Kończyli właśnie kurtuazyjną rozmowę z jednym z urzędników i jego czterema żonami, kiedy na poduchy obok dosiadł się człowiek o srebrnych oczach i wydatnych kościach policzkowych. Człowiek, który sprawił, że Eutheemia wbiła paznokcie w spód dłoni, choć znacznie bardziej wolałaby wbić ostrze w jego gardło.
Edward Withmoore jak gdyby nigdy nic usiadł w siadzie skrzyżnym, witając człowieka, który z nimi rozmawiał.
— Al-Baig, długo cię szukałem — powiedział Edward po reedialsku, co Eutheemia zrozumiała głównie dzięki wszystkim gościom zza granicy, bywającym u Urthena. Mimo iż tego nienawidziła, ten sukinsyn ją wychował i nie mogła z tym nic zrobić.
— Wasza Wysokość. — Tłusty mężczyzna pochylił głowę na znak szacunku. — Czym sobie zapracowałem na ten zaszczyt?
Rozmawiali, jakby w ogóle ich tu nie było, mimo że skrytobójcy wraz z żonami momentalnie pochylili się w siadzie, aby powitać władcę Reedial. Rhyden i Eutheemia popatrzyli po sobie, nie wiedząc, czy powinni zostać, czy się wycofać. Dziewczyna nie wiedziała, jak czuł się Gawron, ale ją samą zmroziło i nie była pewna, czy byłaby w stanie wykonać jakikolwiek ruch. Serce biło jej jak szalone.
— Powiedzmy, że... Nassim Siendrar polecił mi się z tobą skontaktować. W interesach — dodał wolno, a kącik jego ust uniósł się w chłodnym uśmiechu. Wtedy też jego srebrzyste oczy napotkały ziejącą nienawiścią czerń dziewczyny. — Ale widzę, że masz gości.
— Odejdziemy w razie potrzeby — odrzekł od razu Rhyden sprawnym reedialskim.
— Och, nie, nie, nie chciałbym przegapić okazji pomówienia z artystami. W dodatku z Wielkiego Paktu, czyż nie mam racji? — zapytał chłodno, a oni wyprostowali się.
— Owszem. — Niestety głos Eutheemii ją zawiódł, podobnie jak obecnie zawodził ją jej umysł. Jakim cudem życie doprowadziło ją do momentu, w którym siedziała ramię w ramię z tyranem, który zniszczył jej życie?
— Z Array?
— Tak, Wasza Wysokość.
— Oczywiście, że tak. — Edward pokręcił głową i chyba starał się udać rozbawienie. — Przecież słyszę wasze akcenty. Źle wam się tam żyło, że podjęliście decyzję o emigracji? — Słowa, które wypływały z jego ust, ociekały czymś podobnym do swądu ciała w stanie rozkładu.
Eutheemia nie wiedziała, co ma powiedzieć, ale na szczęście to Rhyden odpowiedział:
— Z całym szacunkiem, lecz nie nazwałbym tego emigracją, Wasza Wysokość. Zostaliśmy zatrudnieni w Teatrze Trzydziestu Nocy i nie mogliśmy przegapić takiej szansy. Swoim pochodzeniem chcemy przynieść chwałę Wielkiemu Paktowi.
Dziewczyna w tamtym momencie wpatrywała się w Rhydena jak najcenniejszą rodzinną pamiątkę, bo sama chyba nigdy nie wymyśliłaby podobnej odpowiedzi. Poczuła jak po jej napiętych ramionach rozchodzi się ulga. W jakiś sposób cała ta rozmowa przyprawiała ją o mdłości, jak gdyby Edward mógł w każdej chwili wtrącić ją z powrotem do niewoli.
CZYTASZ
Obsesja Złotego Królestwa
FantasyW sercu Eutheemii od zawsze kwitła nienawiść. Nienawiść do mężczyzny, który ją zniewolił, jak i do tego, który kilka lat temu rozpętał burzę na kontynencie. Nienawiść do ludzi, będących okazem głupoty i zaprzedania. Zamknięta pod fasadą różanej rezy...