I: Kościół

3K 151 299
                                    


Oczywiście Polska nie wyraził entuzjazmu,  wychodząc z kawiarenki, stwierdził, by ten sobie odpuścił swoje ambitne plany. Niemca niekoniecznie dziwił taki rozwój wydarzeń. Nie zamierzał się jednak poddawać.

 Sposób ten na lepsze sprawowanie pieczy nad Polakiem oraz czerpaniem korzyści z tej relacji był dość prosty w swoim zamyśle. Niedopracowany, bo nadal wszystko oscylowało w granicach szkicu, jednak wydawał się całkiem możliwy w zrealizowaniu i skuteczny.

Dlatego też kolejnego dnia, i przez dwa kolejne, próbował dodzwonić się do Polski, nalegając na  spotkanie. Czuł się z tym niekomfortowo, wychodził na zdesperowanego. Polska opuścił jednak Brukselę, stwierdzając, że przynajmniej do kolejnego posiedzenia rady Państw należących do Unii tam go nie zobaczą. Gdy w końcu jednak jego wschodni sąsiad raczył odebrać, to zaszczycił  go krótkim, jednak szczerym i zrozumiałym: nie.

Nie mając zamiaru zżerać sobie nerwów oraz pozbywać się swojego ego w taki sposób, stwierdził, że złoży Polakowi osobistą wizytę. Jako, że dobicie się telefoniczne do Polski graniczyło z cudem, bo nie lubił, jak telefon cały czas wydawał, jakieś dźwięki, postanowił zadzwonić do Warszawy, by ta umówiła go z nim na najbliższy wolny termin. Kobieta jednak stwierdziła, że dostępu do kalendarza Polaka nie ma (ta, jasne), i powinien się kontaktować, stricte z nim. Opracował kilka scenariuszy oraz przygotował się na inne możliwości. Miał jednak nadzieję że Polak wraz z jego stolicą będą umieli zachować choć trochę kultury i nie będą chcieli wywoływać europejskiego skandalu. 

Takim sposobem kolejnego już dnia siedział w samolocie lecąc do stolicy Polski.

Warszawa otworzyła mu drzwi z zdziwieniem wymalowanych w ciepłych tęczówkach. Po krótkim, zimnym dialogu  stwierdziła, że nie wie gdzie Polska się znajduję. Niemcy był jednak nie ugięty, nie zważając na wrogi wzrok kobiety dopytywał o dokładną lokalizację Polaka. 

W końcu, po próbie wtargnięcia do budynku, który był siedzibą biura Warszawy i Polaka, warszawianka raczyła zasugerować mu lokalizację drugiej personifikacji. Takim oto sposobem, po kilku minutach jazdy w wypożyczonym samochodzie, Niemiec mógł zauważyć mały kościółek z odpadającym tynkiem.

Jak sympatycznie.

Personifikacja weszła do kościoła. Poprawił zapięcie eleganckiego płaszcza, gdy poczuł obezwładniający chłód. 

Kościółek nie był wielki, jednak zdecydowanie stary. Stan trzech naw był wysoce kwestionowany. Zauważył jednak przy starych wyblakniętych ścianach rusztowania. Ławy ułożone wzdłuż ciemnego brudnego dywanu po środku, obijał bordowy materiał. W powietrzu pachniało stary drewnem. Jedynym źródłem światła były wpadające promyki słońca, które barwiły się w odcieniach pstrokatych witraży. Niemcy czuł na sobie wzrok mnóstwa świętych, których obrazy i podobizny poupychane były po całej świątyni. Czuł się naprawdę nieswojo, spojrzał w końcu na ołtarz i obraz powieszony za nim. Chwilę mierzył się wzrokiem z obrazem Jezusa konającego. 

Kiedy on ostatnio był w kościele?

Zmarszczył brwi, wzdychając cicho. Kiedyś był bardzo, bardzo wierzący. Dużo zmieniło się jednak od XIX wieku, kiedy to zaczął stawiać na naukę oraz władzę zgromadzoną w jego rękach. Kiedy to zaczął się rozwijać pod nie kościelne dyktando. Potem jego kwestionowanie Boga było tylko i wyłącznie coraz większe.   

Koniec końców jednak nie pamiętał kiedy po raz ostatni był w świątyni. 

 Jego kroki były stłumione, gdy podszedł bliżej ołtarza. Rozejrzał się po budynku w celu znalezienia Polaka. 

[Germany x Poland]  Countryhumans: Misja ZachódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz