VII: Szarlotka

2K 134 168
                                    

Ogólnie, gdyby powiedział, że ma dość, zdecydowanie byłoby to niedopowiedzenie. 

Polska stemplował kolejne teczki, przyklejając do tektur, przylepne karteczki z podpisami. Co rusz, kładł je na inne kupki, sprawdzając wszystko z ogromnym katalogiem, który leżał na jego biurku. Pod nosem nucił jakąś piosenkę, sam nie wiedział skąd, jednakże pomagała ona mu się uspokoić i umilić czas pracy.

Czwartek, niecałe cztery dni, od kiedy zaczął pracę na nowym wydziale, a on już miał dość Niemca.

Niecałe cztery dni, a on już wiedział, co kombinuje Niemcy i zdziwienie, wcale mu się to nie podobało, a jego ukochany sąsiad chyba naprawdę dobrze zdawał sobie z tego sprawę, kompletnie rozpływając się w powietrzu, gdy tylko Polska był gdzieś w obrębie terenu na około dwadzieścia metrów od jego szanownej osobowości. 

Duma Polaka mogła znieść naprawdę dużo rzeczy. Komunizm, wojny, zabory, zamieszki w państwie i wiele więcej, jednak to, że Niemiec najwidoczniej chciał z niego zrobić sobie sekretarza i asystenta, znieść nie mógł. Jego ego mu na to nie pozwalało.

W  teorii nie był żadnym asystentem, nie było to nigdzie zapisane, większość jego obowiązków zapisano gdzie indziej, nikt mu o niczym takim nie mówił, jednakże praktyka okazała się całkowicie inna. Od samego poniedziałku segregował jakieś dokumenty, nie mogąc się z nich odkopać. Niemiec na samym początku tygodnia wpadał do niego co jakiś czas, wciskając dokumenty do rozdania a następnie rozpływał się w powietrzu i znalezienie go było problematyczne. 

Jako utwierdzenie w swojej tezie, brał lekkie żarty reszty kompanów na tym piętrze, którzy mało błyskotliwie zauważyli, że niedługo Polska zacznie nosić Niemcowi kawę do biura.

Po jego pieprzonym trupie i trzech dniach po pogrzebie. 

- Pologne?- Do drzwi jego gabinetu zapukała Belgijka, która była jego towarzyszką w bieganiu po całym SUPE. Kobieta uchyliła delikatnie drzwi.- Mogę wejść?- Uśmiechnęła się trochę, poprawiając spadający na oczy loki. Słysząc zaproszenie z ust Polski, weszła do pomieszczenia, rozglądając się dyskretnie.- Jeju, no to żeś się urządził.

Gdy tylko Polska obudził się w sobotę rano, od razu popędził do wieżowca, w głowie wyobrażając sobie różne aranżacje. Przede wszystkim, do pomieszczenia został sprowadzony jego ulubiony, trochę wysiedziany, czarny fotel. Na ścianach zamontował (w asyście starych pań sprzątających, które patrzyły na to zafascynowane, trochę się na niego gapiły, ale cóż) kilka wiszących półek, na których już tego samego dnia wieczorem wylądowały kwiatki, dla których miejsce znalazło się także na parapecie. Sprowadził dodatkowy stolik, i na razie tyle było z jego duszy architekta.

Belgia podeszła do biurka, za którym siedział, kładąc czarny folder na jego stole. - Allemagne kazał ci to przekazać, musisz przygotować się do spotkania, które jest umówione na szesnastą.- Zaczęła tłumaczyć, wpatrując się w okno za nim.

- Co, dlaczego ja? I jakie spotkanie?- Polska zmarszczył brwi, czując, jak ciśnienie mu skacze. W myślach, wyklął Niemca, otwierając skórzaną teczkę. 

- Pertraktacje zostało ustalone dopiero rano, myślę, że wierzy w twoje możliwości i zakłada, że zdążysz to ogarnąć.- wzruszyła ramionami, patrząc na zegarek na swoim nadgarstku.- Wiesz, może to taki sprawdzian, w końcu na tym stanowisku jesteś dopiero od czterech dni.- Belgia ruszyła w stronę wyjścia.- Muszę już iść, jest jakiś problem na dziale rachunkowości.

- Czemu nie mógł mi tego wręczyć osobiście?

Ta wzruszyła jedynie ramionami, po czym pożegnała się uprzejmie, wychodząc z jego miejscówki. Polska gdy tylko to zauważył, z impetem oparł się o oparcie czarnego fotela, okręcając się na nim, zarazem klnąc pod nosem. Przetarł swoje oczy, po chwili skupiając swój wzrok na brązowych wypastowanych butach.

[Germany x Poland]  Countryhumans: Misja ZachódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz