Dzień 24

83 10 12
                                    

Jedyna rzecz jaka mogła mnie uratować każdego poranka, to kawa. Zwykła, czarna, bez żadnych dodatków. Właśnie dzięki niej udawało mi się codziennie funkcjonować i jeszcze nie paść na twarz z przemęczenia. 

Ten ranek zapowiadał się, jednak inaczej. Z tego całego zmęczenia, źle nastawiłem budzik. Z tego powodu jedyny czas jaki mi pozostał, wykorzystałem na ubiór i spakowanie. Gdybym wyszedł później niż wtedy, stu procentowo spóźnił bym się na tramwaj. Z tego właśnie powodu leżałem niemal półprzytomny na szkolnej ławce. Ludzie zaczęli się powoli zbierać, a ja coraz bardziej zaczynałem zapadać w sen.

- Co z Tobą, Ray?- nagle usłyszałem głos swojej przyjaciółki, która w ten sposób powstrzymała mnie od przyjemnej drzemki.

- Umieram...- mruknąłem bezsilnie.

- Oj tam, umierasz.- na podstawie dźwięków jakie słyszałem, mogłem stwierdzić, że dziewczyna odłożyła plecak koło ławki, a sama postanowiła na niej usiąść. Jak dobrze ją znam, mogę się założyć, że dodatkowo wymachuje w przód i tył nogami.- Niech zgadnę, znowu siedziałeś do czwartej, tak?

- Nie, po prostu nie zdążyłem wypić kawy...- uniosłem lekko głowę. Widząc jej dosyć ostre spojrzenie, zrezygnowałem z zatajania informacji.- Okej, być może zdarzyło mi się siedzieć trochę dłużej niż zwykle...

- Wiedziałam!

- Ale to wszystko dlatego, że budzik nie zadzwonił i nie zdążyłem wypić porannej kawy!- odparłem, odwracając głowę w przeciwną stronę. Jej wzrok potrafił wzbudzić okropne wyrzuty sumienia.

- Niech no się tylko Norman dowie.

- Dlaczego myślisz, że mnie to obchodzi?

- Bo Ci się podoba?

- Nie podoba. Mówiłem Ci to z dobre tysiąc razy.

- A ja za każdym razem odpowiadałam, że kiedyś sam to zrozumiesz.

- Gadasz głupoty.

- Te "głupoty" to czysta prawda, dlatego ciężko Ci w nie uwierzyć. Poza tym to nie moja wina, że jesteś zako... O, cześć Norman!- rudowłosa przestała snuć wszelkie domysły, aby przywitać się z owym chłopakiem. Jakoś na samo wspomnienie jego imienia, moje serce przyspieszyło swoją pracę. Mimo wszystko postanowiłem to jednak zignorować. 

- Co z nim?

- "Umiera".- stwierdziła, próbując naśladować mój wcześniejszy ton. Zamiast tego pod koniec wybuchła jedynie śmiechem, a z nią również białowłosy.

- Co masz przez to na myśli?- dopytał dla pewności.

- Zwyczajnie się nie wyspałem. Nic na to nie poradzę.- wyjaśniłem z pomiędzy rąk.

- Wiesz, ja mam rozwiązanie. Może zacznij chodzić spać o normalnej porze?- odparła z lekkimi pretensjami.

- Daj mi już spokój.- mruknąłem, na co niebieskooki tylko się zaśmiał. Jego śmiech był niemal zaraźliwy.

- Tak swoją drogą, co tu robisz? Nie potrzebują Cię w samorządzie czy w klasie?- zapytała.

- Cóż, szczerze... To tak.

- Norman!? Od kiedy się obijasz?!

- Hej! Nie "obijam się" jak to ujęłaś, ale daje sobie chociaż chwilę wytchnienia. No i zdecyduj się. Jak jestem zajęty to się niby przepracowuje, jak robię przerwę to się obijam, co jest?

- Nie tak to miało zabrzmieć, ale niech Ci będzie. - wyjaśniła.- Szkoda, że nie chodzimy razem do klasy.- rozmarzyła się.- Nie chcesz się przepisać? W końcu wiele tam od Ciebie wymagają. Dodatkowo jesteś w samorządzie.

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz