# Wstęp #

18K 127 17
                                    

Kanada - Montreal

Wszystko zaczęło się z nadejściem lata. Nadia od razu po zakończonych lekcjach w piątek pobiegła do domu. Wchodząc do domu od razu pobiegła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Miała niewiele czasu, bo wieczorem o 21.00 miała pociąg do Toronto gdzie mieszkają jej dziadkowie, którzy zaprosili ją na weekend do siebie.

Nadia była zadowolona z tej sytuacji, bo dawno nie widziała się z dziadkami i pierwszy raz będzie jechała tak daleko sama. Na pociąg zawiozła ją mama, która była sceptyczna do wyjazdy Nadii samej pociągiem, w dodatku o tak późnej porze. 

Stały obydwie na peronie czekając na przyjazd pociągu. Patrzyły na siebie rozmawiając.
- Pamiętaj Nadia, nie rozmawiaj z nieznajomymi...
- Wiem, mamo nie jestem mała. 
- Ja wiem, ale uważaj na siebie i od razu jak dojedziesz to do mnie zadzwoń.

Nadia na te słowa nic nie odpowiedziała złapała tylko swoją walizkę i wsiadła do pociągu odwracając się do swojej mamy powiedziała tylko zadowolona:
- Paaa 

Wchodząc do pociągu sprawdziła tylko czy ma ze sobą bilet i poszła szukać swojego miejsca. Usiadła na swoim miejscu, w wagonie było pusto, nie zdziwiło to Nadii bo było już późno. Wyciągnęła z kieszeni słuchawki i włożyła je do uszu, włączając muzykę.

Po pewnym czasie gdy pociąg już ruszył do przedziału wszedł mężczyzna. Popatrzyła tylko chwilę na niego po czym odwróciła wzrok. Nie wyróżniał się zupełnie niczym. Zwykły mężczyzna około 20-25 lat dobrze zbudowany szatyn z  lekką brodą. Mężczyzna usiadł z dala od dziewczyny, lecz w taki sposób żeby dobrze ją widzieć. Byli całkiem sami.

Pociąg już jechał dobrą godzinę. 
Mężczyzna niespodziewanie podszedł do dziewczyny.
- Cześć, gdzie jedziesz?
Nadia popatrzyła na niego wyciągając słuchawki, wydawał się jej sympatyczny.
- Na weekend od dziadków.
- Sama jedziesz? 
Mężczyzna coraz więcej się wypytywał co nie podobało się dziewczynie, nie wiedziała jak się go pozbyć. W końcu zebrała się na odwagę.
- Przepraszam, ale chcę zostać sama. Muszę zadzwonić.
Mężczyzna słysząc to wstał, przepraszając i oddalając się na swoje miejsce.

Nadia lekko poddenerwowana zaczęła nerwowo szukać numeru do babci, lecz nie zadzwoniła. Trzymała telefon w ręku i się wahała czy zadzwonić. Spojrzała na mężczyznę który coś szukał w plecaku. Po chwili wstał i trzymając coś w ręku podszedł do niej.
- Cco ty robisz - powiedziała drżącym głosem
- Cicho bądź i się stawiaj, a nic ci się nie stanie - powiedział stanowczym głosem
- D...dobrze - przerażona przytaknęła - co chcesz zrobić?

Mężczyzna, nie odpowiedział. W jednej chwili przyłożył jej do ust szmatkę nasączoną pewną substancją, a drugą ręką złapał ją żeby się nie rzucała. Nawet nie stawiała oporu, była o wiele drobniejsza od niego, a w wagonie nikogo po za nimi nie było.

To dopiero początek, ale jeżeli ktoś ma jakiś pomysł lub sugestię z chęcią wysłucham...

Pozdrawiam

Tatusiu gdzie ja jestem ... ??Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz