27

57 11 45
                                    

Sprawdzili wszystko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Sprawdzili wszystko. Każdy zakątek i każdą ścianę. Sala ćwiczeniowa była całkowicie odgrodzona od reszty pałacu za wyjątkiem wąskiego łącznika, który jednak rzeczywiście był strzeżony. Jeżeli Ragaria była wcześniej na balkonie, musiało to oznaczać, że skorzystała z jednego z dwóch przejść, a oni znów pozostali bez absolutnie żadnych wskazówek.

Z gasnącym zdeterminowaniem opuścili budynek i wyszli na plac, gdzie gromadził się rosnący wciąż tłum. To jednak Oiris zwrócił ich uwagę. Szedł w ich stronę z rozłożonymi ramionami jakby chciał ich przytulić na powitanie. I, doprawdy, zrobił to, tuż po tym jak powiedział:

— Wszędzie was szukałem, a wy tu się na jakieś schadzki spotykacie. — Kiedy ich puścił, Eutheemia musiała aż poprawić fryzurę.

— Zgubiliśmy coś podczas treningu — wyjaśnił Rhyden, a oczy dziewczyny i Oirisa zbiegły się ze sobą, by zaraz potem popatrzeć na Gawrona.

— Wiesz, że tymi słowami wręcz potwierdziłeś jego przypuszczenia? — spytała Eutheemia, nie kryjąc śmiechu. Oiris też wyszczerzył zęby i klepnął Rhydena w ramię.

— No i dobrze, trzeba się cieszyć z życia póki nie jest mężatką! — zawołał odrobinę za głośno.

Rhyden zacisnął szczękę, a uśmiech Eutheemii zrzedł, kiedy zastanowiła się, czy przypadkiem go nie uderzy.

— A właściwie po co nas szukałeś? — zmieniła szybko temat. Oiris nie wyglądał na zadowolonego z tego powodu – zdecydowanie zbyt dobrze bawił się zawstydzając Rhydena.

Przesunął dłońmi po swoim przylegającym ubraniu, jakby chcąc je wygładzić.

— Bo załatwiłem wam wizytę u króla. Chce dopytać o to jak się wiedzie w jego państwie artystom zza morza, czy jakoś tak... — Machnął ręką. — Ważne, abyście do tego czasu się nie upili. — Popatrzył im znacząco w oczy. — A ty, kolego, rozluźnij się odrobinę, to w końcu festyn! Rozumiem, że czasem bycie sztywnym pomaga, ale w tym przypadku grozi ci upadek przy pierwszym skoku.

— Ciesz się, że tobie jeszcze nic, do diaska, nie grozi — wymamrotał Rhyden, składając ręce na piersi, ale Oiris był już zbyt daleko, aby to usłyszeć. Przeniósł spojrzenie na dziewczynę. — Działa mi na nerwy.

Eutheemia bawiła się kosmykiem włosów, próbując rozczytać, co mężczyzna miał przez to na myśli.

— Wydaje mi się, że taki już po prostu jest. Jak Iveron, z tym że on ma trochę bardziej błyskotliwe odzywki i nie klei się do obcych — przyznała, nie odrywając wzroku od Rhydena. Może to była sprawka rozpalanych na placu płomieni, a może rzeczywiście jego twarz przybrała na kolorze pod naciskiem jej spojrzenia.

Wróciło to dziwne napięcie, które odczuła jeszcze w Ketmii. Sama nie wiedziała, na co liczyła mówiąc mu, że jej na nim zależy, ale na pewno nie była naszykowana na coś takiego. Gdyby powiedziała to Iveronowi, zbyłby to śmiechem, złośliwym komentarzem, i być może późniejszym przekomarzaniem, które jednak doprowadziłoby ją do jej celu. A Rhyden był teraz zupełnie inny i nie wiedziała, czy z powodu złości na nią, zażenowania, a może zakłopotania.

Obsesja Złotego KrólestwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz