Dzień 25

88 11 44
                                    

Miałem może i głupią rutynę. Codziennie, rano oraz wieczorem wchodziłem na wagę. Przy okazji przeglądałem się w lustrze. Za każdym razem wniosek był jeden. Jestem za gruby. Po prostu obrzydliwy. Początkowo założyłem, że może te wszystkie myśli wzięły się z okresu dojrzewania, ale im dłużej się w nich pogrążałem, tym bardziej zaczynałem żyć w przekonaniu, że to prawda. Po prostu musiałem dorosnąć do pewnego etapu, by móc stwierdzić coś takiego o sobie.

Myślę, że zaczęło się to mniej więcej kiedy przechodziłem z gimnazjum do liceum. W poprzedniej szkole nie byłem... Jakoś bardzo lubiany. W zasadzie to chyba wszyscy mnie nienawidzili. Czy był jakiś powód tej całej agresji czy zawiści? Nie wiem. Nigdy nie było mi dane poznać prawdy. Wtedy też zaczęły się wszelkie przekonania, że w takim stanie nikt ze mną nie porozmawia. Gdzieś we mnie musiał leżeć problem, więc założyłem od razu wagę. Początkowo było cholernie ciężko.

Zacząłem ograniczać posiłki do minimum. Z czasem przyzwyczaiłem się do takiego stanu. Wtedy przestałem w ogóle jeść. Jedzenie mnie obrzydzało. Niechęć do produktów spożywczych nasilała się. Brak apetytu był coraz większy, a gdy odczuwałem chociaż drobne bóle brzucha z powodu braku spożywania czegokolwiek, zwyczajnie ignorowałem. Pilnowałem swojej wagi jak szalony. Dzień w dzień wchodząc na wagę, widziałem lekko mniejsze cyfry. Jedynym problemem był jeszcze wygląd zewnętrzny. Mimo spadku wagi dalej wyglądałem okropnie. Wszystkie części ciała niemalże wylewały się na boki. Byłem taki obrzydliwy.

Kiedy zacząłem pierwszą klasę liceum, byłem już po kilku miesiącach głodówek. Przyszedłem tam z nadzieją, że teraz, gdy chociaż trochę schudłem, znajdę kogoś do towarzystwa. Żadnym sekretem nie było, że nie należałem do osób towarzyskich, jednak nie oznaczało to, że chcę być całkowicie samotny. O dziwo, pierwszego dnia poznałem kilka osób. Paczka przyjaciół, która wybrała się do tej samej szkoły i cudem wylądowali w jednej klasie.

W jej skład wchodziła Emma. Optymistyczna dziewczyna, którą porównać można było do wielkiego wulkanu energii. Podobną osobą był Don. Trochę głupi, ale towarzyski jak mało kto. Spokojna Gilda, która za każdym razem starała się uspokoić ich zapał do wielu rzeczy. No i Norman. Człowiek idealny niemalże pod każdym względem. Inteligentny, opanowany, wzbudzający od razu zaufanie, a dodatkowo zewnętrznie również był niczego sobie. Nie wiem co we mnie widzieli, ale postanowili się zapoznać. W ten sposób już od praktycznie dwóch lat, posiadam kogoś, kogo mogłem nazwać przyjaciółmi. A to wszystko dzięki temu, że schudłem kilka kilogramów. Ile to może dać szczęścia człowiekowi.

Nie widziałem w tym wszystkim nic złego. Nikogo nie krzywdziłem, a chęć bycia szczuplejszym nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Ja... Po prostu chciałem być szczęśliwy. Żyć jak normalni ludzie. Móc jeść, bez zmartwień, że ponownie stanę się obrzydliwy, a całe moje dotychczasowe osiągnięcia posypią się jak domek z kart przez głupie cyfry na wadze.

゚*。⁠★。⁠*゚

- Pięćdziesiąt dwa kilo*? Tsch.- mlasnąłem językiem. Nie rozumiem. Nie rozumiem, dlaczego dalej jest tak duża. Powinna być mniejsza. Musi być mniejsza. Czy waga się zepsuła? A może to ja jakoś przytyłem? Podszedłem do lustra wpatrując w swoją sylwetkę. Dalej byłem zbyt gruby. Zbyt obrzydliwy. Jak Norman czy reszta mogą na mnie w ogóle patrzeć? Przecież wyglądam koszmarnie. Mimo ciągłych starań, wciąż nie byłem zadowolony. Poza tym, jaka liczba w ogóle by mnie usatysfakcjonowała? Nagle po całym domu rozległo się pukanie.- Już idę!- zawołałem. Chcąc nie chcąc, musiałem otworzyć. Mama była od samego rana w pracy, a tata na wyjeździe biznesowym. Byłem sam. Praktycznie codziennie. Chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi frontowe. W progu zastałem Normana. Chłopak z szerokim uśmiechem stał tuż przede mną.- Daj mi chwilę, wejdź.- odparłem, rozszerzając kąt drzwi. Ten skorzystał z mojego zaproszenia i wszedł do środka. Zamknąłem drzwi, kierując szybko do łazienki, chowając wagę na swoje miejsce. Ruszyłem do pokoju, aby zabrać plecak. Po tym wróciłem do niebieskookiego w korytarzu.

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz