popilnuję

- Uważa, Pani, że jak śpią, to mogą sobie zrobić krzywdę? - zaśmiała się

- Twoi rodzice nie płacą mi za oglądanie telewizji lecz za pilnowanie twojego rodzeństwa, muszę więc pokazać chociaż namiastkę tego, że to robię - uśmiechnęła się Iga



Tak jak zapowiadała Milena, rodzice jej wrócili po 21:00, a po wypłaceniu jej należności, wróciła do akademika

***

W poniedziałek nie musiała ukrywać, że od momentu kiedy wstała, czuła, że jest to jeden z najpiękniejszych dni jej życia.

Po pierwsze - wstała wypoczęta i po raz pierwszy od dawna nie musiała pić kawy, by poczuć energetycznego kopniaka do działania na cały dzień.

Po drugie - został jej w lodówce jeszcze kawałek lasagne. Ania musiała zostawić specjalnie dla niej.

Po trzecie - od dziś zaczynała praktyki w przedszkolu na Wierzbowej i tego najbardziej nie mogła się doczekać.

Gdy po wzięciu porannego prysznica stanęła przed szafką, by wybrać coś najodpowiedniejszego na pierwszy dzień praktyk, w głowie miała już pomysł na piękną fryzurę z warkoczykami. Wyjęła z szafki białą bluzkę i długą spódnicę maxi - błękitną w białe groszki. To był jej pierwszy zakup za pierwsze zarobione w Łodzi pieniądze.

Mecz życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz