a my, wraz z nim, staliśmy się martwi.

72 8 7
                                    

Musieli zastąpić policję, nie mieli innego wyboru. Jeszcze na początku zaginięcia Danki, pomagali im inni mieszkańcy Czechowic i Pruszkowa. Jednak gdy sensacja minęła, to każdy zdawał się jakby zapomnieć o zaistniałej tragedii. Nadzieję stracił już każdy. Nawet grupa przyjaciół liczyła jedynie na znalezienie jej martwej, by przynajmniej mogli pokazać dowody policji i aby morderca poniósł karę za swój okrutny czyn. Na teren dworu planowały wkraść się cztery osoby: Witek, Aleksa, Tomek i Maksim. Irmina i Malwina nie wydawały się być zbyt zainteresowane poszukiwaniami, a z Pawłem od kilku dni nie było kontaktu. Czeslav zaś wrócił z powrotem na Słowację, co było powodem przygnębienia u Witka. Wcześniej miała pomóc im też Milena, zaś ona po utracie siostry zachowywała się jeszcze dziwniej. niż zazwyczaj. Aleksandrze do złudzenia przypominała młodą Daisy. Także zamknięta w sobie i autystyczna, ubierająca się nieadekwatnie do sytuacji i pogody. Wydawało się, że Milena podświadomie obwiniała przyjaciół Anety o jej śmierć. Jeszcze nie wiedzieli, co ich czeka, gdy dostaną się na teren opuszczonej stajni. Ten widok zapamiętać mieli jednak do końca życia. Krynicka i Nowak udali się na poszukiwania ciała w zaroślach przy opuszczonej pływalni, zaś Raskolnikov i Lisicki mieli nieco trudniejsze zadanie.

– Myślisz, że coś znajdziemy? – zapytał retorycznie Tomasz, przedzierając się wraz z Maksimem przez zarośla, które blokowały rozerwaną bramkę prowadzącą na teren dworu. 

– Szto? – zapytał Rosjanin, zerkając na niego wielkimi oczami.

– Kurwa, debilu. Pytam, czy tutaj będzie ten skurwiel szlachcic, żeby się z nim rozprawić. Bądź ciało Danki, lecz tego wolałbym osobiście nie widzieć.

– Żartuję, rozumiem – uśmiechnął się wrednie dając swemu kompanowi do zrozumienia, że tylko udawał, iż nie zrozumiał komunikatu w języku polskim. Minęło kilka miesięcy, a on na prawdę świetnie radził sobie z komunikacji rozumieniem słów. Tylko składnia i akcent sprawiały, że można było się domyślić, z kim ma się do czynienia.

– Jebnę ci zaraz, wiesz? To nie jest dobre miejsce na żarty, chujcu.

– Idi na chuj! – machnął lekceważąco ręką i utkwił wzrok w białych firankach w oknie balkonowym widniejącego przed nimi dworu. Tylko one dawały znać o tym, że ktoś mógł tam przebywać, gdyż były czyste i nie zniszczone. Ogród zaś był kompletnie zaniedbany a trawa nieskoszona. Nawet betonowe alejki zostały zamszone i pokryte chwastami do tego stopnia, że nie było ich już widać. 

– Jaki jest plan?

– Plan jest taki, że go nie ma. A tak serio, to wbijamy tutaj z gnatem i pałką teleskopową i zmuszany szlachcica do przyznania się, co zrobił z Daisy.

– Nie mogłeś przyprowadzić więcej tych swoich chłopów, panie mafio? – zapytał kpiąco, szczerząc się jak największa menda i cwaniak, czyli jak zawsze.

– Nie, bo ich to nie obchodzi. Nie mówię im o wszystkim, to kumple do picia. To wy jesteście moimi prawdziwymi przyjaciółmi.

– A ja? – spytał, uśmiechając się niewinnie i przechylając lekko głowę na bok – Co z Pawłem? Nie odzywa się.

Nastąpiła minuta ciszy. Lisicki załamał się w duszy, kręcąc z niedowierzaniem głową. Przetarł swą twarz dłonią w geście zażenowania i zmęczenia durnymi pytaniami Raskolnikova.

– Wiesz co? Ostatnio to nawet cię lubię – westchnął, zerkając na kolegę – Ale no, teraz nie pora na takie wyznania, musimy rozprawić się z tym skubańcem. A Paweł się mocno od nas odsunął. Chyba nie chce z nami trzymać już. Próbowałem mu pomóc, ale urwał kontakt.

– Zamknięte – rzekł, szarpiąc za klamkę - On na pewno nie żyje tu już.

– A tylne wejście? - spytał Tomek.

𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz