Dzień 26

75 10 14
                                    

- Naprawdę musiałeś wyciągać mnie, gdy jest tak cholernie zimno?- czarnowłosy zadał pytanie podczas, gdy lekko drżącą, obolałą od panującego ziąbu dłonią, chwycił za materiał wełnianego szalika. Podciągnął go wyżej, zasłaniając w ten sposób usta oraz czubek nosa. Zaraz po tym schował ją  ponownie do kieszeni tam, gdzie znajdowała się i druga. Błękitne tęczówki jego towarzysza uważnie obserwowały poczynania, a kąciki ust nie mogły powstrzymać się od lekkiego wygięcia w górę.

- Josie sama nie pójdzie do sklepu po karmę.- odparł rozbawiony, kolejnym kaprysem chłopaka.

- Przeklęty sierściuch.- mruknął.

- Teraz "przeklęty"? Jeszcze godzinę temu wraz z nią leżałeś zakopany pod kocem.- przypomniał, nie mogąc zatrzymać chichotu.- Poza tym mówiłem Ci, że jest dosyć zimno. Mogłeś założyć rękawiczki, tak jak prosiłem.

- Myślałem, że znowu trujesz...- wyznał niechętnie, odwracając głowę w przeciwną stronę, byleby nie patrzeć prosto w oczy drugiemu. Wywołało to jeszcze większy śmiech jasnookiego. Kiedy przerwał, nastąpiła cisza. Norman spojrzał na Ray'a miękkim wzorkiem. Tak bardzo kochał tego chłopaka. Był najważniejszą osobą w jego życiu. Uwielbiał patrzeć na "humorki" swojego przyjaciela. Słuchać jego opowieści o dopiero co przeczytanej książce czy nowo zrobionych zdjęciach. Zdarzało się też, że również sporo marudził (co można by pomyśleć, że jest nieznośne), jednakże mimo to ten darzył go wciąż tym samym uczuciem. Lubił w nim wszystko. Prawie ciągle obojętną minę. Naburmuszony wyraz twarzy, gdy na coś się "obrażał". Każdy szeroki uśmiech, gdy mówił o swoich pasjach czy fascynacjach. Kochał go całego. Bez żadnego wyjątku.

Powoli zbliżali się do sklepu zoologicznego, gdzie Norman był niemal stałym klientem. Po dotarciu na miejsce, chłopcy się rozdzielili, zajmując swoimi sprawami. Jasnowłosy, kierując się prosto na dział z kocią karmą, natomiast drugi... Gdy nastolatek chwycił wybrany worek z jedzeniem dla swojego zwierzaka, skierował się do kasy, gdzie po zapałacie, zaczął zastanawiać się, gdzie konkretnie szukać teraz swojego przyjaciela. Obchodził wszystkie alejki po kolei, aż dotarł do jednego konkretnego miejsca. Już z daleka rozpoznał ubranego na ciemno Ray'a. Im bardziej się zbliżał, tym lepiej mógł się przyjrzeć co konkretnie przykuło uwagę starszego nastolatka. Stanął obok bez żadnego słowa, wpatrując się w większą, szklaną "areną". Właśnie w niej znajdowały się małe kocięta, które czekały na adopcję. Sklepowi niezmiernie zależało na promocji, a możliwość adopcji kociaka "na miejscu" była dobrą formą znalezienia im domu. Troszkę szybsza adopcja niż w normalnym schronisku.

- Ten przy misce wygląda jak mała Josie.- odparł po chwili ciszy. Jasnooki zwrócił większą uwagę na drobne zwierzątko, przy metalowym przedmiocie. Mowa była o kocicy Normana. Ten biały kociak o dwukolorowych oczach i szarą plamką na uchu był naprawdę zadziwiająco do niej podobny.

- Masz rację.- odpowiedział zaskoczony/

- Myślisz, że znajdą dom?- zapytał po chwili, kucając. Kilka małych zwierząt, zainteresowanych jego osobą, zaczęło zbliżać się do niewielkiej wielkości, przezroczystej ścianki. Kładły na niej drobne łapki, stając tym na dwóch tylnich. Swoimi małymi oczkami wpatrywały w obydwu chłopców. Identyczny kotek również należał do tych ciekawskich, więc niemal natychmiast dołączył do reszty swoich przyjaciół. Ray wyciągnął ręce w jego kierunku. Chwycił go jak najdelikatniej, biorąc w swoje ramiona.

- Z pewnością.- powiedział, patrząc na ciemnowłosego nastolatka. Teraz trzymał zwierzątko na wprost swojej twarzy delikatnie przytwierdzając nos do drobniejszego. Nic, więc nie można było poradzić, że białowłosy uznał ten widok za całkowicie uroczy. Była to ta strona Ray'a, o której mało ludzi miało pojęcie. A tak w zasadzie to był on chyba jedynym, który wiedział o jej istnieniu. W pewien sposób bardzo miu się to podobało. Miał wrażenie, że ta strona chłopaka była... Przeznaczona dla niego. By tylko on mógł ją widzieć. Zobaczyć jak naprawdę czuje czy zachowuje się starszy. Nie mógł się powstrzymać od wyciągnięcia telefonu.- Ray!- wymówił głośniej jego imię. Owy chłopak zwrócił na niego uwagę, co ten wykorzystał, klikając okrągły przycisk na ekranie swojego telefonu. W ten sposób miał cudowne (według niego) zdjęcie nastolatka z drobnymi rumieńcami - być może jeszcze od zimna - oraz kociakiem przypominającym do złudzenia wersję jego własnej kotki, wylegiwującej się w domu.

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz