─ Mogę wiedzieć, co robicie pod moim oknem od godziny? Jak macie ze sobą szycie to właźcie, a nie się czaicie jak świry ─ odezwała się pani Bożena, niska brunetka w koku, ubrana w długą spódnicę i sweter. Miała może czterdzieści pięć lat, tak na oko. Z zawodu krawcowa.W swoim domu miała pokój przeznaczony specjalnie do swojej profesji, gdzie trzymała różne maszyny do szycia i materiały. Była daleką ciotką Anety. Ciekawski Tomek o tym wiedział lecz Paweł nie miał pojęcia. Był z nimi jeszcze Witek. W trójkę czekali na przyjście Mariana Iwaszkiewicza bądź Danki, którzy według opowieści pani Wolskiej mieli zjawić się tutaj w dzisiejszym terminie.─ Możemy wytłumaczyć. Ale nie chcemy nic złego zrobić, dajemy słowo ─ wyjaśnił Tomek. Bożena stała w progu lustrując go podejrzliwym wzrokiem. Tomasz wyglądał z nich najgroźniej, miał przypiętą łatkę dresa spod bloków.
─ Dokładnie. Jesteśmy tutaj po to, żeby ochronić panią przed jednym z klientów. Marian Iwaszkiewicz, jest nieprzewidywalny. Ma dziś przyjść odebrać sukienkę dla swojej rzekomej "żony". Kojarzy pani? ─ dopytał Tomek, szturchając dyskretnie zamyślonego Pawła. Ten jak zwykle odzywał się najmniej z nich.
Racja. Widok dwójki zakapturzonych ludzi siedzących w bezruchu na ławce pod oknem własnego mieszkania mógł być niepokojący. Ale to nie ci mężczyźni byli źródłem zagrożenia w Czechowicach. To nie ich trzeba było się obawiać. Wręcz przeciwnie. Lisicki, Nowak i Santorski mieli w planach przyłapanie tego złego na gorącym uczynku. Chcieli pozbyć się przestępcy odpowiedzialnego za śmierć jednej osoby i zaginięcie bóg wie ilu. Musieli tego dokonać, byli wystarczająco zmotywowani, nawet jeżeli mieli zrobić to we własnym zakresie. Bo policja nie słuchała obywateli i była głucha na ich skargi. Sprawa Anety zarówno jak i sytuacja ze zniknięciem Danki. Oba przestępstwa oczywiście zostały zamieciona pod dywan, a morderstwo uznane za samobójstwo. Nawet rodzice Anety nie poznała prawdziwej przyczyny śmierci swojej córki, a państwo Santorscy dawno stracili nadzieję na odnalezienie się ich córki.
─ Nie znam nikogo takiego. Mam zapisanych wszystkich ludzi oczekujących na swoje ubrania, na mojej liście nie ma dziś żadnego Mariana. Jak nie chcecie nic odebrać ani zostawić w moim zakładzie to obawiam się, że będę musiała was pożegnać ─ Już miała zamykać drzwi, ale Santorski je zatrzymał.
─ Nie, proszę. Nie będziemy przeszkadzać. Poczekamy na niego na zewnątrz. Tomek, a może on się inaczej nazywa? ─ zapytał Paweł, zwracając się do Tomka. ─ Może to nie jest Iwaszkiewicz? No wiesz... Fałszywa tożsamość i te sprawy.
─ Nie mam pojęcia o czym mówicie, ale jeżeli mam jakoś ułatwić te wasze śledztwo, to dziś przychodzi pan Stefan Kołodziej po swoje szycie ─ Ironicznie podkreśliła słowo "śledztwo". Uważała ich za ciekawskich gówniarzy, którzy powinni zająć się swoim życiem i tylko zawracają jej głowę ─ Ale to nie o niego wam chodzi, zapewne. Kołodziej to normalny facet, bardzo sympatyczny swoją drogą.
─ Nie rozumie pani. Jego siostra zaginęła. I zmarła nasza przyjaciółka, policja ukrywa przyczynę śmierci. Ale wiemy, że to nie samobójstwo. W opuszczonym dworze zamieszkuje podejrzany typ, który prawdopodobnie porywa młode kobiety ─ Westchnął, przenosząc wzrok na swoje buty, po czym ponownie spojrzał na zirytowaną kobietę w progu ─ I nasza sąsiadka mówiła, że odwiedzał pani zakład i ma odebrać sukienkę dla swojej żony.
─ W opuszczonym dworze nikt nie mieszka, sama nazwa wskazuje. Za dużo kryminałów się naczytaliście. Pójdziecie sobie, czy mam wezwać policję za nękanie? ─ otuliła się kardiganem, splatając swoje dłonie na ramionach.
─ Nie powie mi pani, że śmierć Anety Kowalczyk jest pani obojętna. ─ odezwał się Lisicki, jak zwykle rzucając najmocniejszym argumentem i odwołując się do pokrewieństwa. Wiedział, że Bożena była daleką ciotką tej dziewczyny.
CZYTASZ
𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲
Mystery / ThrillerRok 2002. Choć PRL skończył się już ponad dekadę temu, postkomunistyczne gmachy w bloków wciąż ozdabiają martwe, wyblakłe ulice polskich miast. Grupa pracownicza żyje swoim życiem zarabiając marne pieniądze, zaś niektórzy wychowują dzieci, powielają...