Dzień 22

111 11 43
                                    

Beta: Arbuzez

*Pov Ray*

- "... nieszczęśliwi ludzie są wrażliwi na nieszczęście innych".* Ten fragment za to wskazuje nam...- słowa ciemnowłosej kobiety zostały przerwane przez dzwonek dobiegający z korytarza.- Na następną lekcję proszę przygotować swoją własną interpretację kolejnego fragmentu. Przypominam, że tekst macie w podręczniku.- jej słowa po części były zagłuszane przez dźwięki jej szarych szpilek oraz pakujących się uczniów. Każdy należycie pożegnał się z nauczycielką i skierował wprost do wyjścia. Koniec lekcji języka japońskiego oznaczał również zakończenie nauki na dzień dzisiejszy.

Zmierzałem korytarzem, prowadzącym do wyjścia. Tuż przy drzwiach czekał na mnie Norman. Chłopak z innej klasy, o wielu talentach, nieziemskiej inteligencji i zabijającej wręcz urodzie. Posiadał wszystko, aby móc określić go mianem "idealnego". Czasem zastanawiałem się jakim cudem ktoś taki jak on dalej się ze mną trzyma. Jesteśmy przyjaciółmi od najmłodszych lat i najbardziej prawdopodobna jest koncepcja, że robi to z tego właśnie faktu, ale hej... W końcu do niczego go nie zmuszam.

Poza tym, nasza relacja i tak jest dziwna. Ciężko jest ją określić... To poniekąd z powodu uczuć, jakie żywię do chłopaka. Przestałem ukrywać to przed sobą już jakiś czas temu. Początkowo próbowałem sobie wmówić, że to tylko mi się wydaje, a to wszystko jest wynikiem buzujących wtedy hormonów, jednakże... Okres dojrzewania się zakończył, a uczucia nie przeszły. Jedynie się wzmocniły. Nie wiedziałem wtedy co mam, tak na dobrą sprawę, zrobić. W ogóle nie miałem pojęcia na temat miłości. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie się zakochać... Ale skoro to już się stało, dlaczego musiałem ze wszystkich ludzi, poczuć coś do własnego przyjaciela?

To takie frustrujące. Kiedy jesteśmy tak blisko, a na dobrą sprawę daleko. Nie mogę go w żaden sposób dotknąć czy powiedzieć coś całkowicie wykraczającego po za przyjacielskie standardy. Zrobiłem może głupotę oddalając się od niego, ale co innego miałem wykonać? Przypadkowe otarcie się naszych dłoni, wywołuje całkowicie niepodobne do mnie reakcje, a powstrzymanie ich, jest znacznie trudniejsze niż mogłoby się wydawać! A wiem, że on nie jest głupi. Na pewno już dawno zauważył, że coś jest nie tak. Musi to sobie tylko poukładać i poczeka na odpowiednią chwilę by móc mnie o to zapytać. Dlatego do czasu muszę go wyprzedzić i pozbyć się swoich uczuć. Albo postarać się je wyznać... Jeszcze nie zadecydowałem, ale definitywnie muszę się pospieszyć.

- Halo, ziemia do Ray'a.- usłyszałem głos po swojej prawej stronie, a zaraz przed oczami przeleciała mi czyjaś dłoń.- Co z Tobą? Nagle się wyłączyłeś.- powiedział, marszcząc lekko brwi w zmartwieniu.

- Huh? N-nic, nie przejmuj się.- mruknąłem, zarzucając torbę przez ramię, niestandardowo zmieniając jej położenie. Stała ona w pionie zamiast normalnie - w poziomie. Ręką podtrzymywałem niebieski pasek, aby wszystkie rzeczy w środku nie przeżyły jakiegoś rollercoaster'u w drodze domu.- Możemy wychodzić.- odparłem, unikając jego wzroku. Pchnąłem szklane drzwi, wychodząc z białowłosym za sobą ze szkoły. Skierowaliśmy swoje kroki prosto do bramy, skąd, idąc tą samą drogą jak na co dzień, podążaliśmy ulicami do naszych domów.

O tej godzinie ruch uliczny był całkiem spory. W sumie nic dziwnego. Ludzie wracali ze szkoły jak i z pracy. Pełno hałasu, rozmów, śmiechów. Czułem się jak w małym potrzasku. Wtedy na pomoc zawsze przychodził mi Norman. Tym razem nie było inaczej. Chwyciwszy moją dłoń, skierował się w jedną z bocznych uliczek.

- Przejdziemy między blokami, a później jak zwykle przy torach. Tam nie powinno być nikogo.- wyjaśnił naszą nową trasę. Kiwnąłem głową mimo, że marne były szanse, że to widział. Przebrnąłwszy przez wysokie budynki, o których wcześniej wspominał, wyszliśmy na prostą, znajomą ulicę. Gdzieś w jej połowie znajdowały się tory, po których dosyć często przejeżdżały różnego rodzaju pociągi. Domki mieszkalne ukrywały poniekąd znajdujące się tam drzewa wiśni, które dzisiejszego dnia zaczęły wypuszczać na światło dzienne drobne, różowe kwiaty, których płatki w lekkich kolistych ruchach opadały na wszystko co się dało. Idealny dzień na wyznanie komuś miłości... Wtedy przez moją głowę przemknęły myśli, podążające, za wcześniejszym stwierdzeniem. Czy to naprawdę odpowiednia pora, aby się "wyspowiadać"? Z drugiej strony innej, lepszej okazji nie wydaje mi się znaleźć... Co powinienem teraz zrobić?!

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz