─ Jaka ona była? Pamiętam ją jako dość specyficzną, odizolowaną. Specyficzną to mało powiedziane.
─ Była? Zakładasz, że już jej nie ma?
Paweł patrzył na zdartą tapetę na ścianie obok nie pościelonego łóżka. Mieszkanie w jego kamienicy wyglądało na prawdę ubogo, przypominało nieco miejsce życia patologicznych rodzin, o których od czasu do czasu mówili w wiadomościach. Ale to się zdarza tylko czasem, ponieważ żyła tak połowa społeczeństwa polskiego i nikt się tym nie przejmował. Ojciec już nie dorzucał się do rachunków, a budżet Pawła nie pozwalał na ich opłacenie. Matka trafiła do ośrodka, ponieważ wyglądała już jak żywy trup i nawet nie jadła, spała całymi dniami. Bez niej i bez Danki w domu było niezmiernie pusto, a pustka ta doprowadzała Santorskiego do szaleństwa. Leżał na plecach i jego wzrok co jakiś czas uciekał na sufit. Natłok myśli autodestrukcyjnych nie dawał mu ani chwili wytchnienia. Kolejna nieprzespana noc tej doby. Poczucie, że zaraz straci kontrolę i roztrzaska sobie głowę o ścianę. Tomek na to nie pozwolił, dlatego nocował u niego przez ostatnie dwa dni.
Choć spokój i delikatny uśmiech zazwyczaj witały na twarzy Pawła, to wewnątrz psychiki działa się rewolucja. Życie zdawało się być coraz bardziej nieznośne z każdą sekundą, minutą, godziną i dniem. Jakby wszystko zaczęło się powoli rozpadać i było gotowe runąć w najmniej spodziewanym momencie. Ojciec nic nie robił sobie z wyjazdu matki do szpitala. Cieszył się, że ma przysłowiowy spokój od chorej żony. Jego popijawy odbywały się coraz częściej, a salon i kuchnia zmieniły się w bar i menelnię. Paweł nie mógł tego znieść, planował chwilowe zamieszanie u Tomka, którego rodzina miała dobre warunki i wystarczający budżet.
Co prawda, w jego domu panował inny problem, mianowicie brak uwagi i miłości od najmłodszych lat. Dlatego Tomasz nie był osobą zbyt empatyczną czy też uczuciową, chłodne usposobienie wyniósł właśnie z czterech ścian swojego mieszkania. Wiecznie zapracowani rodzice, studiująca za granicą siostra, starszy brat zajmujący się własnym życiem i nie zwracający już zbytniej uwagi na Tomka. A kiedyś przecież mieli taki dobry kontakt. Jednak Lisickiemu wystarczyli Witek i Paweł. Choć nie łączyły ich więzi krwi, to byli dla niego bardziej bliscy niż rodzony brat.─ Minęło kilka miesięcy. Żadnych śladów i poszlak, oprócz tego nagrania i albumu. Choć i tak nie mamy pewności, że ta "szlachcianka" ze zdjęcia to ona. Wątpię, żeby żyła. Nie chcę cię dobijać, ale sam o tym wiesz ─ wysypał zbędny, spalony tytoń do popielniczki i zakręcił się na krześle obrotowym, podjeżdżając do leżącego na łóżku przyjaciela ─ Ponawiając pytanie, jaka była? Choć często się spotykaliśmy to ona zawsze siedziała zamknięta w pokoju i chowała się przed ludźmi. Mieszkała w tym samym domu, co ty, a ja nic o niej nie wiem choć odwiedzam cię od dzieciństwa. Nie sądzisz, że to dziwne? Zawsze była taka... wyalienowana od społeczeństwa.
─ Cóż, teraz miałaby dwadzieścia cztery lata, ale żyła jak dziecko. Nie ze swojej winy, po prostu rodzica nie pozwalali jej na nic, była ubezwłasnowolniona. Nigdy nie mieliśmy pieniędzy na diagnozę jej stanu zdrowia, ale rodzice myśleli, że ma pewnego rodzaju autyzm lub inną neuroatypowość ─ zamknął oczy i wziął oddech, jakby wzięcie się za tę wypowiedź kosztowało go wiele mentalnej siły. ─ Odkąd pamiętam, miała pewną hyperfiksację dotyczącą historii z czasów polskiej szlachty. Osiemnasty i dziewiętnasty wiek. Sztuka, muzyka, architektura, estetyka i moda.
─ Ona w ogóle chodziła do szkoły albo do pracy? Wybacz, ale od początku wydawało mi się dziwne. Tylko ja i Witek wiedzieliśmy o jej istnieniu, zanim w ogóle zaginęła ─ wziął przypadkowy zeszyt z biurka Pawła i zaczął pisać. Przelewanie myśli na papier pozwalało mu uporządkować treści i wyciągnąć z nich nowe, ukryte informacje złożone w całość dopiero po spisaniu całego przekazu.
CZYTASZ
𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲
Mystery / ThrillerRok 2002. Choć PRL skończył się już ponad dekadę temu, postkomunistyczne gmachy w bloków wciąż ozdabiają martwe, wyblakłe ulice polskich miast. Grupa pracownicza żyje swoim życiem zarabiając marne pieniądze, zaś niektórzy wychowują dzieci, powielają...