nie spodziewałby się nikt

213 21 105
                                    

Krynicka spędzała prawie każdy deszczowy wieczór w ten sam sposób. Tego pochmurnego dnia nie było inaczej. Siedziała w swoim domu, na poddaszu. Czytała kryminał, wsłuchując się w stukot deszczu, który uderzał o szybę okna dachowego. Mimo tego, że kalendarzowa jesień jeszcze nie nadeszła, to ciepło oraz słońce zniknęły, gdy tylko zaczęła się szkoła, zupełnie jakby uczęszczanie do tej placówki odbierało ludziom jakiekolwiek szczęście, nie pozostawiając krztyny radości. Do pomieszczenia wpadało jedynie blade światło pochodzące ze wspomnianego wcześniej okna pozbawionego rolet czy też zasłon.
Wejście na poddaszu znajdowało się w pokoju beżowowłosej. Prowadziła do niego klapa z sufitu oraz przyłączona do ściany pochyła drabina. Znajdowała się tam kanapa, mnóstwo poduszek oraz regały z książkami. Ściany były drewniane i obklejone plakatami przedstawiającymi przeróżne zespoły. Były to między innymi: Nirvana, Myslovitz, Alice in Chains, Metallica oraz Manaam.Wisiały tam również rysunki oraz zdjęcia z przyjaciółmi pochodzące ze starego polaroidu, który aktualnie leżał gdzieś na półce.       

Lokacja ta często służyła jako miejsce spotkań gdy pogoda była na tyle zła, że były warsztat należący do Tomka nie mógł spełnić swojej roli do przyjmowania znajomych.
Dziewiętnastolatka zerwała się z miejsca gdy tylko usłyszała głośny dzwonek telefonu. Niechętnie podniosła się z kanapy, odkładając książkę grzbietem w dół i sięgnęła po komórkę leżącą na małym stoliczku naprzeciwko. Na wyświetlaczu widniał duży napis "Witek". Nacisnęła guzik służący do odebrania połączenia i przyłożyła urządzenie do ucha.

─  Co jest? ─ zapytała od razu nieco chłodno, nie kryjąc irytacji. Jak mógł jej przerywać nic nie robienie? Tragedia i skandal.

─ Alka. Pomóż mi. Jestem w opuszczonym dworze. Ten facet mnie tam zaprosił. Szlachcic. Boję się. On jest chory. Proszę, powiedz Tomkowi i Pawłowi - odezwał się Witek.

─ Co kurwa?! ─  krzyknęła do słuchawki, a jej przyjaciel musiał aż odsunąć telefon od ucha ─ Co on robi? Zrobił ci coś?

Martwiła się o niego. Tak jak o wszystkich swoich przyjaciół. Mimo tego, iż nie była zbyt uczuciową osobą i często traktowała innych wrednie i odpowiadała im z agresją, to nigdy nie pozwoliłaby aby komuś z jej bliskich coś się stało. Na liście ważnych dla niej osób znajdowała się przede wszystkim babcia Zosia, Tomek, Witek, Paweł oraz Irmina. Od razu odrzuciła wszelkie przejawy irytacji oraz wyciszyła swą pyskatą naturę, choć miała ochotę opieprzyć tego debila za to, że w ogóle śmiał wpaść na pomysł samotnej wizyty w tym niepokojącym miejscu.
Uważnie słuchała rozmowy i dalszych wskazówek. Wstała z miejsca i nie odrywając telefonu od ucha zeszła z poddasza do swojego pokoju, aby następnie zbiec na dół i sięgnąć po przypadkową kurtkę z przedpokoju. Wypadło na niebiesko-czerwoną, ortalionową kurtko-bluzę z adidasa. Szybko założyła swoje czarne trampki z białymi sznurówkami nawet ich nie zawiązując. W słuchawce rozbrzmiewała przerażająca cisza, Witek nie odzywał się.

─ Gadaj! Żyjesz?! ─ bardzo się denerwowała. Była przewrażliwiona na punkcie dworu od ostatniego czasu. Męczyły ją sny związane z tym miejscem i zwłaszcza człowiekiem, którego przyszło tam spotkać jej kolegom. Sama nie widziała Pana Szlachcica na własne oczy, aczkolwiek jej wyobraźnia i liczba przeczytanych kryminałów na koncie pozwoliły jej wyobrazić sobie jego mrożącą krew w żyłach personę.

─ Żyję. On po prostu jest podejrzany. Na razie chyba jestem bezpieczny. Ale to może się zmienić w ciągu kilka minut. Potem ci powiem. Boję się go. Przyjdźcie szybko, drzwi pod "recepcją" są otwarte. Powiedziałem mu, że idę do kibla. Nie idź sama, weź kogoś. Proszę.

𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz