Dzień 11

135 16 7
                                    

Ray mimo swojego charakteru był całkowicie inną osobą. Zachowywał dystans od ludzi oraz stronił od uczuć, ponieważ w rzeczywistości bardzo ich pragnął. Już od najmłodszych lat jego matka dużo pracowała, przez co praktycznie nie było jej w domu. Jego ojciec zmarł w wyniku ciężkiej choroby, gdy nastolatek miał cztery lata. Praktycznie wszystkie dni spędzał sam, a przynajmniej od momentu, w którym ukończył jedenaście lat. Wcześniej zajmowała się nim ciocia Krone, siostra jego matki. Ona dała mu najwięcej uczuć i troski, jednak to nic nie dało. A przynajmniej do momentu, w którym pewien jasnowłosy chłopak nie zaczął się stopniowo zbliżać.

Wszelkie kontakty fizyczne, których do tej pory w życiu nie miał, zaczęły się często pojawiać. To było nowością dla czarnowłosego. Jego codzienna chłodna, tajemnicza fasada była niszczona w jednej chwili, gdy tylko drugi próbował nawiązać jakiś dotyk. Stawał się spanikowanym, zarumienionym bałaganem, co (jakby to nie brzmiało) nakręcało niebieskookiego. Chociaż sam nie umiał wytłumaczyć dlaczego tak bardzo podoba mu się doprowadzanie przyjaciela do skrajnych reakcji oraz czemu jest taki dumny z tego co robi. Po prostu uważał za urocze, widok w jaki próbuje wybrnąć z sytuacji albo jego wyraz twarzy.

Tak naprawdę kontakty fizyczne nawiązywali wyłącznie w prywatności. Głównie w domu Ray'a, bo tam mieli pewność, że nikt nie wejdzie do środka oraz nie odbierze tego w żaden inny sposób niż miało to wyglądać. Czasami... Norman naprawdę przechodził samego siebie, aby zobaczyć pełną reakcję czarnookiego. Ten drugi był wtedy w niemałym szoku, ale... Jakoś nie umiał mu powiedzieć, że chce zakończyć to wszystko. Nie wiedział czy to brak dotyku od praktycznie zawsze, czy może przez ciepło rosnące w jego klatce piersiowej za każdym razem, gdy ten go dotykał, ale z pewnością coś było na rzeczy. Zdarzało się też, że białowłosy próbował też czegoś w szkole, ale niższy od razu strasznie panikował, a raz nawet go uderzył (na szczęście nie z całej siły) z "liścia" w potylicę.

Aktualnie byli z Gildą i Don'em. Z racji, że była prawie trzydziesto minutowa przerwa między lekcjami, postanowili usiąść na ławkach za szkołą, aby zjeść swoje śniadania.

- Zgadnijcie komu udało się wpisać do kółka teatralnego!- zawołała, opierając się dłońmi o blat stołu, całą podekscytowana.

- Serio? To już Twoje czwarte kółko.- odparł Don, nie mogąc uwierzyć ile ta dziewczyna zakłada na siebie roboty i dodatkowych godzin po lekcjach.

- Piąte, jeżeli mam być dokładna.

- Jeszcze lepiej. Nie masz co robić?- zielonooka usiadła obok niego.

- To nie tak, że nie mam, tylko po prostu...- zacięła się.

- Tylko po prostu nie masz co robić.- skwitował Ray, kładąc twarz na wewnętrznej lewej ręki.

- Pfff, nie zaglądasz mi w grafik.

- Bo go nie masz.- odparł z lekkim śmiechem w głosie.

- To tylko szczegół, czepiasz się.- machnęła ręką.- W każdym razie, trafiłam idealnie z zapisaniem się. Będziemy przedstawiać czysty klasyk "Romeo i Julie".

- I to dlatego jesteś taka podekscytowana?

- A Ty nie? Pomyśl o tym, ile więzi muszą mieć ze sobą aktorzy. Do tego to przedstawienie o miłości. Jest takie cudowne, a gesty? Wiadomo, nie będziemy przesadzać to w końcu szkolny teatr, ale na przykład trzymanie się za ręce! Nie chciałbyś?

- Ale czego? Wstąpienie do tego czegoś czy...

- Trzymać się za ręce. Nie potrzebujesz?

- Nie...- i właśnie od tego zdania zaczęła się cała "zabawa". Norman już od dłuższego czasu chciał sprawdzić jak Ray zareaguje przy innych. Będzie to jakiś gwałtowny wybuch? A może zacznie panikować przez co słowa zaczną mu się plątać, gdy będzie próbował się wytłumaczyć? Zabawnie byłoby to oglądać, a on nie zamierzał tego przegapić. Szybkim ruchem złapał go za rękę, splatając ich palce. Nie mógł się powstrzymać przed tym ostatnim. Czarnowłosy natychmiastowo się spiął, a jego policzki jak i uczy zaczęły przybierać coraz mocniejszy odcień czerwieni.

- ... bo jego potrzeba została już zaspokojona.- dokończył za niego niebieskooki. Cała trójka spojrzała na niego z pytaniem. Ten całkowicie zadowolony z siebie, wyciągnął na stół ich złączone dłonie. Czuł się całkowicie usatysfakcjonowany, widząc jak coraz bardziej czarnooki pogrąża się w zawstydzeniu.

- Wow, aż poczerwieniał ze złości...- odparła zaskoczona rudowłosa.

- Emmo, to nie jest złość.- zachichotał.

- Co? Jeżeli nie jest... O boże.- rozszerzyła szeroko oczy.- Nie mów mi, że... Ray, zawstydziłeś się?!

- Nie! To nie tak. Daj mi spokój.- nadymał lekko zaróżowione poliki. Na ten widok Norman jeszcze raz wydał z siebie cichy chichot.

- To słodkie.- stwierdził z uśmiechem.

- Przestań!- zawołał. Jego zachowanie jeszcze bardziej motywowało już i tak dumnego z siebie białowłosego chłopaka.

- Nigdy.- czarnooki drugą ręką zaczął zasłaniać swoją twarz co średnio mu wychodziło.

- Wy... Chodzicie ze sobą?- obydwoje zastygli na to pytanie z szeroko otwartymi oczami.

- C-co?! O-o czym T-Ty mówisz? S-skąd ten głupi pomysł?!- wolną ręką zaczął machać w każdą możliwą stronę, spanikowany, że jego przyjaciele w całkowicie zawstydzający sposób zrozumieli ich zachowanie.

- Nie jesteśmy razem.- powiedział na spokojnie jasnowłosy nastolatek.- Po prostu... Mamy mały układ.- wyjaśnił. Chociaż sam do końca nie wiedział czy prawidłowym było określanie tego co jest między nimi jako "układ". No, ale jak inaczej wyjaśnić, że kiedy tylko są sami oddają się różnym pieszczotom takim jak przytulanie? Na dodatek on jak i najprawdopodobniej druga stronę czują się wtedy komfortowo, zrelaksowani? Jak wyjaśnić, że czują się tak tylko przy sobie oraz żaden z nich nie chce przerywać ich "małych, codziennych sesji przytulania"?

- A może jednak?- rudowłosa poruszyła sugestywnie brwiami, rozbawiona zaistniałą sytuacją. Nigdy wcześniej nie miała.okazjo by pożartować sobie (zwłaszcza) z Ray'a. Widok go w takim stanie był nie tylko dla niej, ale i Gildy, Don'a czymś co do tej pory sądzili za nieistniejące. Tak, naprawdę zaczynali wierzyć, że ich przyjaciel nie ma za grosz uczuć, a "ta" strona w ogóle nie istnieje.

- Co Ty na to?- najwyższy chłopak postanowił dołączyć do całej "zabawy". Uwielbiał się z nim droczyć. Wiedział, że gdy tylko będą już sam na sam dostanie taki opieprz od niego, że się nie pozbiera, ale skoro ma taką sytuację, to korzysta.

- He..?- spojrzał na niego z już mniejszymi rumieńcami.

- Nie chciałbyś?- razem z pytaniem nachylił się w jego kierunku. Ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów, a niższy chłopak przybrał chyba najmocniejszy czerwonawy kolor.

- Możesz przestać to robić?- zawołał, wyrywając rękę z uścisku oraz odwracając do wszystkich plecami. Każdy zaczął się śmiać, jednak tylko on jedyny pozostał w tym stanie. Nogi znajdowały się na siedzeniu, blisko klatki piersiowej. Ręce zaciśnięte na włosach, z wystającymi łokciami, które przy okazji zasłaniały wzgląd na całą jego twarz. Oczy szeroko otwarte, a serce biło z niewyobrażalną prędkością. Najpierw myślał, że może przechodzi jakiś stan przedzawałowy, ale kiedy zaczęły mu towarzyszyć dosyć śmieszne uczucie w brzuchu, domyślił się. Zrobił to, ale nie wiedział czy jednak chce. Przecież to nie mogło być prawdą. Czy była jakakolwiek szansa w stwierdzeniu, że... Mógł się zakochać w Normanie?!

_________________________________________
Witam, prosiaczki!
Chyba z czterech razy używałam tego shot'a i pisałam inny pomysł. Miałam ich tyle w głowie, a na dodatek od poniedziałku do środy siedziałam w górach na wycieczce klasowej. Wtedy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł, który miał być szczerze zrealizowany, ale potem naszedł mnie pomysł na to i pisałam to trochę na wycieczce, więc jak shot jest jakiś nie dorobiony.

Swoją drogą, następny rozdział powinien wlecieć chyba szybciej, ale nic nie obiecuję :'D

Jak macie jakieś pomysły, do któregoś z tematu (na obrazku w mediach), śmiało piszcie, zrobię co w mojej mocy :D

Miłego dnia 💞🤗

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz