Od traumatycznej i kompletnie niewyjaśnionej śmierci Anety Kowalczyk minęły dwa tygodnie. Niewyjaśnionej z tego powodu, że policja i lekarze zajmujący się badaniem zwłok nie podali żadnych informacji dotyczących przyczyny odejścia dziewczyny. A ludzie z Czechowic wydawali się nie być przejęci tym wydarzeniem ani trochę. Mieszkańcy stosunkowo szybko zapominali, gdy ginęła przypadkowa dla osoba z tego zadupia. Przypadkowa dla nich lecz nie dla Malwiny, Aleksy, Witka, Pawła, Tomka i Irminy. Nawet Maksim przejął się jej śmiercią, w końcu Aneta była całkiem dobrą koleżanką mimo tego, że ich relacja nie była jakaś zbytnio silna. Sam fakt, że był świadkiem jej śmierci bardzo go złamał. Wracając do reakcji społeczeństwa ─ większość przejmowała się mafijnymi akcjami z Pruszkowa, nawet policja najwidoczniej uznała, że posiada ciekawsze sprawy do rozwiązywania niż serię niewyjaśnionych śmierci powiązanych z psychopatą zamieszkującym opuszczony dwór. Były jednak osoby, które nigdy nie zamierzały odpuścić. Byli to oczywiście przyjaciele Anety, gotowi nawet na to, żeby wypytywać rodzinę, która prawdopodobnie nieco więcej wiedziała odnośnie śledztwa. Może i było to trochę niegrzeczne, ale Alka była zbyt bezpośrednia i ciekawa sprawy by czekać. Zamierzała w najbliższym czasie odwiedzić rodzinę świętej pamięci przyjaciółki, gdy tylko minie odpowiedni czas poświęcony na żałobę. Swoją drogą, przez pierwsze kilka dni kompletnie nie dopuszczała do siebie tej wiadomości. Przecież to niemożliwe, że Aneta już nigdy do niej nie przyjdzie. Nie obejrzą razem filmu i nie urządzą nocowania u Irminy. Nie napiją się razem w ich ulubionej lokacji z resztą paczki. Nie do uwierzenia, że już nigdy z nimi nie wyjdzie, a wszystkie wspomnienia z nią związane pozostaną jedynie w głowach bądź na fotografiach. Gdy uświadomiła sobie ten fakt, nie czuła już nawet smutku. Czuła po prostu pustkę i nienawiść. Do samej siebie i nieznanego nikomu mordercy. Chęć zemsty i wymierzenia sprawiedliwości osobie, która pozbawiła życia jej przyjaciółkę. Targało ją również poczucie winy wobec samej siebie. Jak mogła nie zauważyć, że coś jest nie tak? Zaniedbała nieco tą relację i od ostatniego czasu mało rozmawiały. Teraz było już za późno.
Miała jeszcze dodatkowy powód do zmartwień. Mianowicie, na drugi dzień, po tej traumatycznej nocy, Maksim nie odzywał się ani słowem. Siedział w swoim pokoju na poddaszu i milczał, słuchając muzyki. Nie schodził nawet na dół, nie jadł nic ani nie robił nic specjalnego oprócz wspomnianej egzystencji. Tak minęły trzy dni. Gdy miało odbyć się przesłuchanie świadków potencjalnej zbrodni, Aleksa zastała pusty pokój. Wszystkie rzeczy osobiste Maksima zniknęły, jak i sam on. W towarzystwie, teoria Tomka odnośnie winy Rosjanina wydawała się nabierać sensu. Dlaczego od razu uciekł? Czyżby bał się przesłuchania przez policję? Jedyną osobą, która wierzyła w jego niewinność była Aleksandra. I może Witek, choć on i tak był sceptyczny przez pełną manipulacji i przekonania teorię Lisickiego. Przez odmienne poglądy doszło do wielu konfliktów, powstały grupki mające podzielone zdania. Podejrzliwy wobec Maksima był oczywiście Tomek, który od początku nie darzył go sympatią. Malwina również zaczęła się niepokoić i szukać powiązań z jego dziwnym zachowaniem na miejscu "zbrodni" i prawdopodobną ucieczką. Irmina miała przysłowiowo wyjebane i pozostała bezstronna. Paweł, pogrążony w paranojach, raz oskarżał szlachcica z opuszczonego dworu, a innym razem przekonywał się do argumentów Tomasza. Już od samego zaginięcia siostry zachowywał się jak osoba z rozdwojeniem jaźni, zdecydowanie nie był zdrowy psychicznie, przysłowiowo wariował. Cóż, ale o tym każdy już wiedział i nie mieli pojęcia, jak mu pomóc. Mogli jedynie dalej brnąć w ciąg tych chorych zagadek i szukać rozwiązania. Witek i Aleksa byli zdania, że ich przyjaciel nic nie zrobił i miał widocznie inny powód do zniknięcia. Krynicka dzisiejszego dnia była gotowa pokazać niepodważalny dowód oczyszczający z zarzutów ─ album z dziwaczną "rodzinką" zamieszkującą posiadłość o przerażającej aurze.
Spotkali się, jak to mawiali, "na blokach". Była to dzielnica niedaleko mieszkania Pawła. Niewielki parking przed kamienicami, zastawiony autami, kilkoma ławkami i trzepakiem. Do tego blaszaki zamalowane przez ulicznych wandali graffitti. Tomek i Paweł siedzieli na ławce i w milczeniu palili szlugi, Malwina i Irmina wpatrywały się w komórki próbując dodzwonić, a raczej skontaktować się za pośrednictwem SMS-ów z Aleksą. Witek odciął się jakby od nich wszystkich i zajął miejsce na trzepaku, przynajmniej dwa metry od obu duetów. Krynicka była w drodze, właśnie przemierzała trasę Pruszkowa na swojej deskorolce, omijając przechodniów na ulicy. Chodnik był mokry, czuć było powietrze po deszczu. Na niebie nie było słońca, jedynie chmury i ponura szarość. W połączeniu ze wspomnianą pogodą i atmosferą od ostatniej tragedii, Polska bieda i architektura owych czasów była przygnębiająca. Zniszczone bloki, niewielkie sklepiki z brudnymi szybami i ściany budynków pokryte różnymi najczęściej wulgarnymi hasłami. Zeschnięte, pozbawione już liści drzewa i wyblakło-zielona trawa, kolorowe parasole spieszących się do domu ludzi wracających z pracy. Codzienny widok w tym przeklętym miejscu. Czasem lubiła ten klimat, ale dziś chciała się wyrwać jak najdalej stąd. Skręciła w stronę kamienicy. Odłożyła deskorolkę gdzieś obok i usiadła na trzepaku.
CZYTASZ
𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲
Mistério / SuspenseRok 2002. Choć PRL skończył się już ponad dekadę temu, postkomunistyczne gmachy w bloków wciąż ozdabiają martwe, wyblakłe ulice polskich miast. Grupa pracownicza żyje swoim życiem zarabiając marne pieniądze, zaś niektórzy wychowują dzieci, powielają...