XXI.I: Kamper

1.9K 96 398
                                    

Czerwiec był upalny i pomimo, że Polska lubił, gdy było mu ciepło, to uważał to już za przesadę.

Nie chciało się nic, oprócz spacerów po ogrodzie i lesie, oraz siedzeniu w cieniu jego domowego, własnoręcznie posadzonego zagajnika (o ile można nazwać tak kilka posadzonych względnie blisko siebie drzew). W akompaniamencie ptaków i jakiejś letnio-magicznej atmosfery siedział, z mrożoną kawą i palącym się niedaleko grillem, kontemplując swój żywot i to, co się ostatnio u niego działo. I tak od kilku dni, marząc żeby czas zwolnił, a cisza już go nie opuszczała. Chyba naprawdę się już zestarzał.

Warszawa, gdy powiedział jej, że robi sobie przerwę spojrzała na niego zaskoczona, bo jak to ten pracoholik robi sobie wolne i to więcej niż trzy dni? W końcu zawsze, gdy byli razem na wakacjach, mężczyzna kilka dni później zaczynał marudzić i robić plany, jak przekopać swoją działkę na dziesięć sposobów.

Tym jednak razem, nie zamierzał wybierać się gdziekolwiek podczas swojego urlopu. Cisza, spokój, jego ogród oraz otaczająca go natura była najlepszym sposobem na wypoczynek. Polak był wielkim domatorem, który męczył się wszędzie indziej, niż jego własna posesja. Mimo swoich ambitnych planów, to kiedy tylko podczas tradycyjnej już rozmowy z Niemcem, padła propozycja wspólnego spędzenia przerwy, stwierdził, że energia na wyjazdy jakby mu wróciła. Siedział wtedy w swoim ogrodzie, robiło się już ciemno, on w dłoni trzymał piwo, wpatrując się w gwiazdy. Jakże mógł się nie zgodzić?

Spokojna okolica, lasy, łąki, kamper i względna cisza, brzmiały naprawdę dobrze i bardzo blisko jego upodobań. Całość dopełniała obecność Niemca, z której ( co lekko ciężko było mu przyznać) był najbardziej zadowolony. W końcu nie było nic przyjemniejszego niż piękna i spokojna okolica oraz dobre towarzystwo. Wspólny urlop brzmiał aż za dobrze.

Znaczy, wspólny urlop. Niemcy wspomniał, że widział wolne Polaka wpisane do ogólnego rejestru z dopiskiem '' nie zawracać mi głowy'', a jako że sam w najbliższym czasie chciał zrobić sobie przerwę, to czemu nie wziąć urlopu w tym samym czasie? Zwłaszcza, że miał mu do pokazania jakieś urokliwe miejsce, gdzie mieli spędzić najbliższy, wspólny czas.

Polska z uśmiechem na twarzy oczywiście się zgodził. Na samą myśl o spotkaniu i wspólnym spędzeniu czasu, jakiś element wkradał się na swoje miejsce, gdzieś w jego sercu. Było to błogie, pełne ulgi uczucie, jednak na jego miejsce bardzo szybko pojawiła się mieszanka stresu i podekscytowania.

A co z ich... obietnicą?

Gdy o tym pomyślał prawie zakrztusił się swoim piwem. Miał szczerą nadzieję, że to nie ona była motywem pomysłu Niemca. Polska czuł, że prędzej by spanikował, niż do czegokolwiek by doszło.

Jak jakaś dziewica święta, nieskalana złą myślą i przy okazji pożądaniem.

Chyba już naprawdę mentalnie zmienił się w jakiegoś dzieciaka.

Wziął głęboki oddech, patrząc na kiełbaskę na ruszcie, szukając w jej barwach odpowiedzi.

Był dorosły i tego niech się trzyma. Najzwyczajniej w świecie nie był gotowy na jakiekolwiek zbliżenie. Nie dość, że Niemcy to po prostu Niemcy, to w dodatku mężczyzna, przez co jego umysł wręcz gotował się od naprawdę dziwnych obrazów. Gdyby doszło do czegoś więcej w toalecie, pewnie by żałował. Mimo, że raczej nie należał do romantyków, o gdzieś w jego sercu tliła się nadzieja, że to może ta osoba, dlatego lepiej z niczym się nie spieszyć, starając się niczego nie zepsuć, a jakiekolwiek bardziej intymne zbliżenie, powinno mieć miejsce z większym zastanowieniem.

Pasowałby jakoś poinformować o tym Niemcy, lub modlić się, że ten zapomniał. Nie chciał, żeby to zabrzmiało jakby go nie chciał i to chyba była jego główna obawa, bo podskórnie wiedział, że do przyjaźni nijak ta relacja zmierzała.

[Germany x Poland]  Countryhumans: Misja ZachódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz