Dzień 2

260 16 59
                                    

Ośmioletni Norman uwielbiał wychodzić na dwór. W sumie jak większość dzieci w jego wieku. Był pełen energii i mimo, że czasami jego zdrowie nie pozwalało mu na wychodzenie na świeże powietrze, znajdował jakiś sposób, by chociaż na pięć minut wyjść z domu. Oczywiście, jak wychodził to wracał dopiero na posiłki.
Osiedle, na którym mieszkał nie było jakoś duże, więc jego mama nie obawiała się, że może się zgubić. Na dodatek nie miał złej orientacji w terenie, także była pewna, że nie zabłądzi szukając drogi powrotnej na osiedlu.

☆゚.*・。゚

Tak jak zwykle Norman zaczął przedzierać się przez gęstwiny krzaków oraz wystających korzeni tylko po to, aby dotrzeć do swojego ulubionego miejsca. Było nim dosyć dużych rozmiarów drzewo. Lubił tam przesiadywać, gdy tylko czuł potrzebę pozbawienia się samemu, bądź zwyczajnie chciał odpocząć. Było tam strasznie cicho u spokojnie, więc nie zakładał, że ktoś mógłby znaleźć to miejsce. Zdziwił się, gdy tym razem na miejscu zauważył jakiegoś chłopca w jego wieku, skulonego pod drzewem, trzymając twarz ukrytą w kolanach.

- Kim jesteś?- spytał nieśmiało nieznajomego. Tamten lekko uniósł głowę. Teraz dopiero mógł mu się przyjrzeć. Jego oczy były lekko opuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Widocznie musiał siedzieć tu od jakiegoś czasu. Spanikowany, ponownie ukrył twarz we własnych kolanach.

- Zraniłeś się?- zapytał, przekręcając lekko głowę na bok, przez co jego dłuższy loczek trochę opadł, zasłaniając skroń oraz fragment lewego oka. Kruczoczarne włosy poruszały się na boki w geście przeczenia, jednak zdarte oraz zaczerwienione kolano mówiło całkowicie co innego.

Białowłosy podniósł wyżej nogę by móc przejść przez dosyć sporych rozmiarów gałąź. Już po chwili znajdował się tuż obok zapłakanego chłopca. Nie wiedział co powinien zrobić. Usiadł, krzyżując swoje nogi i rozmyślając jak mógłby poprawić mu humor. Myśl, myśl! Co robisz, gdy ktoś coś sobie zrobi? Aż nagle go oświeciło. Zaczął grzebać w kieszeni od jasnobrązowych spodenek, sięgających mu do kolan. Po chwili udało mu się wziąć to czego szukał.

- Poczekaj chwilkę.- odparł, kładąc rękę koło zadrapania na nodze. Trzymając w ręce odnaleziony przed momentem przedmiot, klejącą się stroną przymocował go do skaleczenia. Czarnooki ze łzami w oczach jak i nie małym osłupieniu próbował zrozumieć co zrobił. Wpatrywał się w niebieski plasterek z białymi misiami.- Zawsze mam je przy sobie. Na wypadek, gdyby moja przyjaciółka Emma wywróciła się na rowerze. Możesz mi nie wierzyć, ale jak na dziewczynę jest bardzo odważna i pełna energii, przez co ciągle się rani.- zachichotał.

- Ten wzorek... Jest dziecinny.- odpowiedział mu drugi ośmiolatek, podciągając przy tym nosem.

- Ona też tak powiedziała. Ale mówi, że i tak się jej podoba. Mam nadzieję, że Tobie też.- uśmiechnął się, próbując dodać mu otuchy.- Jestem Norman.- wyciągnął w jego kierunku rękę. Czarnowłosy otarł ręką łzy oraz również wysunął rękę.

- Nazywam się Ray.- powiedział ściszonym głosem.

- Więc, co tu robisz? Myślałem, że tylko ja znam to miejsce.- chłopiec przez chwilę milczał. Jakby bał się wyznać swoje prawdziwe zamiary. Zamiast cokolwiek powiedzieć, uniósł rękę w kierunku korony drzewa. Na jednej z potężnych gałęzi utknęła czerwona piłka. Niebieskooki rozumiał już powód jego przyjścia.

- Chciałem ją odzyskać, więc zacząłem wspinać się po drzewie. Postawiłem źle nogę i upadłem.- wyjaśnił odwracając głowę w przeciwną stronę.

- Aaaa, to dlatego płakałeś.- wymknęło mu się.

- Wcale nie płakałem!- zawołał ostro. Białowłosy zamrugał kilka razy, aby upewnić się czy to na pewno ta sama osoba. Nastała niezręczna cisza. Norman nie chciał powiedzieć czegoś co mogłoby rozzłościć nowo poznanego dzieciaka. Chciał tylko porozmawiać i kto wie, może i nawet zaprzyjaźnić.- Poza tym, mama mówi, że chłopacy nie powinni płakać.

- Dlaczego? Czy to nie jest normalne?

- Mama uważa, że nie powinni się tak zachowywać. Zamiast tego być powinni być odważni chodzić dumnie z uniesioną głową.- odparł, zrywając pojedyncze, dłuższe źdźbło trawy, zaczynając się nim bawić i zawijać wokół palca.- Nie powinieneś wracać? Pewnie się o Ciebie martwią.- spytał, zmieniając szybko temat.

- He? Ale kto?- zapytał, nie rozumiejąc kogo miał na myśli Ray.

- Przyjaciele.

- Oh, nie. Nie przejmuj się. Wiedzą, że czasami znikam.- powiedział.- A co z Tobą?

- Ja... Nie mam przyjaciół.- odpowiedział zgodnie z prawdą. Wszyscy trzymali się od niego z daleka. Nie rozumiał dlaczego, ale uznawali go za innego. Według innych rówieśników był chodzącym przykładem "dziwoląga". Początkowo było mu ciężko, ale w końcu musiał przywyczaić się do takiego stanu rzeczy.- Jestem sam. Każdy uważa mnie za dziwnego i nie chce się bawić.- podsumował. W żadnym wypadku nie mówił tego wszystkiego Normanowi, bo chciał się w jakiś sposób by mu współczuł. Po prostu ten chłopak... Miał w sobie coś co sprawiało, że od razu ma się ochotę powiedzieć wszystko co leży na sercu i bez obawy, że ktokolwiek inny może poznać te tajemnice.

- Więc... Od teraz ja będę Twoim przyjacielem!- oznajmił wesoło ośmiolatek.

- Co...?

- Zostanę Twoim najlepszym przyjacielem!- podniósł kąciki swoich ust ku górze i wyciągnął w jego kierunku małego palca lewej ręki.- Obiecuję.- czarnooki nie wiedział co ma zrobić. Przyjąć obietnice od razu czy może pierw rozpłakać się ze szczęścia. Z lekkim wahaniem również wykonał ten sam gest, lecz prawą ręką. Na chwilę spletli ze sobą najmniejsze palce.- Teraz jesteśmy związani obietnicą. Ani Ty, ani ja nie możemy jej rozwiązać. Nikt nie może jej zniszczyć. Jesteśmy związani na zawsze. Tak, jak prawdziwi przyjaciele!- wyjaśnił, w razie czego, gdyby chłopiec nie zrozumiał na czym ma polegać ich całą "obietnica".- A! I nie przejmuj się piłką. Jestem pewny, że jeżeli ładnie poprosimy Emmę to z wielką przyjemnością pomoże nam ją ściągnąć z drzewa.- wstał ze swojego miejsca, wyciągając rękę w kierunku nowego przyjaciela. Ten przyjął ją z małym opóźnieniem. Białowłosy ośmiolatek pomógł mu wstać.

- I pamiętaj... To w porządku by płakać. Nawet jeżeli jest się chłopakiem!- odparł stanowczo, jednak dalej z nieopuszczającym go uśmiechem. Ray już nie powstrzymywał słonych łez. Nie mógł już dłużej trzymać w sobie jak bardzo cieszy się z poznania swojego pierwszego w życiu przyjaciela.

Kto by się spodziewał, że spotkają się tylko po to by razem wypełnić swoje przeznaczenie.

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Błagam powiedzcie, że nie tylko ja uwielbiam Normana jako dziecko 🛐🛐🛐🛐🛐

Miłego wieczoru 💞🤗

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz