Dzień 30

63 12 25
                                    

Ray ze względu na ostatni rok studiów, postanowił odbyć je za granicą. Oznaczało to ogromna próbę dla nas, jak i naszego związku. I choć spotkaliśmy się z różnym wsparciem – głównie pozytywnym – oraz tekstami, trzymamy się dobrze. Praktycznie tak, jakbyśmy byli wciąż tuż obok siebie. Po ostatecznym zdaniu egzaminów i oczywiście zdaniu studiów, czarnowłosy wróci do Japonii. Nie muszę chyba wspominać, że bardzo, ale to bardzo jestem z tego powodu podekscytowany. Praktycznie cały rok bez możliwości widywania go tak często jak tylko bym chciał. Nie mogłem go dotknąć. Obudzić się koło jego boku. Oglądać szerokiego uśmiechu, gdy przynoszę mu śniadanie do łóżka. Delikatnych ruchów do muzyki podczas gotowania. Poczuć jego chłodnej dłoni na swojej w akcie przeprosin, gdy dojdzie do jakiejś sprzeczki, a sam nie chcę powiedzieć na głos, że się mylił. To wszystko nie było już dla mnie dostępne. Bynajmniej nie na co dzień.

Byłem cierpliwy. A gdy zaczął zbliżać się moment jego powrotu... Gdzieś z tyłu głowy chodził mi dość nieprzemyślany oraz poniekąd spontaniczny pomysł. Spotykamy się od pięciu lat, dlatego... Ten jeden raz w życiu postanowiłem zaryzykować. Nie ważne jaka byłaby jego decyzja, jestem w stanie ją uszanować. Dlatego też, gdy nastąpił dzień powrotu... Byłem cały zestresowany. Dodatkowo nie pomagała mi grupka naszych najbliższych znajomych – Emmy, Don'a oraz Gildy.

- Możesz mi powiedzieć czemu aż tak panikujesz?- zapytała rudowłosa.- Myślałam, że będziesz się cieszyć.- odparła, kładąc rece na biodra.- Przecież nie zamierza przyjechać tylko po to, żeby dać ci reprymen...

- Co z przeziębieniem?- przerwał jej czarnoskóry.- Nie zapominaj o tamtym dniu kiedy Norman zapewniał wszystkich wokół, że jest wszystko w porządku, bo chciał zdać test.

- Racja. Ostatecznie na nim zemdlał, a Ray przyleciał najszybszym samolotem tylko po to, żeby pierwsze co na niego nakrzyczeć jak bardzo jest nieodpowiedzialny.- przypomniała okularnica.

- Ale potem się nim zaopiekował! Patrzcie na plusy!- zawołała optymistycznie. Potrząsnąłem lekko głową, nie dowierzając, że wciąż pamiętają tamtą sytuację. Faktycznie się wtedy mną zajął. Zaraz po tym jak dostałem historyczny opieprz stulecia. Od tamtej pory przyrzekłem sobie, że nie będę nigdy więcej tak ryzykował.

- Nie w tym rzecz.- wyjaśniłem, próbując odgonić myśli wszystkich o całym wydarzeniu.- Oczywiście, że cieszę się z jego powrotu. To w końcu mój chłopak. Jak mógłbym nie być podekscytowany z powrotu swojego ukochanego?- wywróciłem oczami.

- To w czym leży Twój problem? Od razu mówię, nie próbuj mnie przekonywać, że żadnego nie ma. Chodzisz jak na szpilkach. Co się dzieje?- spojrzałem po całej trójce nie będąc przekonany co do opcji powiedzenia im o swoim postanowieniu.

- Ja... Chyba podjąłem najbardziej spontaniczną decyzję w swoim życiu. Dodatkowo najgłupszą.

- Norman, napicie się odmiennie kawy niż herbaty nad ranem czy nagła zachcianka ubrania wzorzystego krawatu nie powoduje, że robisz coś spontanicznego.- odparł ciemnoskóry.

- Ha, ha. Zabawny jesteś, naprawdę. Szkoda, że zapomniałem się zaśmiać.- skomentowałem.- Mam naprawdę na myśli coś...Niecodziennego.

- To może zamiast chodzić wokół tematu, powiesz nam wprost, co zrobiłeś?- zaproponowała zielonowłosa, zakładając wypadające kosmyki za ucho.

- Bardziej co "mam zamiar zrobić".- sprecyzowałem.- Chcę...- przerwałem, wahając się czy powiedzieć im prawdę.- Planuję oświadczyć się Ray'owi.- nagle zielonooka wypluła pijący wtedy napój, zaczynając się dusić. Gilda pomogła jej, lekko poklepując po plecach - między łopatkami.

- STARY, ŻARTUJESZ!?- zawołał Don.

- Nie..?- odpowiedziałem niepewnie.

- O cholera...- wymamrotała rudowłosa.- Nie wierzę. Ja w to po prostu nie wierzę...- mówiła cichszym tonem.- Wy... NO NARESZCIE! ILE MOGLIŚMY NA TO CZEKAĆ!?- wstała, praktycznie podskakując z kanapy. Podeszła bliżej mnie, chwytając za ręce i obejmując we własne.- Mówisz poważnie? To nie żaden z tych twoich kiepskich żartów?

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz