Dzień 13

114 8 15
                                    

• Akcja nie dzieje się w Grace Field!

Jak co każde sobotnie popołudnie, Ray przygotowywał obiad dla całego domu dziecka. Kiedy przydarzyło mu się coś dla nich ugotować. Każdemu bardzo zasmakowało, dlatego postanowili stworzyć z nim układ. Co sobotę chłopak gotuje im jedzenie, a w zamian otrzymuje spokój na cały dzień. Było mu to bardzo na rękę, a przygotowanie obiadu nie zajmuje dużo czasu. Tylko głupi by nie skorzystał. Przystał, więc na ich propozycję. Właśnie dlatego już od dobrych dwóch miesięcy, co sobotę, kuchnia należy tylko i wyłącznie do niego.

Oczywiście nie byłoby normalniej, gdyby przy stole nie siedziała zgraja jego przyjaciół, która w ostatnim czasie trochę się rozbudowała. Aktualnie przy stole siedziała Gilda, Emma, Anna, Don oraz Nat. No i o dziwo nie było, aż tak głośno jakby się kto mógł spodziewać. Zachowywali się w umiarze, bo wiedzieli, że w przeciwnym wypadku zostaną wygonieni przez stertę srebrnych sztućców za przeszkadzanie w gotowaniu. Ray jest naprawdę straszny kiedy zaczyna coś robić w kuchni.

Dzisiejsza pogoda należała.do jednej z lepszych. Słońce zaglądało swoimi długimi, jasnymi pasmami w każdą szczelinę, byleby dotrzeć we wszystkie możliwe kąty domu. Dzieciaki biegały po całym podwórku, bawiąc się w berka. Czarnowłosy westchnął, przypominając sobie jak jeszcze kilka lat temu to oni bawili się w takie rzeczy. Chyba zaczyna dosięgać go nostalgia.

- Ładnie pachnie! Co to takiego?- usłyszał nagle wysoki głos przy swoim ramieniu. Odwrócił głowę w tamtą stronę, a jego oczy ujrzały już nie taką małą, czarnoskórą dziewczynę, próbującą zajrzeć mu przez ramię co gotuje.

- Zupa. I lepiej, żeby dobrze smakowała niż pachniała.- ostatnie zdanie wypowiedział zdecydowanie ciszej, licząc, że brązowowłosa w ogóle go nie usłyszy. Mylił się, jednak bo ta od razu zachichotała po jego słowach.

- Jemima! Idziesz?- zawołał Phil z drugiego pokoju.

- Już idę!- odkrzyknęła i czym prędzej popędziła do jego pokoju. Czarnowłosy zastanawiał się kiedy ten czas tak szybko minął. Jeszcze do niedawna pamiętał ich jako małe, niewinne dzieci, które nie obejdą się bez jego pomocy. Czas leciał i nie było co ukrywać. Już za pół roku jako pierwszy w całym domu osiągnie pełnoletność, a dosłownie czuje jakby jeszcze wczoraj miał jedenaście lat i razem z nimi ganiał po podwórku czy siedział pod drzewem i czytał książki. Z myśli wyrwał go delikatny dotyk na talii. Coś powoli oplatało go w pasie oraz przylgnęło do jego pleców.

- Włosy Ci nie przeszkadzają?- usłyszał cichy, znajomy głos przy uchu. Jego ostatni... "Przyjaciel" przyszedł do nich.

- Może trochę. Ale nie jest źle. Daję radę.- odparł, mieszając substancję w garnku.

- W takim razie i tak pozwól, że Ci pomogę.- ciepłe ręce na moment zniknęły.

- Co...- jasnowłosy chłopak złapał za jego grzywkę, po czym zabrał ją z zasłaniającego przez nią oka. Szybkim ruchem, za pomocą wcześniej przygotowanej wsuwki, przymocował ją do skroni czarnookiego, umożliwiając lepszą widoczność.

- Lepiej?- zapytał, kładąc ręce z powrotem na wcześniejsze miejsce.

- M-Mhm...- mruknął speszony, kierując wzrok prosto na garnek. Był już przyzwyczajony do nagłego kontaktu z Normanem... No, a przynajmniej tak myślał. Ten... Ostatnio zaczął go strasznie krępować. Sprawiał dziwne reakcje w jego ciele, których do tej pory nigdy nie czuł. Dla przykładu, kiedy niebieskooki rozpoczynał jakiś kontakt fizyczny, jego żołądek dostawał nagłych skrętów. Tak, jakby robiły jakieś salta do przodu o do tyłu. Albo jego twarz szybko się nagrzewała, a ona sam wyglądał jakby chciał powalczyć z pomidorem w konkursie o bardzie soczysty kolor.

Ray jest naprawdę mądrym człowiekiem. Jednak co do takich spraw był totalnym osłem. W zasadzie Norman też. Uważali, że to po prostu kolejny (wyższy) "level" ich relacji jako przyjaciół. W końcu oni są blisko ze sobą. Nie rozróżniali jednak granic między "przyjaciółmi", a czymś co powoli zaczyna się przeradzać w coś podchodzącego pod związek.

- Pomóc Ci w czymś?- podpytał.

- Nie trzeba.- odpowiedział.

- No weź, przecież mogę to zrobić. Na przykład wsypać sól czy coś.- odparł, biorąc do ręki stojący niedaleko na blacie szklany pojemniczek z drobnymi, białym kryształkami.

- Norman... To jest cukier.- powiedział z powagą, patrząc na białowłosego z wyrazem twarzy, mówiącym "nie osłabiaj mnie, błagam". Jasnowłosemu zrobiło się dosyć głupio. Odłożył pojemnik na swoje miejsce i ze wstydu zatopił twarz w zagłębieniu na szyi drugiego chłopaka, łaskocząc go przy tym włosami w policzek. Czarnowłosy uznał to za uroczy widok, ale teraz trochę zrobiło się nieswojo. Westchnął.- Chcesz spróbować...?- zapytał niepewnie. To głupie by w taki sposób próbować "przełamać lody", jednak o dziwo podziałało. Niebieskooki od razu się rozpogodził i z lekkim uśmiechem kiwnął potwierdzająco głową.

Wypuścił czarnookiego ze swojego uścisku by dać mu trochę większą swobodę ruchów. Ten wyciągnął łyżeczkę z szuflady i już po chwili nabrał trochę zupy. Spojrzał się na jasnookiego i skierował w jego stronę metalowy sztuciec, który już po chwili znajdował się w buzi drugiego chłopaka.

- Mm... Dobre.

- Oczywiście, że tak. W końcu ja to robiłem.- czarnowłosy przewrócił oczami. Odłożył łyżeczkę na blat, po czym ponownie uniósł rękę. Kciukiem przejechał odrobinę po kąciki ust jak i policzku wyższego.

- Wy... Serio nie jesteście razem?- zapytał niepewnie Nat.

- Nie? Czemu ciągle o to pytacie?- podpytał, ściągając fartuch oraz wyłączając gaz.

- No bo... No...- próbował ubrać to w słowa.

- Zachowujecie się jak stare dobre małżeństwo!- odparła radośnie Emma, wstając od stołu. Para, o której było mowa spojrzała się pierw na siebie, potem na wszystkich siedzących. Każdy z nich lekko się zarumienił, skupiając się głównie na określeniu "małżeństwo". Rudowłosa zachichotała, zabierając ze stołu jabłko. Zaczęła wychodzić z kuchni.

- E-Emma! Zaraz obiad!

- Nie jestem głodna! Smacznego!- zawołała i wybiegła z pomieszczenia zostając resztę z lekkim zdziwieniem.

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Wiem, że z włosami to ma tyle wspólnego co nic, ale liczy się, że coś wleciało :'D. Od razu mówię, że następny shot będzie trochę w innym temacie. Zdecydowanie. Próbuje po raz pierwszy jednego, dosyć znanego AU. Szczerze bardziej go nie cierpię i kocham jednocześnie. Jest tak dobry, że za każdym razem płaczę (o ile jest dobrze napisany). Po temacie następnego shot'a powinniście się domyśleć, ale jak nie to dowiedzie się dopiero na nim, bo nic nie zdradzę hehe 🤭 (dopisek po skończeniu, ogólnie... Będzie grubo)

Ogólnie pomieszały się rozdziały ... Nie mogę tego naprawić. Jednak nie będę usuwać książki i znowu jej publikować, żeby to naprawić. Stwierdziłam, że skoro to są shoty, to i tak żaden się nie łączy. Gdyby to była książka, była już gorzej, ale to luźne shot'y. W takim razie nie macie co się przejmować.

Co do drugiej części shot'a z dnia 3, wszystko jest już w drodze i podzielę to jeszcze na części. Będą 3. Ta co już jest. Ta coś będzie. I jeszcze jedna.

Miłego dnia 💞🤗

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz