5

152 26 148
                                    


Pierwsza część planu Iverona zupełnie nie podobała się Eutheemii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pierwsza część planu Iverona zupełnie nie podobała się Eutheemii. Mężczyzna bowiem polecił jej, aby schowała się do skrzyni, z której tamten wyjął swoje ubrania, i poczekała aż przeniosą ją przez trap do portu, a stamtąd do tawerny, w której nocowała załoga. Dziewczyna dzięki swojej drobnej posturze bez problemu zmieściła się w skrzyni i nie mogła ukrywać, że było to przyjemniejsze miejsce od ładunku z węglem. Mimo to jednak ciężko zniosła kilka uderzeń spowodowanych nagłym upuszczeniem kufra. W rezultacie spędziła w tej ciasnej przestrzeni ponad pół godziny, o czym dały jej znać dzwony edgerrskiej katedry.

W porcie było gwarno.

Słyszała nawoływania w obcych mowach. Paerletański usłyszała jeszcze na pokładzie statku, jednak tutaj mieszało się kilka języków. Podobnie zapewne było w kovijskim porcie, ale wtedy była zbyt zaaferowana, aby zwrócić na to uwagę. Do jej uszu docierał również tętent kopyt oraz huk wody obijającej się o burtę. Wiatr syczał w szczelinach skrzyni, którymi docierały do dziewczyny słabe łuny światła.

Zatrzęsło nią, kiedy dwójka mężczyzn podniosła bagaż. Na wszelki wypadek próbowała zapamiętać drogę, lecz było to niemalże niemożliwe ze względu na kołysanie i wyjątkowo niewygodną pozycję. Cieszyła się jedynie z tego, że udało jej się rozpoznać moment, w którym weszli do tawerny, bowiem to pozwoliło jej na naszykowanie się na wędrówkę po schodach.

— Tylko, panowie, ostrożnie z tym bagażem! — zakrzyknął Iveron po tym jak pokonali dwa stopnie. Eutheemia odetchnęła z ulgą, mając nadzieję, że to upomnienie ochroni ją przed kolejnymi siniakami, które już zdążyły wytworzyć się na jej łydkach i ramionach.

Rzucono ją na podłogę w pokoju tak, że z ledwością powstrzymała jęk, który mimowolnie chciał wyrwać się z jej piersi.

— Nareszcie — szepnęła do siebie, kiedy drzwi trzasnęły. Naparła plecami na wieko, jednak to ani drgnęło. Spróbowała więc sięgnąć do góry, aby je podważyć, ale... skrzynia była przecież zamknięta na klucz. — Szlag — zaklęła i był to zaledwie początek bluzg, które wyleciały z jej ust pod adresem Iverona. Zamek raczej nie był zbytnio wytrzymały i mogła spróbować rozbić go o ścianę, jednak nie chciała wywoływać niepotrzebnego hałasu. Odczekała więc następny kwadrans, i jeszcze jeden, który doprowadził ją do godziny jedenastej.

Zaczęła tracić wiarę. Było jej duszno, a kończyny boleśnie zdrętwiały od braku ruchu — tylko na tym potrafiła się skupić. Ilekroć próbowała odpłynąć gdzieś myślami lub chociażby usnąć, wzbierała w niej irytacja, której nie potrafiła poskromić.

Powoli docierało do niej, że Iveron ją oszukał i zostawił w zamkniętej skrzyni w obcym królestwie. Chciała zrugać się za to, że mu zaufała, ale wiedziała przecież, że była to jej jedyna szansa, której nie mogła przepuścić. Starała się uspokoić, lecz na nic się to zdało. Oddychała z coraz to większym trudem, czuła pot spływający jej po twarzy. Nie mogła go otrzeć.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz