Dzień 3 - część 2

200 13 83
                                    

Po lekcji, od razu wybiegłem z sali by uniknąć rozmowy z resztą. Jak mam spojrzeć im w oczy? Norman wie, że kłamałem. Pewnie powiedział to już innym. Jestem skończony. Nagle jakby wszystkie myśli zaczęły się plątać. Nie mogę wymyślić żadnego sensownego wytłumaczenia noszenia bandaży na nadgarstkach. Co mam robić!?

Wszedłem do ostatniej kabiny w łazience, gdzie się zamknąłem. Usiadłem na toalecie, podnosząc nogi oraz przysuwając je bliżej klatki. Czuję się taki zagubiony... Naprawdę nie mam pojęcia co w tej sytuacji jest właściwe. Mój wzrok skupił się na wystającym kawałki białego materiału. Podciągnąłem rękawy bluzy wyżej, odsłaniając tym bandaże na przedramionach. Zacząłem jeden powoli odwijać, odsłaniając przy tym ślady wielu już zabliźnionych ran, jak i tych niedawno zrobionych. Czy stanie się coś złego, jeżeli zrobię kilka tutaj? Nikogo nie ma... To... Tylko, żeby sobie ulżyć. Nie robię sobie krzywdy bo chcę. Nic złego.

Sięgnąłem do małej przegrody swojego plecaka, skąd na samym dnie, w małym pudełku znajdowała się moja "pomoc". Otworzyłem je. Wyciągnąłem małą, metalową żyletkę. Trzymałem ją w dłoniach, obracając lekko i podziwiając jak pobłyskuje w świetle lamp. Szybkim ruchem przyłożyłem srebrny przedmiot do przedramienia i zrobiłem nacięcie. Ani razu się nie zawahałem. W ten sam sposób powtórzyłem kilka razy czynność. Z satysfakcją wpatrywałem się jak szkarłatna ciesz wypływa ze wszystkich zdaniem i strumyczkami zaczyna ciągnąć smugi po ręce. Schowałem żyletkę ponownie do pudełka, a je do plecaka. Chwyciłem papier i podłożyłem pod rękę. Nie chciałem przecież pobrudzić kabiny krwią. Wtedy to by dopiero było.

Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do łazienki. Mimo wszystko spiąłem się. Jeżeli to Norman...
Jednak po kilku śmiechach, zrozumiałem, że to nie on. Poza tym było ich kilku. Wątpię, żeby białowłosy potrafił się rozdwoić, a co do dopiero zrobić to na większą skalę. Podskoczyłem na nagły stukot w drzwiczki kabiny obok.

- Tu też nikogo nie ma.- zawołał jeden. Teraz dopiero zacząłem się skupiać co się dzieje.

- Dobra. Sprawdź jeszcze ostatnią.- odparł drugi. Uderzenia pojawiły się również w moje drzwiczki.

- Też pusto!- powiedział. Odetchnąłem z ulgą. Wszystko było by już dobrze, gdyby nie jeden szczegół. Plecak. Nie odłożyłem go na podłogę... Oraz nie zdążyłem złapać, gdy spadł na ziemię.- Albo i nie. Kimkolwiek jesteś, otwieraj drzwi!- krzyknął, uderzając mocniej niż wcześniej. Czemu ja tak właściwie się chowam. I tak żaden nie wejdzie do środka. Dodatkowo mam wiele swoich problemów, które są zdecydowanie większe niż trójka szkolnych trzecioklasistów, dobijających mi się do kabiny w toalecie.

- Pierdol się!- wrzasnąłem. Czy przemyślałem to? Nie. Czy dobrze zrobiłem? Myślałem, że tak. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Nastąpiła cisza. Totalna cisza. Nagle dźwięk puszczanej wody. Miałem kilka sekund na zrozumienie całej sytuacji, zanim cała woda zleciała do mojej kabiny przez górny otwór.

Zanim zdążyłem zakryć się plecakiem i tak zostałem oblany. Chociaż faktycznie, moja torba wzięła na siebie większość. Naprawdę ten dzień nie mógł być gorszy. Łzy napłynęły mi do oczu. Dlaczego musiałem się zakochać? Gdyby nie to, wcale bym tu nie siedział. Nie zostałbym oblany. Nie uciekł bym przez swoimi przyjaciółmi. Wszystko byłoby inaczej. Ale nie. Ja muszę mieć w życiu pod górkę. Nic nie może być normalne, a ja muszę dzień w dzień zmagać się z coraz do większymi problemami. Po prostu mam już dość.

Otworzyłem szybko kabinę, wybiegając z plecakiem w dłoni z łazienki cały przemoczony. Było już chwilę po dzwonku. Przynajmniej tak zgadywałem, patrząc na korytarze świecące pustkami. Najchętniej wróciłbym do domu. Chcę to zrobić. Wyciągnąłem zeszyt. Wyrwałem kartkę. Podrobiłem zwolnienie. Nie pierwszy, nie ostatni. Totalnie nie przejmując się jak wyglądam, podszedłem pod drzwi klasy, w której mieliśmy mieć lekcję. Zapukałem trzy razem, po czym wszedłem do środka. Nauczyciel jak i reszta spojrzeli w moją stronę. Ktoś chyba nawet wstał z miejsca. Bez słowa podszedłem do wychowawcy, wręczając karteczkę do ręki. Ten szybko ją przeczytał i rzucił okiem w moją stronę. Westchnął.

~°Norray - One Shot°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz